Ho ho! Poszalały dzisiaj z tym pisaniem
martuśka do wczoraj podpisałabym się pod Twoim postem ;-) A teraz to już tylko w połowie, bo ostatnie wyniki w ręku (przy okazji - NIE MAM PACIORA
jupi! A za pierwszym razem był
), więc w sumie od dziś spokojniejsza jestem
Antiope :-) No niestety - nie dasz WYRAŹNEJ instrukcji, to nie wiadomo czego się spodziewać ;-)
A z czasem to ja się już od 3 miesięcy proszę, żeby M drzwi od sypialni nasmarował i od 2 dni robi to "już, na pewno" a dziś w nocy znowu będą skrzypieć...
Iguana to Ci mąż zaserwował akcję tuż przed porodem - cholera, chyba bym na wycieraczkę wyrzuciła. Ale dobrze, że już masz przy sobie Zosię - mam nadzieję, że nerwy pójdą na bok.
A tekst "znowu moja wina" to znam aż za dobrze - wrrrr!
Agnes powiedziałabym , że o miłe gesty to można też ładnie i miło poprosić. A w Twoim stanie i sytuacji też bym go do czorta posłała
Takhisis no niewesoło - wiesz już - mam nadzieję, że uda się wszystko wyprowadzić na prostą
zabka coś w tych liściach malin musi być - mi za pierwszym razem właśnie długość skurczów nie pasowała, bo krótkie były i stąd nie wierzyłam, że to już. Super, że tak ładnie i szybko Ci poszło - teraz cieszcie się sobą w domowym zaciszu.
Carla na tym samym wózku jedziemy ;-) Też GBS ujemny i wizyta za dwa tygodnie :-)
Sex - przyznaję, że w pierwszej ciązy M miał mniej oporów; a teraz tylko łazi i marudzi (a korzystać nie chce - jego strata); jednak za jakiś tydzień to i tak go zaciągnę, gdzie trzeba
karoola nie pamiętam już dokładnie, ale ja chyba robiłam sobie te liście 3 razy dziennie, a na pewno 2 (często mieszałam to z inną herbatą i teraz też tak będę robić - zaczynam od jutra)
Rajani to szybciutko Cię puścili czy mi się już pomieszało? Życzę Ci, żeby rana szybko przestała dokuczać - na pewno z każdym dniem będzie coraz lepiej i łatwiej. Dobrze, że masz pomoc rodziców - to jednak zawsze sporo.
A o karmienie walcz - pamiętam w szpitalu dziewczynę z którą leżąłam na sali - po cc była i też walczyła mimo bólu, poranionych sutków, pracowała laktatorem, przystawiała dziecko - potem z osłonkami, aż w końcu mleko poleciało strumieniem; nigdy nie zapomnę jej łez radości. Wytrwałości, a myślę, że się Wam uda
persefona no to masz co robić. Oj z bólem myślę o tych początkach zaledwie dwójką....
A u nas ze spaniem póki co fajnie - zasypianie nie stwarza na razie większych problemów - powiedziałbym nawet, że szybciej zasypia niż we wspólnym łóżku, choć siedzę przy nim i musi mieć ze mną fizyczny kontakt, więc głaszczę, przytulam... Większą część nocy przesypia na razie u siebie, a potem wędruje do mnie. Jeśli to wędrowanie będzie coraz później, to zostaniemy przy obecnym systemie (nie mam nic przeciwko, żeby rano przylazł i się przytulił na tę godzinkę, dwie do mnie). Ale jeśli wciąż będzie się przenosił zbt szybko (wiadomo - nie liczę na natychmiastowy sukces w 100%), to najpewniej przestawimy jego łóżeczko do naszej sypialni, że jak się już przeniesie do mamy, to nie będziemy musieli się gnieść jak sardynki w puszce.
Myślę, że w tej kwestii też wiele zależy od indywidualnego charakteru dziecka. Podobnie jest zresztą z nocnym karmieniem i przesypianiem całej nocy - jedne dzieci wchodzą w ten etap z łatwością w wieku 4 miesięcy, inne dopiero w wieku 2-3 lat.