Ja myślę że co poniektóre tutaj wydziwiacie. Ja nie wiem, ale wątpię czy ktoś do parówek dodaje pióra i kopyta
a pisanie o pół szklanki cukru która rzekomo jest w serku danio, to brak wyobraźni. Przecież pół szklanki nie wejdzie do tego kubeczka. Nie siejcie paniki i jakichś pokarmowych zabobonów.
Ja byłam dzieckiem na przełomie lat 80 i 90. Wtedy nie było internetu i dzielenia się strasznymi stronkami o tym co złe w jedzeniu. Parówki jedli wszyscy, a na opakowaniu nie było podanego składu, gdyż kupowało się parówki na wagę i nikt żadnego opakowania nie oglądał ze wszystkich stron. Nie było też kubusiów i pysiów, za to była oranżada, na pewno bardziej niezdrowa bo wątpię czy wtedy były w ogóle jakiekolwiek normy wprowadzone. Nie było danonków, za to były serki homogenizowane, kto wie co w nich było. Wszyscy jedli i nikt nie chorował, do tej pory wszyscy jesteśmy zdrowi i żyjemy. Moja matka nie panikowała, nie czytała składów, internetu (składów ani internetu przecież nie było) kupowała to na co było ją stać i wszyscy jedli NORMALNIE, czasem parówki, czasem pasztet, czasem kaszankę, a czasem schabowego. Luksusem były landrynki, zapewne bez soku owocowego i witaminy C, jak to jest dzisiaj. I nic się nikomu nie stało.
Polecam wam wyluzowanie i życie normalnie. Jak dziecko od czasu do czasu zje chrupka, to nie umrze, a jego matka nie jest wyrodna.
Ja nie zamierzam z dziecka robić dziwoląga, który w szkole nie wie co to parówka, nie wie co to danonek i nie słyszał o mc Donaldzie nawet w telewizji, bo dla zdrowia nie ma w domu telewizora
Przepraszam, ale śmieszy mnie taka histeria... wcale nie jestem pewna czy nadgorliwa i nadopiekuńcza mama która izoluje dziecko od normalnych rzeczy, to jest takie zdrowe... ale każdy żyje jak chce.
Pozdrawiam.