Właśnie zjadłam jabłko i kromkę z papryką, pomidorem i ogórkiem. Staram się jeść w miarę jak mi kobietki pozwolą, wczoraj np. szłam na posiedzenie 3h bo co odkładałam jedną do wyrka, to druga syrenka się włączała
Wisz, mi lekarka, w szpitalu, powiedziała żeby ranę myć szarym mydłem, osuszać papierowym ręcznikiem (miękkim) i kupić sobie pas, który uniesie brzuch do góry, żeby rana się, jak to ujęła, nie kisiła. Opatrunek zdjęli mi przed wyjściem i powiedzieli żeby nie używać nic na ranę, tylko dać jej oddychać. Sam pas używam na noc (baardzo mi pomaga przy podnoszeniu się i leżeniu na boku) i rano, dopóki nie robi mi się za gorąco, w dzień to po prostu odpada. Poza tym dużo się siedzi, także chciał nie chciał ranę mi zasłania flaczek.
A poza tym powiem, że tak cholernie bałam się tego cc, a wcale nie było najgorzej... pierwsze dni masakra, bo rana ciągnęła, ale na ketonalu i apapie człowiek gotowy jest na wszystko. A tak serio, bardziej bolało mnie zakładanie wenflona niż wkłucie w plecy, jeszcze mi brzuch kazali wciągać
I co będę przeżywać jak mrówka okres, to uczucie kiedy znieczulenie jest aplikowane, jak by ktoś w nogi nalewał ciepłej wody. Czego się jeszcze obawiałam, to że rana mi się babrać będzie, a goi się ładniutko, także nie ma tego złego.
Karmię i tak i tak, bo nie jestem w stanie ogarnąć cyckami moich księżniczek. Marta od samego początku pięknie ssie, Emilka poharatała mi sutki i jest praktycznie tylko na mm, teraz jakoś jej się pozmieniało i jak bym się uparła, to mogłabym tylko na cycu je trzymać, ale przy moim biuście to odpada, bo jedna i druga długi je, a jak zaczynają koncert na dwa gardła, to ja się poddaję (nie ma możliwości zainstalowania obu jednocześnie do cycków).
A schodząca opuchlizna też robi swoją robotę, bo jak w szpitalu mi troszkę poschodziło, to po cc spuchłam podwójnie, aż do kolan miałam spuchnięte nogi, ręce mi tak popuchły, że wyglądałam jak ludzik Michelin. Po swojej twarzy też widzę, że i tam coś się poodkładało, bo jak zasuszony trup wyglądam [emoji14] Ważyłam się 2 dni po porodzie, to wiem, że sama ciąża ważyła u mnie niecałe 8kg (mimo sporej wagi dziewczynek).
No i mało jem, bo apetyt nie dopisuje, nadrabiam wodą. Mało śpię.. no i stres jak dziewczynki na raz płaczą, to jest chyba najgorsze.