A ja zaczelam palic w liceum, palilam do polowy III klasy, poznalam fajnego faceta i rzucilam. Na 3 lata. Potem sie rozstalismy i zaczelam znowu (w miedzyczasie sporadycznie popalalam). Wrocilismy do siebie, ale juz nie czulam potrzeby rzucenia - przy czym nalogowcem nigdy nie bylam, bo papieroska lubilam zapalic tylko ze wzgledu na to, ze mi smakowaly i palenie sprawialo przyjemnosc. Jak nie chcialam to nie palilam. Moglam nie palic miesiac, dwa, trzy, a potem przez miesiac palic po 3 papierosy dziennie i znowu przez tydzien - dwa nic, i tak bez konca... Jak zaczelam sie spotykac z moim mezem (przeciwnikiem palenia) to obiecalam sobie, ze majac niepalacego faceta tez rzuce. Ale jeszcze przez dwa i pol roku popalalam niekiedy(ale tez rzadko).
Teraz od roku nie pale praktycznie w ogole (dwukrotnie mialam ochote zapalic tak sobie, ale po dwoch zaciagnieciach sie bylo mi niedobrze - znaczy to, ze przestalo mi juz sprawiac przyjemnosc i przestalam w ogole). Teraz nie przychodzi mi do glowy nawet przebywac w towarzystwie osob, ktore pala- nie dlatego, ze sama bym miala chec, ale dlatego, ze mi niedobrze. Chodze teraz tylko do lokali, w ktorych palic nie wolno.
Jestem jedna z tych osob, ktore w nalog nikotynowy nigdy nie wpadly, mimo prawie dziesiecioletniej historii z paleniem. Nigdy nie mialam glodu nikotynowego i musze powiedziec, ze jestem z tego powodu naprawde szczesliwa. Wiem, jak mecza sie osoby, ktore rzucaja i nie moga tego zrobic - przez pewein czas nawet nie wiedzialam, o czym oni mowia, przeciez jak ktos chce, to po prostu przestaje palic i tyle... Ale bylam przez dwa tygodnie z przyjaciolka, ktora niemalze po scianach sie rzucala i wyla za papierosem (palila dwie do trzech paczek dziennie)...
Poza tym wiedzialam, ze bede chciala zajsc w ciaze i chcialam miec zdrowy organizm, dlatego tez alkohol rowniez przestalam pic juz jakis czas temu
Zycze duzo sily tym, ktore chca rzucic palenie i duzo usmiechu tym, ktore juz rzucily