Domka no niestety nacięli. Prawie do końca udawało się bez no ale jednak trzeba było. A teraz cierpię :-(
marrika wzięli go na noc bo mnie położyli na tą jedną noc na oddział patologii. Na położnictwie akurat nie było miejsca takie oblężenie. Ale dla mnie to było ok bo po porodzie przytrafiło mi się omdlenie i nie kazali mi już potem wstawać w nocy tylko leżeć więc i tak nie miałabym jak się nim zająć.
garmelka ha ha no mam nadzieję że mój Ksawery nie skończy tak jak ci panowie
Pierwsza kąpiel za nami, teraz korzystając z tego że maluszek śpi naskrobię może kilka słów o porodzie
No więc zgłosiłam się do szpitala w piątek zgodnie ze skierowaniem od doktorka i byłam przekonana że położą mnie na oddział i najwcześniej następnego dnia będą coś działać. Skurcze miałam w ten dzień od rana ale nie były one jakieś regularne więc podejrzewam że tak jak wcześniejsze rozeszłyby się po kościach. Nie zjadłam obiadu bo miałam zamiar go wsunąć po rozpakowaniu się na oddziale ;-) (i to był błąd bo następny posiłek był dopiero po porodzie). Doktorek zbadał mnie tak że zobaczyłam gwiazdy ale potem sam się przyznał że to celowo

po czym powiedział "no to przebierać się i na porodówkę" Ja oczywiście w szoku

no ale cóż, klamka zapadła.
Na początku zrobili mi lewatywkę, potem położna zapodała jakieś czopki ale że coś to powoli szło to w końcu zlecili oxy. No i wtedy to już ładnie ruszyło z górki. O 17 gdzieś zaczęły się regularne skurcze co 5 min a o 17:30 chyba było już 6 cm... Położna zaproponowała zzo ale stwierdziłam że jeszcze jest w miarę do wytrzymania więc chwilę możemy się wstrzymać. Ale pół godziny później już nie protestowałam...

Pod prysznicem skurcze stały się naprawdę silne i czułam w środku jak się szyjka rozchodzi. O 18:30 podali mi znieczulenie, potem jeszcze jedną dawkę bo pierwsza jakoś tak średnio podziałała i zaraz po 19 miałam już pełne rozwarcie co pozwoliłam sobie skomentować słowami "o k***wa"

Tak się akurat fajnie złożyło że na etapie parcia zzo zaczęło działać najmocniej i dzięki temu nie czułam wcale bólu

Wyparcie małego zajęło mi dosyć długo bo prawie godzinę ale że nie bolało to nie czułam się tym też jakoś zmęczona. No i po 20 Ksawery wyskoczył na świat :-)
Potem miałam jeszcze przeboje bo łożysko nie wyszło w całości więc musieli uśpić mnie na 10 min i zrobić czyszczenie macicy :-( a jak już przyszliśmy z B. na salę w oddziale i chciałam się wykąpać to zemdlałam w drodze do łazienki. Mimo tych akcji poród wspominam naprawdę dobrze i jestem raczej pozytywnie zaskoczona

Uważam jednak że 70% tego "sukcesu" to dobra (czyli taka której zależy na rozwoju akcji) położna + zzo. Reszta to tylko własne i chęci i nastawienie.
Poza tym jestem dumna z mojego mężulka bo spisał się naprawdę na medal

Mega mnie motywował jak już było parcie, trzymał razem z położną za nogi i mówił czy już widać małego i ile go wyszło. A to mi dużo dawało. Wiem że nie każda kobieta chce żeby ich partner patrzył właśnie tam przy porodzie ale mój akurat sam zapytał czy mógłby a ja powiedziałam mu że jeśli jemu to nie przeszkadza to mnie tym bardziej nie. A na końcu jak już przyszły lekarki z neonatologii to były w ciężkim szoku bo po pierwsze ja rodziłam z uśmiechem na ustach co się rzadko zdarza a mąż krzyczał na całą porodówkę "dajesz, dajesz, jeszcze tylko troszkę, już widać włoski"

Położna już wtedy oddała mu pałeczkę i nawet nic nie mówiła he he. Także małego wyjął ze środka mąż i on położył mi go na brzuszku

Na końcu położna powiedziała tylko że rzadko coś takiego widzi i takie porody to powinno się nagrywać
Z rzeczy technicznych to:
- nie przydały mi się w ogóle te jednorazowe majtki siatkowe, jak je założyłam to się okazało że są beznadziejne, za to te wielorazowe z canpolu cały czas używałam w szpitalu. Miałam tylko 2 szt ale wystarczyło bo prałam sobie w wodzie z mydłem i szybko schły
- podkłady poporodowe okazały się najlepsze z canpolu, szpital zapewniał z belli ale dla mnie okropne były, strasznie się tak jakoś przyklejały do rany

więc wolałam swoje z canpolu
- mega przydatna okazała się poduszka jasiek którą wzięłam sobie z domu, zarówno dla mnie do spania jak i do położenia na niej dziecka potem
Jak coś więcej mi się przypomni to dopiszę. Sorki za długość posta ;-)
Mona Tobie postaram się napisać jutro.