asinka85
Mama Tymona i Niny :-*
Więc teraz czas na mnie...
Jak wiecie trafiłam do szpitala 5.03.niby na obserwację na kilka dni z racji nadciśnienia i cukrzycy. Przez cały pobyt miałam robiony 2 razy krótki test z oxy, do 3 pierwszych skurczy. Po pierwszym razie do połowy nocy męczyłam się ze skurczami, ale znośnymi, bo spałam, a po drugiej nic kompletnie się nie działo. Powiedziałam lekarzom, że nie chcę już oxy, bo czekam do 18go, a i tak szyjka była długa i twarda, rozwarcie na palec. No, ale dzidzi chyba spieszyło się do Nas, bo 14go o 6 rano jak wstawałam na siku pociekło mi po nogach. Pomyślałam o wodach, ale nie miałam zamiaru mówić nic położnym póki nie sprawdzę. Napisałam tylko Sz.smsa, że raczej dzisiaj urodzę. Pozbierali się z Tymkiem do teściów. A ja poszłam do tej ubikacji i zauważyłam krew, więc się przeraziłam i powiedziałam położnej. Podłączyła mnie pod KTG i skurcze pisały się tak max.na 50, więc nic specjalnego, bardziej mnie mdliło jak na @. Dopadł mnje ordynator, zbadał i kazał zię spakować i na porodówkę. Tak mnie popędzali, a na porodówce brak miejsca. Stałam tam jak głupia z 1,5 h. Skurczy dalej brak. Zaczęło mi się robić słabo, bo cukier spadł. Wysłali mnie, żebym coś słodkiego zjadła i zabrała ze sobą. Sz.przyjechał, a mnie dalej nie położyli. W końcu podpięli mnie pod KTG i pisały mi się tak skurcze na 50-60, dość regularnie co 5-7 min. Podpięli mi oxy o 11ej i ruszyły się konkretniejsze skurcze, ale jeszcze nie powalały. Rozwarcie zrobiło się na 4cm. Mówię położnej, że teraz najgorsze, bo dojdzie do 7 cm i znowu męczarnia, a ona, że przy drugim idzie szybciej. I faktycznie, przyszła mnie zbadać za 0,5h, a tu pełne rozwarcie A, i dowiedziałam się, że to nie wody mi rano poleciały i tylko taki rzadki czop z krwią. Pęcherz płodowy przebijali mi na porodówce, nic miłego, ale po tym skurcze się ruszyły i już nie było tak wesoło. Po 12ej zaczęły się skurcze parte, a przy Nas nie było żadnej położnej, bo w tym czasie rodziły 3 babki i był młyn. Także zdążyłam tylko krzyknąć, że idzie skurcz i główka. Babka przylatuje, a główka już między nogami, więc przy następnym partym kazała mi nie pchać, tylko oddychać tak jak mi kazała, a przy 3cim partym Mała wyskoczyła i mega ulga. Zero nacinania i 2 szwy na śluzówkę pochwy, więc minimalne straty Sz.przeciął pępowinę i wywieźli Nas na korytarz i 2 h kangurowania. Przystawiałam Małą do cyca, ale pokarmu brak. Przyszedł dopiero w nocy, a Małą dokarmiali butlą, bo miała za duże spadki cukru.
Wszystko poszło bardzo szybko, ale niestety nie bezboleśnie ;-)
Koniec :-)
Jak wiecie trafiłam do szpitala 5.03.niby na obserwację na kilka dni z racji nadciśnienia i cukrzycy. Przez cały pobyt miałam robiony 2 razy krótki test z oxy, do 3 pierwszych skurczy. Po pierwszym razie do połowy nocy męczyłam się ze skurczami, ale znośnymi, bo spałam, a po drugiej nic kompletnie się nie działo. Powiedziałam lekarzom, że nie chcę już oxy, bo czekam do 18go, a i tak szyjka była długa i twarda, rozwarcie na palec. No, ale dzidzi chyba spieszyło się do Nas, bo 14go o 6 rano jak wstawałam na siku pociekło mi po nogach. Pomyślałam o wodach, ale nie miałam zamiaru mówić nic położnym póki nie sprawdzę. Napisałam tylko Sz.smsa, że raczej dzisiaj urodzę. Pozbierali się z Tymkiem do teściów. A ja poszłam do tej ubikacji i zauważyłam krew, więc się przeraziłam i powiedziałam położnej. Podłączyła mnie pod KTG i skurcze pisały się tak max.na 50, więc nic specjalnego, bardziej mnie mdliło jak na @. Dopadł mnje ordynator, zbadał i kazał zię spakować i na porodówkę. Tak mnie popędzali, a na porodówce brak miejsca. Stałam tam jak głupia z 1,5 h. Skurczy dalej brak. Zaczęło mi się robić słabo, bo cukier spadł. Wysłali mnie, żebym coś słodkiego zjadła i zabrała ze sobą. Sz.przyjechał, a mnie dalej nie położyli. W końcu podpięli mnie pod KTG i pisały mi się tak skurcze na 50-60, dość regularnie co 5-7 min. Podpięli mi oxy o 11ej i ruszyły się konkretniejsze skurcze, ale jeszcze nie powalały. Rozwarcie zrobiło się na 4cm. Mówię położnej, że teraz najgorsze, bo dojdzie do 7 cm i znowu męczarnia, a ona, że przy drugim idzie szybciej. I faktycznie, przyszła mnie zbadać za 0,5h, a tu pełne rozwarcie A, i dowiedziałam się, że to nie wody mi rano poleciały i tylko taki rzadki czop z krwią. Pęcherz płodowy przebijali mi na porodówce, nic miłego, ale po tym skurcze się ruszyły i już nie było tak wesoło. Po 12ej zaczęły się skurcze parte, a przy Nas nie było żadnej położnej, bo w tym czasie rodziły 3 babki i był młyn. Także zdążyłam tylko krzyknąć, że idzie skurcz i główka. Babka przylatuje, a główka już między nogami, więc przy następnym partym kazała mi nie pchać, tylko oddychać tak jak mi kazała, a przy 3cim partym Mała wyskoczyła i mega ulga. Zero nacinania i 2 szwy na śluzówkę pochwy, więc minimalne straty Sz.przeciął pępowinę i wywieźli Nas na korytarz i 2 h kangurowania. Przystawiałam Małą do cyca, ale pokarmu brak. Przyszedł dopiero w nocy, a Małą dokarmiali butlą, bo miała za duże spadki cukru.
Wszystko poszło bardzo szybko, ale niestety nie bezboleśnie ;-)
Koniec :-)