Dzięki dziewczyny. Mama na razie bez zmian. Dziś wieczorem jedziemy, więc jutro rano ją zobaczę. A tak ogólnie dół. Nie chce mi się nic. Najchętniej to bym się napiła, i to duuuuużo. I wyłączyła świadomość na najbliższy miesiąc.
reklama
Danusiu tulę mocno :*
Patrycja zdrówka dla Ciebie i szybkiego powrotu sił.
Wiecie, że się już pojawił Październik 2012... to już tyle lat siedzimy na tym forum
Widzę że rodzeństwo paździoszków pięknie się rozwija. U nas waga i wzrost oszałamiający aż 73 cm i 7700 wagi ( ten wzrost oczywiście po odpowiednim naciągnięciu )
Patrycja zdrówka dla Ciebie i szybkiego powrotu sił.
Wiecie, że się już pojawił Październik 2012... to już tyle lat siedzimy na tym forum
Widzę że rodzeństwo paździoszków pięknie się rozwija. U nas waga i wzrost oszałamiający aż 73 cm i 7700 wagi ( ten wzrost oczywiście po odpowiednim naciągnięciu )
Trina - współczuję bardzo i trzymam kciuki za Twoją mamę !!
Agamir, Wanilia - u nas tak samo.... złość, że np. złamałam banana na pół..i takiego on nie będzie jadł...chce nowego... staram się dawać mu w takiej formie w jakiej preferuje, ale czasem jest już za póóźno...zresztą..takich powodów do wrzasku jest sporo codziennie ...
Evelajna - jak podróż ??
A u nas w porządku... w piątek sama z chłopakami wybrałam się do teściów...podróż długa, bo najpierw 1,5h do częstochowy, tam 2 godziny przerwy na zakupy, kawkę, karmienie jednego i drugiego i dalej 2 godziny... M dojechał do nas w sobotę.... było bardzo fajnie, choć Teście mają świra na punkcie jedzenia..biegają za Szymkiem non stop pytając się go co cjhce zjeść i martwią się, że nic nie je, pomimo, że je sporo.....
No i od niedzieli nie karmię Adama ... więc tylko czekam na weekend i.... %%%%%%%%%%%%%%%%%% Wcześniej nie piję, bo dietkuję, ale w weekend zrobię sobie dyspenzę....
Agamir, Wanilia - u nas tak samo.... złość, że np. złamałam banana na pół..i takiego on nie będzie jadł...chce nowego... staram się dawać mu w takiej formie w jakiej preferuje, ale czasem jest już za póóźno...zresztą..takich powodów do wrzasku jest sporo codziennie ...
Evelajna - jak podróż ??
A u nas w porządku... w piątek sama z chłopakami wybrałam się do teściów...podróż długa, bo najpierw 1,5h do częstochowy, tam 2 godziny przerwy na zakupy, kawkę, karmienie jednego i drugiego i dalej 2 godziny... M dojechał do nas w sobotę.... było bardzo fajnie, choć Teście mają świra na punkcie jedzenia..biegają za Szymkiem non stop pytając się go co cjhce zjeść i martwią się, że nic nie je, pomimo, że je sporo.....
No i od niedzieli nie karmię Adama ... więc tylko czekam na weekend i.... %%%%%%%%%%%%%%%%%% Wcześniej nie piję, bo dietkuję, ale w weekend zrobię sobie dyspenzę....
U nas 75 cm i 6820 a jeszcze 5 miesięcy nie maWidzę że rodzeństwo paździoszków pięknie się rozwija. U nas waga i wzrost oszałamiający aż 73 cm i 7700 wagi ( ten wzrost oczywiście po odpowiednim naciągnięciu )
ppatqa
Październikowe mamy'08
- Dołączył(a)
- 26 Styczeń 2008
- Postów
- 4 682
witam
Kamil co chwia o coś jęczy, ale mówie ze pogadamy jak przestanie jęczeć, a jak się untuje na coś to mówie ze zaraz pójdzie na schody, a jak mocno przegnie to stracsze ze pójdzie na ganek i działa
Cycek za to gania na czworaka id szafki pod tv do naroznika i tak przy nich wstaje, czy po Kamilu, czy po nas. z jedzeniemjak dam stałe- jak iszkopt czy banan to chce, ale ja mam pietra, a tak to jedzenie beeee, a na cyca az smieje sie na głos, pozatym nawija dada i dajdaj no i mój ma 74 i waży 9,5
Kamil co chwia o coś jęczy, ale mówie ze pogadamy jak przestanie jęczeć, a jak się untuje na coś to mówie ze zaraz pójdzie na schody, a jak mocno przegnie to stracsze ze pójdzie na ganek i działa
Cycek za to gania na czworaka id szafki pod tv do naroznika i tak przy nich wstaje, czy po Kamilu, czy po nas. z jedzeniemjak dam stałe- jak iszkopt czy banan to chce, ale ja mam pietra, a tak to jedzenie beeee, a na cyca az smieje sie na głos, pozatym nawija dada i dajdaj no i mój ma 74 i waży 9,5
witam wieczornie
Z mamą niestety jest źle. Nie wiem czy pamiętacie ale jak byłam w ciąży z Maćkiem miała udar, po którym nie wróciła już do sił. Była w takim stanie, że musiała mieć opiekę 24 h. PRzez pewien czas mieszkała z nami, niestety musiałam wrócić do pracy i nie mogłam się nią dłużej zajmować. Znaleźliśmy jej dom opieki, w którym do teraz przebywała. Po przenosinach do Gda, tam też szukaliśmy w końcu się udało ale niestety stan mamy się pogorszył w grudniu. Lekarz powiedziała, że musi nabrać sił, żeby mówić o transporcie. A ona za bardzo nie chciała ani lekarstw jeść, ani jedzenia ani pić. Miała podłączane kroplówki, ale niestety odwodniłą się i dostała dużej anemii. W końcu nie byli w stanie jej wkłuć kolejnej kroplówki, bo żyły zaczęły pękać. No i poprosili o pomoc pogotowie. Lekarz nie chciał zabierać jej do szpitala, ale pielęgniarka go uprosiła, a że młody był, więc jeszcze nie wypalony. A w szpitalu okazało się, że to tylko wierzchołek góry. Badania wykazały jakiś stan zapalny w jamie brzusznej, coś nie tak ze sprawami kobiecymi i nerkami. I właściwie lekarze nie wiedzą co jej jest. Czy to jakieś zakażenie czy nowotwór. Mają ponawiać badania. W każdym razie lekarz prowadzący powiedział nam dziś, że on raczej nie sądzi, że mama wyjdzie ze szpitala i że to jest kwestia najbliższego tygodnia. Jak ją zobaczyłam z tymi wszystkimi rurkami i widać było, że ją boli, to chciałabym dla niej, żeby się jak najszybciej to cierpienie skończyło, skoro faktycznie ma tak być. Najgorsze to patrzeć na ból bliskiej osoby. A ja moge tu zostać najdalej do niedzieli. M musi wracać do pracy, a samej mnie przeciez nie zostawi. Dół jednym słowem. powinnam teraz przygotowywać sie do porodu a planuję pogrzeb. Ot ironia losu.
Z mamą niestety jest źle. Nie wiem czy pamiętacie ale jak byłam w ciąży z Maćkiem miała udar, po którym nie wróciła już do sił. Była w takim stanie, że musiała mieć opiekę 24 h. PRzez pewien czas mieszkała z nami, niestety musiałam wrócić do pracy i nie mogłam się nią dłużej zajmować. Znaleźliśmy jej dom opieki, w którym do teraz przebywała. Po przenosinach do Gda, tam też szukaliśmy w końcu się udało ale niestety stan mamy się pogorszył w grudniu. Lekarz powiedziała, że musi nabrać sił, żeby mówić o transporcie. A ona za bardzo nie chciała ani lekarstw jeść, ani jedzenia ani pić. Miała podłączane kroplówki, ale niestety odwodniłą się i dostała dużej anemii. W końcu nie byli w stanie jej wkłuć kolejnej kroplówki, bo żyły zaczęły pękać. No i poprosili o pomoc pogotowie. Lekarz nie chciał zabierać jej do szpitala, ale pielęgniarka go uprosiła, a że młody był, więc jeszcze nie wypalony. A w szpitalu okazało się, że to tylko wierzchołek góry. Badania wykazały jakiś stan zapalny w jamie brzusznej, coś nie tak ze sprawami kobiecymi i nerkami. I właściwie lekarze nie wiedzą co jej jest. Czy to jakieś zakażenie czy nowotwór. Mają ponawiać badania. W każdym razie lekarz prowadzący powiedział nam dziś, że on raczej nie sądzi, że mama wyjdzie ze szpitala i że to jest kwestia najbliższego tygodnia. Jak ją zobaczyłam z tymi wszystkimi rurkami i widać było, że ją boli, to chciałabym dla niej, żeby się jak najszybciej to cierpienie skończyło, skoro faktycznie ma tak być. Najgorsze to patrzeć na ból bliskiej osoby. A ja moge tu zostać najdalej do niedzieli. M musi wracać do pracy, a samej mnie przeciez nie zostawi. Dół jednym słowem. powinnam teraz przygotowywać sie do porodu a planuję pogrzeb. Ot ironia losu.
reklama
A
agamir
Gość
Dansiu tule. Życie coś się konczy i coś zaczyna. Nie jest to łatwy czas dla Ciebiedla Was. Ale jeszcze moze wyjdzie z tego.
Podziel się: