Hej dziewczyny. mam termin na początek marca.
Urodziłam pierwszego syna 8 lat temu. Mój poród wyglądał następująco....
Przyjechałam na patologię ponieważ byłam tydzień po terminie porodu i ledwo chodziłam ze względu na rwę kulszową. Lekarz stwierdził że lepiej będzie bym jednak położyła się już na oddział aby można było wywołać poród.
Najpierw chcieli mnie przetrzymać tydzień później 4 dni odczulania ale kategorycznie się nie zgodziłam bo czekać to ja sobie mogę w domu. Koniec końców po "błagalnej awanturze" Olali odczulanie na oxy 4 dni i zrobili tylko 2 i to od razu.
10 dni po terminie miałam wywoływanie. Nic nie dało położyli mnie z powrotem na oddział i mimo odłączonej kroplówki skurcze miałam od 13 do 15 następnego dnia. Wzięli mnie na usg gdzie 3 lekarzy stwierdziło twardą długą szyjkę i rozwarcie na 1 cm. Mówili że nie urodzę. A poród był w trakcie. Skurcze się nasilały. Trafiłam na porodówkę po godzinnym ktg. Poprosiłam o znieczulenie z którym tak długo zwlekali że zaczęły się bóle parte. W między czasie zemdlałam z bólu 3 razy i cucili mnie dosłownie spoliczkowaniem mnie i krzykiem że mam się ogarnąć bo nie urodzę albo zabiję własne dziecko (tak tymi słowami). kiedy już miałam 10 cm rozwarcia, po 20 minutach przyszła do mnie babka twierdząc że mam dalej twardą szyjkę i poszła. miałam przebijany pęcherz płodowy (w wannie) i trafiłam na sale.
Nie bylo przy mnie nikogo tylko usłyszałam że mam nie przeć. po kolejnych 20 minutach mój wtedy obecny mąż zaczął krzyczeć że widać główkę. Nagle koło mnie pojawiło się chyba z 10 osób. Gdyby nie on urodziłabym na podłogę. Podczas bóli partych kolejny raz straciłam przytomność. Oczywiście ojciec dziecka zaczął krzyczeć że to kpina i że złoży na nich skargę. W ciągu 6 godzin był tylko ON i co godzinę położna sprawdzać rozwarcie. W końcu przyszedł na świat mój syn o godzinie 20. W dokumentacji medycznej NIKT nie opisał nic. Wg nich poród przebiegał bezproblemowo. A ja byłam szyta i wewnątrz i zewnętrznie.
Obecnie robi mi się słabo na samą myśl porodu lekarz prowadzący ze względu na to iż łożysko nie chciało się podnieść (zasłaniało szyjkę) stwierdził że zastanowimy się nad CC. Przyznam się miód na moje serce. Wiem że boli, wiem że dochodzenie do siebie również trwa dłużej ale po porodzie naturalnym prócz psychicznej niechęci dość długo dochodziłam do siebie. Do dnia dzisiejszego nie trzymam moczu, jak tylko poczuję że muszę skorzystać z toalety w poważniejszej sprawie musze iść od razu bo nie potrafię trzymać. Krew i ból podczas zbliżeń mimo świetnych wyników wszystkich badań, hemoroidy po porodzie przez lat 8 choć myślę że to raczej normalne. Łozysko się podniosło już szyjki nie zasłania a do mnie powrócił ogromny strach. Czasem budzę się w nocy i płaczę.
Boję się, po prostu się boję. Co robić? Cesarka na życzenie 3500 tys. obecnie nie jestem w posiadaniu takiej kwoty a czas mi ucieka...
Urodziłam pierwszego syna 8 lat temu. Mój poród wyglądał następująco....
Przyjechałam na patologię ponieważ byłam tydzień po terminie porodu i ledwo chodziłam ze względu na rwę kulszową. Lekarz stwierdził że lepiej będzie bym jednak położyła się już na oddział aby można było wywołać poród.
Najpierw chcieli mnie przetrzymać tydzień później 4 dni odczulania ale kategorycznie się nie zgodziłam bo czekać to ja sobie mogę w domu. Koniec końców po "błagalnej awanturze" Olali odczulanie na oxy 4 dni i zrobili tylko 2 i to od razu.
10 dni po terminie miałam wywoływanie. Nic nie dało położyli mnie z powrotem na oddział i mimo odłączonej kroplówki skurcze miałam od 13 do 15 następnego dnia. Wzięli mnie na usg gdzie 3 lekarzy stwierdziło twardą długą szyjkę i rozwarcie na 1 cm. Mówili że nie urodzę. A poród był w trakcie. Skurcze się nasilały. Trafiłam na porodówkę po godzinnym ktg. Poprosiłam o znieczulenie z którym tak długo zwlekali że zaczęły się bóle parte. W między czasie zemdlałam z bólu 3 razy i cucili mnie dosłownie spoliczkowaniem mnie i krzykiem że mam się ogarnąć bo nie urodzę albo zabiję własne dziecko (tak tymi słowami). kiedy już miałam 10 cm rozwarcia, po 20 minutach przyszła do mnie babka twierdząc że mam dalej twardą szyjkę i poszła. miałam przebijany pęcherz płodowy (w wannie) i trafiłam na sale.
Nie bylo przy mnie nikogo tylko usłyszałam że mam nie przeć. po kolejnych 20 minutach mój wtedy obecny mąż zaczął krzyczeć że widać główkę. Nagle koło mnie pojawiło się chyba z 10 osób. Gdyby nie on urodziłabym na podłogę. Podczas bóli partych kolejny raz straciłam przytomność. Oczywiście ojciec dziecka zaczął krzyczeć że to kpina i że złoży na nich skargę. W ciągu 6 godzin był tylko ON i co godzinę położna sprawdzać rozwarcie. W końcu przyszedł na świat mój syn o godzinie 20. W dokumentacji medycznej NIKT nie opisał nic. Wg nich poród przebiegał bezproblemowo. A ja byłam szyta i wewnątrz i zewnętrznie.
Obecnie robi mi się słabo na samą myśl porodu lekarz prowadzący ze względu na to iż łożysko nie chciało się podnieść (zasłaniało szyjkę) stwierdził że zastanowimy się nad CC. Przyznam się miód na moje serce. Wiem że boli, wiem że dochodzenie do siebie również trwa dłużej ale po porodzie naturalnym prócz psychicznej niechęci dość długo dochodziłam do siebie. Do dnia dzisiejszego nie trzymam moczu, jak tylko poczuję że muszę skorzystać z toalety w poważniejszej sprawie musze iść od razu bo nie potrafię trzymać. Krew i ból podczas zbliżeń mimo świetnych wyników wszystkich badań, hemoroidy po porodzie przez lat 8 choć myślę że to raczej normalne. Łozysko się podniosło już szyjki nie zasłania a do mnie powrócił ogromny strach. Czasem budzę się w nocy i płaczę.
Boję się, po prostu się boję. Co robić? Cesarka na życzenie 3500 tys. obecnie nie jestem w posiadaniu takiej kwoty a czas mi ucieka...