reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

opisy naszych porodow

To może i ja coś napiszę malutki bardzo spokojny więc mam troszke czasu by wam opisać nasz poród.
Więc 5-05 o godzinie 23-55 wstałam do toalety na siusiu i tak siedzę niby skonczyłam a tam leci dalej nie jestem pewna ide do pokoju biore ręcznik i czekam za minute znowu chlup tym razem z odrobiną krwi już jestem pewna punkt 24 dzwonie do M bo był na nocce i jak coś miał od razu przyjechać .Czekając na M wziełam prysznic przygotowałam się do wyjścia o 1 byliśmy na izbie bez żadnych skurczów tam wywiad badanie i 1 centymetr rozwarcia :no: więc na patologie , o 2 zaczeły się tam jakieś skurcze okresowe co 10 co 8 minut i tak do ranego obchodu o 9 na badanie i IDZIE PANI NA PORODÓWKE 3 cm rozwarcia :no: niby wiedziałam że tam pójdę ale jakoś tak się przejełam że skurcze mineły i na porodówce zanim mnie podłączyli pod kroplówkę i KTG to sobie ją zwiedziłam .Po podłączeniu do kroplóki odrazu skurcze co 3 minuty po godzinie położna zwiększyła przepływ kropluwki skurcze co 2 minuty po kolejnej godzinie co minutę M masuje mi krzyż jest jeszcze znośnie czas na badanie rozwarcie na 5 cm już troche lepiej położna złota kobieta pokazuję M jak ma mie masować przynoci mi matrac i każe klęczeć podczas skurczu że szybciej pujdzie jest coraz gorzej skurcze non stop po pól godzinie czuję pierwsze parte położna mnie na fotel jeszcze nie to :wściekła/y: wyciąga mi piłke koło łóżka podyszke na opoarcie podczas skurczów wgryzam się w poduszkę już nie mam siły M już mnie nie masuję bo mi to nie pomaga za pól godziny mówie ja już muszę przeć położna mówi nie możliwe pól godziny tamu badałam i to jeszcze za szybko ja się upieram ok na fotel o faktycznie będziemy rodzić wołają M ja coraz mniej kontroluję i tu zaczyna się najciężej poród trwał 10 minut a było najgorzej położna chciala mi oszczędzić krocza ale ja przt parciu zaczełam ją odpychać rękami i mnie nacieła bo zaczełam wariować i tak po 10 minutach urodziłam o 13-40 Filipka 2950 i 54 cm szycie da się przeżyć .
Troszke się rozpisałam ze szczegółami ale cóż wszystko jeszcze świeże :tak:
 
reklama
To teraz czas na mnie. We wtorek ok. 4. w nocy zbudziły mnie pierwsze skurcze, zaczęłam liczyć jak często występują i były regularne, co 9 minut. Pojawiały się w takich odstępach czasu może przez 1,5 godziny, a później zamiast się nasilać i zwiększać częstotliwość osłabły, więc pomyślałam, że to fałszywy alarm. Zadzwoniłam jednak na wszelki wypadek do lekarki, która kazała mi przyjechać na badanie do szpitala. Dotarliśmy tam dopiero ok. 11.30, no i okazało się, że mam już 4 cm rozwarcia. Przyjęli mnie na oddział,a mężowi kazali czekać pod drzwiami, mimo że zgłaszaliśmy poród rodziny. Podłączyli mnie do KTG, ale skurcze okazały się bardzo słabe. Położna powiedziała, że jak dobrze pójdzie, to może ok. 20-tej urodzę, ale zasugerowała kroplówkę z oxytocyną, mówiąc, że wtedy pójdzie dużo szybciej (wszystkim na tym zależało, bo tego dnia była rekordowa ilośc porodów w naszym szpitalu). Jak już podłączyli kroplówkę, po paru interwencjach telefonicznych ze strony znajomej położnej i lekarki pozwolono dołączyc do mnie mężowi. Kroplówka zaczęła działac i po ok. 0,5 h odeszły mi wody (już na łóżku porodowym). No i zaczęły się naprwdę silne skurcze, myślałam, że nie wytrzymam. Mąż przypominał mi o oddychaniu i trochę to pomagało, ale przy takim bólu ciężko się skupic na oddechu. Na szczęście nie trwało to bardzo długo, chociaż wtedy myślałam, że nigdy się nie skończą. Potem bóle parte, 3 pierwsze przetrwałam kucając obok łóżka, po nich położna kazała mi się wdrapac na łóżko, no i przeć. Parłam jakieś 4 razy, ból niesamowity, myślałam, że wszystkie wnętrzności mi popękają i się rozerwę, ale jakoś to zniosłam i po chwili - o 14. 50 zobaczyliśmy już Hanię na świecie :-). Położna położyła małą na łóżku, kazała ją mężowi przytrzymac (jeszcze nie odcieła pępowiny) i pobiegła do drugiej sali odebrac następny poród. Lekarz, który miał mnie zszywac zapytał czy zdąży jeszcze wcześniej zapalic ;-). Zdążył, bo musiałam jeszcze urodzic łożysko.
Teraz jak patrzę na małą wiem, że warto było przez to wszystko przejśc. Ból był straszny, ale szybko się o nim zapomina jak widzi się taką śliczną, małą istotkę.
 
U mnie wszystko zaczeło sie od bolu kregoslupa. Na kilka dni przed porodem cos mnie tak dziwnie zaczelo bolec ale twierdzilam ze to pewni z przesilenia ( brzuch mi sie nie obnizyl, czop nie odszedl wiec twierdzilam ze mam duzo czasu).:baffled:

6.05 od popoludnia te bole kregoslupa byly zdecydowanie wyrazniejsze niz wczesniej ale wystepowaly raz na godzine. Od godz okolo 21 co 20/10/25 minut ( czy jakos tak ale na pewno bardzo nie regularne). Stwierdzilam ze na wszelki wypadek gdyby cos mnie w nocy chwycilo pojde umyje wlosy, ogole sie, itd zeby jakos na porodowce wygladać :-D Zapisywałam skurcze ale ciagle nie regularne i okolo 1 w nocy stwierdzilam ze to na pewno nie dzis i ide spac. O 3 obudzily mnie juz dosc wyraznie bole takie jak na okres + ten straszny bol kregoslupa ( wtedy uswiadomilam sobie ze czeka mnie najgorsze czyli bole krzyzowe :szok:, i sie nie mylilam)
Meczylam sie do 5 rano, na zmiane prysznic, chodzenie po mieszkaniu prysznic itd... az wkoncu organizm zaczal sie oczyszczac i nie mialm watpliwosci ze sie zaczyna. Bole krzyzowe i skurcze zaczely byc regularne od okolo 4 tak co 20/ 15/10 minut. Obudzilam meza i po 5 zaczelismy zbierac sie do szpitala. O 6 bylismy na izbie przyjec. Zanim trafilam na badanie lekarskie opowiedzialm chyba cale swoje zycie poloznej na izbie bo taki wywiad ze mna przeprowadzila, szok ze tyle formalnosci a ja przy skurczach normalnie z krzesla spadalam.
O 7 rano wreszcie trafilam na fotel i co??? rozwarcie na opuszek:szok::szok::szok: no myslalam ze padne. Od razu na sale przed porodowa, ktg i lezenie:baffled:
O 8.10 odlaczyli ktg i doslownie chwile pozniej odeszly mi wody, poszlam pod prysznic ale myslam ze nie wroce tak mnie bolalo. Poprosilam o cos przeciwbolowego ale niestety okazalo sie ze za szybko i tylko spowolnimy porod. Nikt mnie nie zbadal zeby zobaczyc rozwarcie i nikt mi nie wierzyl ze mnie juz tak mocno boli. Meza wyslali do domu a ja sama na sali i sie mecze. Nagle okolo 9.15 poczulam parte, co rozbawilo polozna bo powiedziala ze na tym etapie to nie mozliwe a jednak !!! Zabrali mnie w koncu na sale porodowa a tam 9 cm rozwarcia, nikt nie mogl uwierzyc :-D:-D:-D
O 10.10 synek byl juz na swiecie. Niestety owiniety pepowina i troche duzo partych mialam ale dzieki wspanialemu personelowi wszytko przebieglo dobrze.

Najgorsze chwile byly pozniej. Wykryto u mnie GBS a maly w nocy goraczkowal wiec nie chce nawet pisac co przezylam. Podano mi antybiotyk okolo 3 godz przed porodem bo przeciez nikt nie przypuszczal ze tak szybko pojdzie. Przed incydentem z goraczka maly bardzo sluzowal, zadlawil sie wydzielnia i przestal oddychac ( jezu jak to pisze to normalnie lzy nie moga przestac mi leciec) to bylo straszne ale cale szczescie zakonczylo sie bez komplikacji. Zostalismy dluzej na obserwacji w szpitalu. Od wczorajszego popoludnia jestesmy juz w domku.

Jak na raznie ( mimo ze porod byl szybki) moj synek pozostanie jednak jedynakiem. Potwierdzam teze ze jak dziecko sie rodzi to o bolu sie nie pamieta, wtedy NIE ale pozniej TAK, mimo wszystko da sie przezyc :baffled:
uuuuu ale sie rozpisałam :-)
 
Korzystając z chwilki ciszy na pokładzie opisuje mój poród ;-).
Jak niektóre pamiętaja mój mały uparciuszek nie chciał wyjść.Termin 5maj minął a ja sie kulałam.W końcu 14-tego postanowiłam wypić sławetny olejek.Po pierwszej dawce 1 łyzeczce poszłam na kibelek bez rewelacji i nic....po 2 godz.wziełam nastepna łyzeczke i ...cisza .Taka byłam zła że postanowiliśmy zrobic wieczorny wypad do znajomych,mąż nie chciał żebym sie stale martwiła i na chwilke zapomniała,więc sie zgodziłam.
U znajomych czułam sie świetnie,tak posiedzieliśmy sobie i jakoś pogoniło mnie na kibelek ,oj pogoniło...nawet nie przypuszczałam ze tak szybko sie potoczy.Była 21-sza ,po 10 min znów na kibelek po skurczu i zaczęła odchodzić duża ilośc śluzu z krwią i wtedy wiedziałam ze sie zaczęło.Zaczęły sie skurcze a ja już nie mogłam wysiedzieć więc jechaliśmy do domu bo trzeba było sie ogarnac.Jechałam zekurczami co 8 min a dodam ze prowadziłam:-D, maz blady,chciał mi zabrac kierownice ze on pojedzie ale mu zabroniłam - prowadzenie mnie relaksuje i tak na trzech skurczach skupiona na drodze dojechałam spokojnie.
W domu juz szybka kapiel .Po kapieli maz dzwonił do kumpla ktory miał mnie wiezc do szpitala ,skurcze co 5 min i to takie ze musiałam wpołzgieciu czekac az przejdzie.Zamim kolega dojechał skurcze co 3 min- juz myslałam ze nie zdaze...:szok:,cała podróz wydawała mi sie wiecznoscia....:szok:
Po zbadaniu na porodówce przez połozna okazało sie ze rozwarcie na 7cm ale głowa nieprawidłowo ułozona i zrobił sie balon z wód,wiec po odejściu wód mała może jeszcze bardziej podejśc do góry.Tak tez niestety było , wody odeszły po pół godziny a mała nie wstawiła głowy do kanału.Kazano mi leżec na lewym boku , bóle co 2 min - i zaczeła sie jazda :baffled::baffled::baffled:.Zaczeły sie bóle parte a mi nie wolno przeć bo głowa na bok ....myślałam że mnie w pół złamie.Przyszedł lekarz(brzydki jak noc - powiem przestraszny,jakiś hindus :szok:)bynajmniej łapka do środka i nastawił głowe w kanał.Zaczepili małej sonde w głowke i okazało sie że małej tetno spada więc mam sie zaprzeć i postarać urodzić bo jak nie to zaraz na stół i cesarka.Więc sie zaparłam i na dwóch partych o godz 1-33 urodziłam mojego uparciuszka.W sumie cały poród wspominam jako szybki , wiekszosc w domu, bezstresowo.Najgorsza końcówke pozostawie bez komentarza, czasami zdazaja sie komplikacje-ale to nie reguła wiec nie bierzcie sobie tego do głowy.Jeszcze do terminu mała miała głowe w kanale, niestety znudziło jej sie ....no i stad te komplikacje.Ale wszystko sie dobrze skonczyło dzieki lekarzowi który potrafił mi pomóc i wielki ukłon w jego strone,zreszta połozna tez głowe na karku miała:tak:.To tyle z mojego opisu - a bólu to sie po 5 min juz nie pamieta!!!!!
 
Przyszedł lekarz(brzydki jak noc - powiem przestraszny
:-D:-D:-D
Przepraszam, że tak się śmieję (szczególnie że swoje na pewno przeżyłaś i do śmiechu zapewne wtedy Ci nie było), ale ten "przestraszny" rozłożył mnie na łopatki. Głównie w kontekście jego późniejszej niezastąpionej pomocy :tak:
Jak widać brzydota nie zawsze idzie w parze z umiejętnościami i skutecznością :tak:

Nie zazdroszczę przeżyć, ale gratuluję szczęśliwego rozwiązania :happy2:
 
:-):-):-)Lekarz naprawde przebrzydki - wielki a raczej ogromny , czarne włosy , siwe odstające ogromne brwii i czarne koła wokół oczu - wiecie takie jak na horrorach,no jak Frankensztaj.Ja miałam oczy zamknięte ,była ze mną koleżanka przy porodzie i po skurczu mówi - Anuś jak otworzysz oczy tylko nie krzycz kochana ,bo ten lekarz taki straszny :szok::szok::szok::szok::szok::szok::szok:.Na szczeście było mi wszystko jedno i troche działał tez zastrzyk bo dostałam taki ze względu na bóle parte zawcześnie...ale chyba i sam Frankensztaj nie zrobił by na mnie wrażenia :rofl2::rofl2::rofl2::rofl2:
 
:-):-):-)Lekarz naprawde przebrzydki - wielki a raczej ogromny , czarne włosy , siwe odstające ogromne brwii i czarne koła wokół oczu - wiecie takie jak na horrorach,no jak Frankensztaj.Ja miałam oczy zamknięte ,była ze mną koleżanka przy porodzie i po skurczu mówi - Anuś jak otworzysz oczy tylko nie krzycz kochana ,bo ten lekarz taki straszny :szok::szok::szok::szok::szok::szok::szok:.Na szczeście było mi wszystko jedno i troche działał tez zastrzyk bo dostałam taki ze względu na bóle parte zawcześnie...ale chyba i sam Frankensztaj nie zrobił by na mnie wrażenia :rofl2::rofl2::rofl2::rofl2:

Ubawiłam się jak norka! :-D:-D Miałaś dziewczyno szybką akcję z przygodami. Całe szczęście, że koniec szczęśliwy. Ja sobie właśnie wyobrażam jakbym sama ze skurczami musiała prowadzić.... mogłoby być ciekawie :-)
Swoje przygody opiszę w następnym odcinku. moja Mała wzywa na papu :-)
 
Ostatnia edycja:
korzystajac z okazji ze moje maleństwo spi opisze swój poród. Tak wiec zaczne od poczatku. 19 maja trafilam do szpitala ze skierowaniem jako przeterminowana mama. Nasiedzialam sie tam z 3 godziny zanim mnie przyjeli. Potem ktg badnie i takie tam. Na drugi dzień ktg no i potem BADANIE (gdzies kolo 10) ktore cholernie bolało. Lekarz w trakcie badania dal mi tam do srodka jakis proszek i powiedzial to teraz mozna rodzic na to ja czy dzis to sie zasmiał tylko. O 13,50 przyjechała moja mama na odwiedzinyi wtym momencie dostałam pierwszego skurczu za 5 minut znowu wiec kazałam jej isc do domu bo czułam ze sie zaczyna ale pewna nie bylam. Zanim doszlam do dyzurki zglosci ze cos sie zaczyna dziac znowu mialam chyba z 2 skurcze. Połozna zrobila mi ktg i skurcze wyszly co 3 minuty. Kazała lezec. Troche polezałam ale nie mogalam juz wytrzymac wiec poszlam sie umycpod prysznicem spedzilam dlugii czas bo woda usmierzała bol (klnełam sama na siebie zenie zdecydowałam sie na porod w wodzie). Spot prysznica prosto na kibelek na siku a tam sie okazuje ze zaczelam krwawicPołozna znowu zbadala i stwierdzila ze mam juz 5 cm rozwarcia. Poszłam do pokoju bo miałam na nia czekac. Poszlam, usiadłam na łozko i odeszly mi wody (godzina 15). Potem to juz nawet nie wiem ktoale mnie zawozil na wozku na trakt porodowy i tam po zbadaniau mialam juz 8 cm.Przec caly czas skurcze co 3 minuty. Juz nie dawałam rady darłam sie jak cholera. Podobno caly szpital mnieslyszał a jak maz mnie uslyszał to dostał takiego paralizu ze nie wszedl na porodowke i rodziłam sama ale w tym momencie bylo mi juz wszystko jedno. Jak juz dostałam partych to tak nie bolało.I tak o 15,37 urodzilam swoja córke o bólu zapomniałam odrazu. Wczasie calego porodu to chyba ze sto razy przepraszałam wszystkich ze sie tak dre.Załuje bardzo ze nie spytałam co za proszek dostałam ale jak mi połozna mówiła ze on nie zawsze działamoze bolec ale nie koniecznie musi sie robic rozwarcie. Wiec ja wspoczuje wszystkim tym co dostaly i nie zadziałalo. Poród szybki ale bardzo bolesny przynajmniej jak dla mnie.
 
patusia, czytałam opis Twojego porodu zupełnie jak by to był mój opis - z tym krzykiem, tragicznymi skurczami i ulgą przy partych :tak:

A ten proszek który dostałaś to prawdopodobnie prostaglandyny (działają rozszeszająco na szyjkę macicy)
 
reklama
Do góry