Ale z tego rozumiem, że nie sugerowała Ci nawet przez chwilę, że możesz tę ciążę stracić. Podeszła rzeczowo - sprawdziła przyrost bety, wyliczyła, umówiła kolejną wizytę. Moja za to filozofowała przez pół godziny i nic z tego nie wynikało. Z kolei pęcherzyk ciążowy na USG (widoczna czarna plamka) nazwała „wątpliwym pęcherzykiem ciążowym”, bo był pusty, co jest normalne mniej więcej w 4t5d ciąży. Tak samo mówienie o „ewentualnym” założeniu karty ciąży jest dwuznaczne. Moja mogła się powstrzymać od tego typu insynuacji
Wolę lekarzy konkretnych, a ona konkretna nie była.
Cudem wydusiłam z niej czy endo jest w normie, bo też na USG powiedziała „endometrium jest za grube” - co to do cholery znaczy?! Więc się pytam: to źle? A dopiero wtedy ona: skądże! „Jakbym wiedziała, że to ciąża, to bym powiedziała, że ciążowe”. No sory, to nie mogła powiedzieć, ze jest w normie na tak wczesną ciążę i że jest OK? No już naprawdę... BetaHCG miałam prawie tysiąc dzień wczesniej, nie przyszłam z samym domowym sikanym testem albo co gorsza z brakiem testu i samym brakiem @ żeby tak się zachowywała.
Dlatego nie bardzo chcę tam do niej wracać. A niejedna kobieta miała na pewno dużo gorsze doświadczenia.