no dzieci nieraz tak maja ze dlugo nic a nagle krok w przod o dwa metry...
moja glizda nie chce jesc przy ospie, slodkosci taaak oczywiscie, ale jak zrobilam miesko i zboza gotowane -cos jak kasza, to zjadla pare widelcy na sile - musialam troche ja zmusic bo przeciez nie moze zyc osamej czekoladce.
Dziulka, a tu, w Danii, lekarze, gdy dziecko choruje, nawet wręcz KAŻĄ nakupic słodyczy, czekoladek, napojów słodzonych, na które na codzień jest absolutny zakaz . By dziecko cokolwiek jadło i piło.
Gdy zdrowe- nie ma mowy. Są scisłe reguły dotyczące zywienia dzieci, niektórzy rodzice pozwalają swoim jeśc słodycze 1 raz w tygodniu, inni nawet tego nie. Choroba dziecka jest właśnie takim wyjątkiem, nikt nie zmusza dzieci do "normalnego" jedenia wtedy, ale, by cokolwiek miało w brzuszku i się nie odwodniło, wtedy wolno im zjeśc np żelki, czy ciasteczka, czy wypić np Fantę.
Inna sprawa, że mają tu duzo "zdrowych słodyczy" , jakies batoniki z muesli i suszonych owoców, bez cukru, oczywiście, czy batony z samych suszonych prasowanych owoców (ja się nimi zajadam ;-)
), które wolno np dac dziecku na podwieczorek czy do II śniadanka.
Jeszcze co do ospy, to pamiętam, że u nas "przesilenie" było w trzecią nockę, wtedy, jak Ty, oka nie zmruzylismy, tak Amelka płakała :-
-(- mimo smarowania Pudrodermem...Ale po tej trzeciej nocce już było lepiej, już nowe krostki nie wyskakiwały i powoli zaczynało się goić. Ja dość szybko pozwoliłam jej na dwór wychodzić, tylko nie na bezpośrednie słońce, by ślady nie zostały. Chyba jak tylko przestały wychodzić nowe krostki, a te już istniejące zaczęły zasychać.
Madziks- wielkie gratulacje dla Paulinki :-):-)
. Super, że tak sama z siebie "doszła " do tego
.
Emilko, cieszę się z Tobą tym przedszkolem :-)
. U nas też taki okres adaptacyjny był , ale mi się, niestety, nie udało z niego skorzystać za bardzo, bo zmuszona bylam wolne wykorzystac tydzień wcześniej- niania miała jeszcze wakacje, a przedszkole miałyśmy od sierpnia. Więc tydzień byłam z Amelką w domu, stąd nie mogłam potem chodzić z nią do przedszkola na dlużej. Inna sprawa, że będąc u niani, tak czy inaczej miała adaptację, bo raz w tygodniu chodzili do przedszkola sie pobawić, poznac teren, budynek, panie, więc to żaden szok nie był.
a macie prawo do jakiejś darmowej szkoly językowej czy coś ? Czy sama musisz o tym myśleć ?