reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Nowy Rok to spełnienia marzeń czas - więc dwie kreski ⏸️ wysika każda z Nas 🥰

reklama
Tylko pytanie, czy motywacja coś pomaga? Może i faktycznie sporo można skorygować dietą, lekami, ale jednak spora część problemów, które wpływają na niepłodność jest całkowicie od nas niezależna.
Tak, ale jesli jest od nas niezależna to pytanie czy warto zatracać się w smutkach i się dołować zamiast po prostu żyć i cieszyć się tym co jest tu i teraz.
Oczywiście mamy pełne prawo smucić się, płakać, krzyczeć... Ale prędzej czy później trzeba się z tego smutku podnieść i iścć dalej. O to mi chodzi ;)
 

Załączniki

  • 2648ABA9-CEF3-418E-82CC-1266F9BD033E.png
    2648ABA9-CEF3-418E-82CC-1266F9BD033E.png
    122,2 KB · Wyświetleń: 39
Miałam pójść do labu na badania, powtórzyć tsh, estradiol i prolaktyne, ale obudziłam się rano i uznałam, że po prostu mi się nie chce, że co to zmieni. Miałam dziś dzwonić do kliniki próbować przesuwać wizytę, ale to samo: nie chce mi się, co to zmieni.
Chyba sobie częściowo podaruję (żeby nie powiedzieć "odpuszczę") ten luty, będzie co ma być. Przynajmniej ten weekend i dzisiaj tak czuję, zobaczymy co przyniosą kolejne dni.
a mogę zapytać jak okres? Rozchulal się czy tylko takie plamienia?
 
Tak, ale jesli jest od nas niezależna to pytanie czy warto zatracać się w smutkach i się dołować zamiast po prostu żyć i cieszyć się tym co jest tu i teraz.
Oczywiście mamy pełne prawo smucić się, płakać, krzyczeć... Ale prędzej czy później trzeba się z tego smutku podnieść i iścć dalej. O to mi chodzi ;)
Dlatego właśnie napisałam, że motywacja jest spoko, ale na wiele kwestii wpływu nie mamy. Także chodziło mi o to samo co Tobie ;).
 
Tak, ale jesli jest od nas niezależna to pytanie czy warto zatracać się w smutkach i się dołować zamiast po prostu żyć i cieszyć się tym co jest tu i teraz.
Oczywiście mamy pełne prawo smucić się, płakać, krzyczeć... Ale prędzej czy później trzeba się z tego smutku podnieść i iścć dalej. O to mi chodzi ;)
to chyba zależy od osoby jeżeli chodzi o motywację. Bo ja jak jestem zmotywowana, to mam jeden cel i ta motywacja dotyczy właśnie jego: żeby go osiągnąć. I podporządkowuje wszystko pod ten cel. I nie chodzi tylko o starania, ale np. o zdobycie określonego certyfikatu językowego. Jak jestem zmotywowana, to wszystko inne idzie na bok, nic innego się nie liczy. A jak się nie uda, to jest rozpacz straszna.

Więc u mnie motywacja jest destrukcyjna, to jest takie "wszystko albo nic", najbardziej mi służy podejście "co ma być, to będzie", w którym robię dużo, żeby osiągnąć cel, ale nie zatracam się przy tym i mam właśnie miejsce na inne rzeczy. Do tej pory w staraniach towarzyszyło mi "wszystko albo nic" i wieczne górki optymizmu na zmianę z rowami Mariańskimi. Ciekawe jak długo mi się utrzyma ten comabyctobedziezm.
 
reklama
to chyba zależy od osoby jeżeli chodzi o motywację. Bo ja jak jestem zmotywowana, to mam jeden cel i ta motywacja dotyczy właśnie jego: żeby go osiągnąć. I podporządkowuje wszystko pod ten cel. I nie chodzi tylko o starania, ale np. o zdobycie określonego certyfikatu językowego. Jak jestem zmotywowana, to wszystko inne idzie na bok, nic innego się nie liczy. A jak się nie uda, to jest rozpacz straszna.

Więc u mnie motywacja jest destrukcyjna, to jest takie "wszystko albo nic", najbardziej mi służy podejście "co ma być, to będzie", w którym robię dużo, żeby osiągnąć cel, ale nie zatracam się przy tym i mam właśnie miejsce na inne rzeczy. Do tej pory w staraniach towarzyszyło mi "wszystko albo nic" i wieczne górki optymizmu na zmianę z rowami Mariańskimi. Ciekawe jak długo mi się utrzyma ten comabyctobedziezm.
Mam bardzo podobnie. Zawsze tak miałam i ze wszystkim. Nie potrafię „ciągnąć” kilku spraw na raz, zawsze coś wybija się na prowadzenie i jestem na tym zafiksowana. Może u mnie nie ma wielkiej rozpaczy „na zewnątrz” jak się nie udaje, ale wewnętrznie jest dramat, trudno mi jest zaakceptować jakąkolwiek porażkę jeśli chodzi o coś dla mnie ważnego.
 
Do góry