reklama
aniag78
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 24 Kwiecień 2012
- Postów
- 726
Ja zawsze tylko liczę na to, że jak w składzie czegoś podanego nie ma, to faktycznie w danym produkcie się tego nie znajdzie, ale obawiam się, że z tym różnie bywa :-(
Niestety producenci nie maja obowiązku podawać całkowitego składu produktu. Jeśli producent parówek kupuje gotowe przemielone resztki (parówki nie są robione z typowego mięsa, a przynajmniej nie większość) to w składzie pisze tylko "mięso z czegoś tam". Jeśli mięso te jest wymieszane z soją, konserwantami itp nie musi być to już ujmowane na opakowaniu końcowym, producent ma obowiązek wyszczególnić tylko produkty których użył (a z czego one się składają, już nie).
Znajomi pracują w pewnych znanych zakładach mięsnych i raz się pochwalili co jest w składzie parówek i kiełbas. Dziękuję, od tamtej pory kupuję mięso i sama robię wyroby, a od wielkiego dzwonu kupuję wyroby własne od znajomych rolników.
KaśkaB
Zaciekawiona BB
No właśnie, tak naprawdę, choć to straszne, to warto wiedzieć, co tak naprawdę w danym produkcie się znajduje. Wczytuję się ZAWSZE we wszystko, co kupuję. Patrzą w sklepie na mnie, jak na wariatkę, ale wolę mieć zdrową rodzinę, niż się tym przejmować. ;-)
Ostatnio w moje ręce trafiły cukierki ziołowe - trzy pierwsze składniki - cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, syrop glukozowy (czyt. cukier, cukier i jeszcze więcej cukru), a ziół, było tam UWAGA! - 0,03% szałwii.... No ręce opadają
Ostatnio w moje ręce trafiły cukierki ziołowe - trzy pierwsze składniki - cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, syrop glukozowy (czyt. cukier, cukier i jeszcze więcej cukru), a ziół, było tam UWAGA! - 0,03% szałwii.... No ręce opadają
HappyMothers
Początkująca w BB
- Dołączył(a)
- 9 Kwiecień 2013
- Postów
- 16
Jeśli chodzi o składniki, to moim faworytem są wszelkiego rodzaju syropy. Szczególnie malinowe. Podobnie, jak z szałwią, maliny stanowią ok. 0,04% zawartości. Większość to aronia, syrop glukozowy, itp.
A wracając do parówek, goszczą u nas bardzo, bardzo rzadko. Staram się bardzo świadomie podchodzić do tego, co jemy i w jakich ilościach. Mam niestety to szczęście, że wiem również, ile oprysków stosuje się przed zerwaniem owoców, warzyw i ich zamrażaniem. Coś niestety trzeba jednak jeść, szczególnie zimą.
A wracając do parówek, goszczą u nas bardzo, bardzo rzadko. Staram się bardzo świadomie podchodzić do tego, co jemy i w jakich ilościach. Mam niestety to szczęście, że wiem również, ile oprysków stosuje się przed zerwaniem owoców, warzyw i ich zamrażaniem. Coś niestety trzeba jednak jeść, szczególnie zimą.
Jadran
Fanka BB :)
Nawyki żywieniowe nawykami, a życie życiem.
Wolę by moje dziecko zjadło sobie taką parówkę niż paczkę "zdrowych" chipsów .
Wybaczcie ale śmiać mi się chce, gdy ktoś pisze o otyłości w pl .
Większość dzieci w naszym pięknym kraju nie dostaje przed pójściem do szkoły śniadania, nie jada drugiego śniadania, ani nie korzysta z obiadów na stołówce, dla dzieci korzystających z obiadów w szkole <wykupionych przez MOPR> obiad szkolny bywa jedynym posiłkiem w ciągu dnia... Najlepiej wiedzą o tym nauczyciele i pracownicy szkoły. Także sorry, nie żyjemy w usa, gdzie chodzą "spasione" dzieciaki po ulicach wcinające hot-dogi, kebab'y czy inne śmieci.
Fanta- widocznie niewiele wiesz na ten temat.Moja córka zaczęłą tyć po przyjmowaniu sterydów.Do trzech lat była chudzinką,nie jadła i nie jada parówek,słodyczy,serków,białego pieczywa,smażonych i produktów wyłącznie z białej mąki.Rozmawiałam z lekarzem córki,który powiedział,że dzieci z otyłością posterydową jest coraz więcej.Kiedy przyjeżdżała do szkół ( w zeszłym roku mieli taką akcję)w klasie 20 osobowej było 6-7 dzieci z nadwagą.Moja córka chodzi do 10 osobowej klasy i oprócz niej w jej klasie jest jeszcze dwójka dzieci z nadwagą.
Jak jeszcze widzę co te dzieci z otyłością posterydową jadają to wiem,że będą coraz grubsze...
Mariolciaa
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 5 Marzec 2011
- Postów
- 2 046
moim zdaniem dzieci nie powinny jeść parówek codziennie, ale bez przesady raz na tydzień zjedzona paróweczka nie zaszkodzi.
z drugiej strony gdyby uważać na wszystko co znajduje się w wyrobach wędliniarskich to właściwie nic nie możemy kupić dla dzieci.... najlepszym wyjściem jest robienie szyneczek samemu:-)
bo nawet wysoka cena nie świadczy o jakości produktu
dlatego nie rozumiem trochę takiego podejścia "ja tego swojemu dziecku nie dam", dziecko i tak i tak kiedyś spróbuje parówki, mielonki tyrolskiej, taniego pasztetu itp. czyż nie lepszym wyjściem jest dać spróbować dziecku jak to smakuje ale zaznaczyć ile tego możemy jeść? uczyć dziecko co jest zdrowe, pokazać a nie a góry zakazywać?
z drugiej strony gdyby uważać na wszystko co znajduje się w wyrobach wędliniarskich to właściwie nic nie możemy kupić dla dzieci.... najlepszym wyjściem jest robienie szyneczek samemu:-)
bo nawet wysoka cena nie świadczy o jakości produktu
dlatego nie rozumiem trochę takiego podejścia "ja tego swojemu dziecku nie dam", dziecko i tak i tak kiedyś spróbuje parówki, mielonki tyrolskiej, taniego pasztetu itp. czyż nie lepszym wyjściem jest dać spróbować dziecku jak to smakuje ale zaznaczyć ile tego możemy jeść? uczyć dziecko co jest zdrowe, pokazać a nie a góry zakazywać?
Tak właśnie jest, słuszna uwaga Upieczenie lub uduszenie mięsa jest szybkie i wygodne, na prawdę nie potrzeba wiele zachodu. Wychodzi tanio i o niebo zdrowiej od wędlin 'sklepowych'najlepszym wyjściem jest robienie szyneczek samemu:-)
bo nawet wysoka cena nie świadczy o jakości produktu
dlatego nie rozumiem trochę takiego podejścia "ja tego swojemu dziecku nie dam", dziecko i tak i tak kiedyś spróbuje parówki, mielonki tyrolskiej, taniego pasztetu itp. czyż nie lepszym wyjściem jest dać spróbować dziecku jak to smakuje ale zaznaczyć ile tego możemy jeść? uczyć dziecko co jest zdrowe, pokazać a nie a góry zakazywać?
A ile tego możemy jeść? Sama nie jadam ani parówek, ani mielonki tyrolskiej, ani taniego pasztetu i moim skromnym zdaniem ilość czegoś takiego, którą można zjeść wynosi: 0. I argument ekonomiczny jest o kant d** potłuc, bo wystarczy trochę pogłówkować i można jeść tanio i zdrowo,a na pewno nie śmieciowo.
Nie wiem czy moje dziecko akurat tego co wymieniłaś spróbuje... Ja wielu potraw nigdy nie próbowałam, patrz żyję Z resztą... Przecież dziecko i tak kiedyś spróbuje piwa, wódki, fajek, może zaznaczmy po prostu ile tego można używać, a nie z góry zakazywać
U mnie w domu takich rzeczy się nie jada, bo nie uważam tego w ogóle za jedzenie . Przepraszam za dosadność, ale to raczej odpady produkcyjne z jedzenia, nie muszę dzieciom zakazywać niczego - sama nie mam tego na kanapce Uważam, że w ten sposób- swoim przykładem- przede wszystkim uczymy dzieci co jest zdrowe, a co nie. Jak kiedyś będzie chciało spróbować... No cóż droga wolna. Nie jestem wcale taka pewna czy jej to posmakuje. Ważne jest też to, że mniej więcej do trzeciego roku życia dziecko wyrabia sobie smak. Jeśli przyzwyczai się do pysznych paróweczek, mielonki tyrolskiej czy czego tam jeszcze chcesz, to właśnie najprawdopodobniej będą jego wybory konsumenckie w przyszłości. To ja jednak wolę być tą złą matką
Mariolciaa
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 5 Marzec 2011
- Postów
- 2 046
tytanow@, też mas rację.
wracając do tematu parówek, pracując na stanowisku mięsnym miałam przyjemność poczytać co jest w smakusiach,
i szczerze odradzam, może jest więcej mięsa, ale tak samo dużo dodatków E.
wracając do tematu parówek, pracując na stanowisku mięsnym miałam przyjemność poczytać co jest w smakusiach,
i szczerze odradzam, może jest więcej mięsa, ale tak samo dużo dodatków E.
reklama
- Dołączył(a)
- 9 Wrzesień 2013
- Postów
- 3
Ja też swojemu maluszkowi staram się nie podawać do jedzenia parówek, ponieważ sama ich nie jadam.
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 5
- Wyświetleń
- 3 tys
- Odpowiedzi
- 2
- Wyświetleń
- 490
- Odpowiedzi
- 14
- Wyświetleń
- 1 tys
Podziel się: