Skopiuje tez moja wiadomość, bo juz nie wiem kto gdzie pytal co u mnie
Czesc:*
Milo, ze pytacie.
Poniedzialek byl bardzo ciezki... mialam wrazenie, ze na nowo zegnamy sie z Frankiem.. o ile pobyt na cmenatrzu nie robi na mnie wrazenia to w poniedziałek siedzialam tam i ryczalam... co chwile staralismy sobie znalezc jakies zajecie byleby ten dzien przelecial... duzo rozmawialiśmy.. ogladalismy nasze zdjecia z Frankiem, które zrobilismy w szpitalu (wczesniej byly one u moich rodziców, bo ja nie bylam gotowa , zeby je obejrzeć...) mam wrazenie, ze zamknelismy pewien etap..
Wczoraj obudzilam sie i poczulam sie troche lzej... a co dalej bedzie to czas pokaze.
Bylismy wczoraj u psychologa , fajnie, ze specjalista tez widzi postęp i teraz bedziemy chodzic tylko raz w miesiacu, a nie co 2 tyg.. wiem, ze gdyby nie jej pomoc nie bylabym teraz tu gdzie jestem...
Boje sie tylko, ze jak nie uda mi sie zajsc w ciaze to wtedy dopadnie mnie zalamanie... a nie moge sobie na to pozwolic, bo w koncu musze kiedyś wrocic do pracy...
No i to tyle u mnie...