prija mojej małej nic nie smakuje,pluje,coś tam skromnie połknie,ale wybrzydza,wiec sama nie wiem...bede próbowała dalej,ważne,zeby żołądek się troche przyzwyczaił do zmian,może bardziej owoce polubi,albo jeszcze nie jest gotowa na rozszerzenie menu.
A ja własnie się naczytałam w interku i nastraszyłam
((Do dupy
(( Mała ostatnio miewa w nocy troszke jakby zatkany nosek,nawet sobie chrapnie,jak ma głowe na boku to nie,rano po zakropieniu noska,po jednym smarko-babolku jej czasami wyjme ,ale nie jest to jakies wielce katarowe...Do tego czasami po jedzeniu,albo nawet i nie,cos jej gulgocze w gardełku,pocharczy chwile i przechodzi,albo przepije to wodą albo odkaszlnie. Teraz jest kilka opcji: u niemowlaków wystepuję wiotkość krtani i czasami własnie później się ujawnia,niby mija raz szybciej innym razem dopiero około 2 roku zycia...nie musi to byc groźne,ale sa nieciekawe przypadki,gdzie dzieci mają mega problem z oddychaniem nawet. Druga sprawa to ten podetkany nosek to wynik suchego powietrza-w co wątpię,bo nawilzenie u nas na górnej granicy,a stopni w pokoju 21,spocona nie bywa w nocy jak ja podnosze do karmienia...no i w interku przeczytała historie,gdzie kobitka latała z dzieckiem po lekarzach własnie z takimi objawami,wszyscy osłuchiwali i mówili,ze zdrowe,aż wylądowała w szpitalu na zapalenie płuc (nie było kataru,kaszlu,temp.),póxniej znowu powtórka z rozrywki,wiec poszerzyli badania i wyszedł patologiczny rufluks,gdzie objawem wcale nie było ulewanie...
No i co?Najchetniej juz jutro gnałabym na osłuchanie,ale mam ją wozić po zawirusowanych teraz poradniach? Pewnie znowu poszukam kogos prywatnie z wizyta domowa
((Tylko trafić na kompetentnego lekarza,a nie takiego jakich mam w poradni...