Ja palilam do konca ciazy...
sama ciaza byla dla mnie stanem wrecz abstrakcyjnym w kategoriach pojmowania "dziecka"... albo jest dziecko, albo go nie ma... nie widac, to nie ma... taki byl moj sposob widzenia...
wiedzialam, ze powinnam nie palic, ale kazde myslenie o tym czy uwagi ludzi sprawialy, ze siegalam po papierosa...
palilam oczywiscie mniej niz przed ciaza, okolo 5 na dobe, caly czas majac nadzieje, ze przyjdzie dzien, kiedy nie zapale w ogole
... jeszcze w drodze na porodowke czekajac na taxi wypalilam 3 pod rzad...
to jest sila nalogu, ze czlowiek nie potrafi sie wyzbyc i nie dopuszcza zagrozenia dopoki go faktycznie nie doswiadczy...
dlatego nie wierze w te heroiczne opowiesci, ze wszystkie palaczki jak tylko dowiedzialy sie o ciazy to rzucily... czesc owszem, ale nie w takiej liczbie jak deklaruja...
co mnie najbardziej zastanawia... co jakis czas na roznych forach pojawiaja sie posty dot. palenia i brzmia mniej wiecej tak: "ja nie pale ale mnie interesuje" - czy cos w tym stylu...
no na dobra sprawe jak mnie cos nie dotyczy to raczej malo mnie interesuje... ja nie pytam jak sobie radzic z plaskostopiem sama go nie majac... :
ale wracajac do sprawy....
kiedy zobaczylam Krasnala na oczy pozalowalam kazdego papierosa, ktorego wypalilam w ciazy... odechcialo mi sie palic...
raz tylko zapalilam - kilka pod rzad - kiedy mi go z zoltaczka zabrali na fototerapie... pokarmu i tak jeszcze nie mialam, gdyby bylo inaczej, moze bym nie zapalila...
co do szkodliwosci... na pewno palenie nie pomaga, ale kiedy slysze opinie sprowadzajace cala istote macierzynstwa do tego czy sie pali czy nie... to wzrokiem zaczynam szukac paczki... na szczescie jej nie ma...
moje dziecko urodzilo sie zdrowe, teraz pieknie sie rozwija - nawet za szybko jak na moj gust, ale skutki palenia byly...
... jego morfologie okreslono jako "dubeltowa"... bylo za malo osocza a sama krew byla za gesta, wszystkie parametry w gornej granicy normy... i przez to przedluzala mu sie zoltaczka... fototerapia nie przynosila zadnych skutkow i w szpitalu lezelismy 11 dni...
cale szczescie, ze poziom bilirubiny byl niewiele podwyzszony
gdyby byl wysoki, moglby spowodowac nieodwracalne zmiany w mozgu mojego dziecka... i posrednio bylo by to za sprawa mojego palenia...
dlatego na pewno lepiej jest nie palic, ale tez nie powiem, ze to najgorsze co matka moze zaserwowac dziecku...
negatywne skutki palenia moga wystapic, ale nie musza... i mysle, ze gorsza jest matka zestresowana glodem nikotynowym niz palaca - oczywiscie nie mowie o bezkarnym pochlanianiu paczki dziennie...
uuuff... dlugie to wyszlo...