Podejchal jakis duzy bus na podjazd. Dzwonek do drzwi, zeszlam... Pan pokazal legitymacje, powiedzial, ze przyjechal w celu kontroli zwolnienia lekarskiego, czy nie jest wykorzystywane w nieodpowiedni sposob. Zapytalam czy chce wejsc, powiedzial, ze nie bo ma jeszcze duzo kontroli. Zazartowal albo i nie, ze sprawdza czy jestem w domu albo czy nie wykonuje jakis prac ogrodowych (przy -5 stopniach) .Dal mi do podpisania na kartce rubryke, gdzie bylo napisane, ze chory przebywal w domu podczas kontroli. Chory system. Wszystko rozumiem ale co chca osiagnac? Po tej kontroli czytalam, ze na zwolnieniu L4 w ciazy mozna isc do apteki albo do lekarza. Jesli ciezarna wroci podczas kontroli wlasnie z zakupami, to jesli ZUS udowodni, ze w domu sa np osoby, ktore moglyby te zakupy zrobic (maz, tesciowa, rodzice, itd) i nie sa to zakupy konieczne jak leki, to robia wszystko, zeby zabrac swiadczenie chorobowe. Ja nie mam z tym problemu, bo i tak nie moge dzwigac, ale co za poje***e przepisy sa w tym kraju to ja nie wiem.