Hej, dziewczyny
monimoni, no nie słychać mnie tu za dużo, ale jestem z Wami, czytam na bieżąco i trzymam kciuki za wszystkie nasze forumowe brzuszki:-) ale... co tu dużo gadać... czasem tak się w życiu układa (a raczej nie układa), że nie chce się nic...
z dzidzią wszystko ok - i to jedyny mój (acz chyba największy z możliwych;-)) pocieszacz w tej chwili
że ok, dowiedziałam się na nielegalnej wizycie z USG u prywaciarza (tak jak pisałam wcześniej), obejrzał Bąbla dokładnie (40minut leżałam) i stwierdził, że nie widzi żadnych nieprawidłowości
za to tak się moje młode wierciło, że ani dokładnie zmierzyć się nie dało, ani...podejrzeć
w związku z tym, że nic nie "wystawało" gin obstawia dziewuszkę, ale to raczej takie zgadywanki
no i tyle pozytywów w moim życiu na chwilę obecną... bo ogólnie to finansowa doooopa c.d. i najgorsze w tym jest to, że ja mogę na to całe g... poradzić:-( no bo do pracy nie pójdę (z wiadomych względów), a jakieś pojedyncze korki dla dzieciaków znajomych trudno nazwać nawet kroplą w przysłowiowym morzu potrzeb... no i tak czytam sobie, że planujecie, niektóre z Was już zakupkują, a mi pozostaje patrzenie, oglądanie i modlenie się, żeby sytuacja się poprawiła... normalnie załamuję się pomału, wiem, że dla malucha to niewskazane, ale ja już wysiadam po prostu... czasem tak sobie myślę, że każda inna pora w naszym dotychczasowym życiu, byłaby lepsza na oczekiwanie na maluszka...
na dworze słoneczko i cieplutko, a ja mam ochotę wleźć pod kołdrę z zestawem książka+słonecznik... i chyba zacz tak uczynię
sorki że tak się Wam tu wymarudziłam, ale jakoś tak lżej się robi...