- Dołączył(a)
- 11 Sierpień 2022
- Postów
- 6
Hej dzewczyny.
Dowiedziałam sie ostatnio, że jestem w drugiej ciąży. Jestem totalnie załamana. Mam już jedną córkę, ktora ma za moment 2,5 roku. Poprzednia ciąża, poród i połóg dal mi ostro popalić. Powiedziałam sobie, że nigdy w życiu więcej dzieci. Jakoś dobrnęłam z córką do tego czasu. Oswoiłam sie z tym wszystkim. Życie mi sie zmienilo. Chlopak ciągle pracował i pracuje. Mało jest w domu. Zrezygnowalam praktycznie z każdej aktywności jako kobieta. Nie mam kiedy wyjść na paznokcie, na rzęsy do fryzjera. Nie pamietam, kiedy mialam dzień dla siebie. Żeby oderwać się od tego wszystkiego znalazłam prace w domu i jakoś dało mi to kopa do życia. Trochę musiałam się zaangażować, przejść szkolenia. Wszystko to robilam i robie z córką u boku. Nawet zaczęłam doceniać dni wolne i te chwile, które moglysmy spędzić razem. Partner jest, ale musze na niego naciskać aby przejął córkę w momencie, w ktorym mam np spotkanie.
Jakoś przyzwyczaiłam się, że wszedzie idziemy razem i pomimo częstych wahań nastroju Jakoś ściskam pieści i żyje dalej.
Gdy dowiedziałam sie, że jestem w ciąży pobiegłam zrobić badania krwi i potwierdziło się najgorsze.
Jestem w rozsypce. 4 dzien leżę i placze. Narzeczony mnie pociesza, że jakos damy rade, a ja po prostu nie chce. Nie mogę znieść tej myśli, że dopiero udało mi się z córką przetrwać tak długi czas i jest coraz bardziej samodzielna. Córka ma iść do przedszkola, barszo sie z tego cieszyłam i wierzyłam, że wrócę do pracy. Że mojej życie znów bedzie takie jak było.
Teraz nie wiem co robić. Jak myślę o tej ciąży, nudnościach, bólu brzucha, pleców, zgadze i nadprogramowych kg to po prostu mi slabo.
Nie jestem na to wszystko znowu gotowa. Znowu pozostane sama z tym wszystkim jak poprzednio. Partner znów będzie miał wymówki, że praca. Ja wiem, że urodząc dziecko nie pozostanie mi nic immego jak to przeżyć, ale wiem, że bede okropnie w tym wszystkim cierpić. Znowu będę taka przesiąknięta nienawiścią do wszystkiego i wszystkich. Stracę sens w codzienności. Będę płakać po kątach i odliczać godziny do tego, aż dzieci znikną i pójdą spać. Tyle o ile jedno dziecko było dosyć proste w obsłudze (mogłam godzinami spacerować i rano spałyśmy do 8/9) tak wiem, że teraz nie podporządkuje dnia do jednego dziecka. Straszak też bedzie chciał żyć, tak jak żył.
Zaznaczam, że stosowałam antykoncepcje. Dlatego to wszystko boli razy 10. Chcialabym cofnać czas i zapobiec temu.
Od kilku dni leze na kanapie i placze. Nie mam ochoty na nic. Córka spędza cale dnie przed telewizorem, bo mam tak okropną migrenę, że nie mogę wstać z łóżka i przejść z pomieszczenia do pomieszczenia.
Każdy w rodzinie pytał sie nas, kiedy kolejne dziecko przecież to nie może być tak, że jedynak. Ja mówiłam otwarcie, że moja córka bedzie jedynaczką, bo ja sie na matkę nie nadaje. Dam wszysyko od siebie, aby była najlepszym czlowiekiem, nie dam jej odczuć, że mocno jej nie chcialam. Kolejne dziecko nie wzbudzi we mnie silnego insynktu macierzyńskiego.
W tym moemcnie czuje sie jeszcze gorzej niż w momencie, w którym dowiedziam się o pierwszej ciąży. Teraz wiem, jak to wygląda, ile było wyrzeczeń, jak wyglada ciało po porodzie, karmienie i szara, smutna codzienność.
Z każdym, z którym rozmawiam zgania to na hormony ciążowe. Owszem na pewno biorą w tym udzial. Ale myślę, że moja świadomość co mnie czeka przytłacza mnie do takie stopnia, że powiedzialam wczoraj partnerowi, że ja nie chcę tego dziecka.
Będę znowu w tym wszystkim sama....
Dowiedziałam sie ostatnio, że jestem w drugiej ciąży. Jestem totalnie załamana. Mam już jedną córkę, ktora ma za moment 2,5 roku. Poprzednia ciąża, poród i połóg dal mi ostro popalić. Powiedziałam sobie, że nigdy w życiu więcej dzieci. Jakoś dobrnęłam z córką do tego czasu. Oswoiłam sie z tym wszystkim. Życie mi sie zmienilo. Chlopak ciągle pracował i pracuje. Mało jest w domu. Zrezygnowalam praktycznie z każdej aktywności jako kobieta. Nie mam kiedy wyjść na paznokcie, na rzęsy do fryzjera. Nie pamietam, kiedy mialam dzień dla siebie. Żeby oderwać się od tego wszystkiego znalazłam prace w domu i jakoś dało mi to kopa do życia. Trochę musiałam się zaangażować, przejść szkolenia. Wszystko to robilam i robie z córką u boku. Nawet zaczęłam doceniać dni wolne i te chwile, które moglysmy spędzić razem. Partner jest, ale musze na niego naciskać aby przejął córkę w momencie, w ktorym mam np spotkanie.
Jakoś przyzwyczaiłam się, że wszedzie idziemy razem i pomimo częstych wahań nastroju Jakoś ściskam pieści i żyje dalej.
Gdy dowiedziałam sie, że jestem w ciąży pobiegłam zrobić badania krwi i potwierdziło się najgorsze.
Jestem w rozsypce. 4 dzien leżę i placze. Narzeczony mnie pociesza, że jakos damy rade, a ja po prostu nie chce. Nie mogę znieść tej myśli, że dopiero udało mi się z córką przetrwać tak długi czas i jest coraz bardziej samodzielna. Córka ma iść do przedszkola, barszo sie z tego cieszyłam i wierzyłam, że wrócę do pracy. Że mojej życie znów bedzie takie jak było.
Teraz nie wiem co robić. Jak myślę o tej ciąży, nudnościach, bólu brzucha, pleców, zgadze i nadprogramowych kg to po prostu mi slabo.
Nie jestem na to wszystko znowu gotowa. Znowu pozostane sama z tym wszystkim jak poprzednio. Partner znów będzie miał wymówki, że praca. Ja wiem, że urodząc dziecko nie pozostanie mi nic immego jak to przeżyć, ale wiem, że bede okropnie w tym wszystkim cierpić. Znowu będę taka przesiąknięta nienawiścią do wszystkiego i wszystkich. Stracę sens w codzienności. Będę płakać po kątach i odliczać godziny do tego, aż dzieci znikną i pójdą spać. Tyle o ile jedno dziecko było dosyć proste w obsłudze (mogłam godzinami spacerować i rano spałyśmy do 8/9) tak wiem, że teraz nie podporządkuje dnia do jednego dziecka. Straszak też bedzie chciał żyć, tak jak żył.
Zaznaczam, że stosowałam antykoncepcje. Dlatego to wszystko boli razy 10. Chcialabym cofnać czas i zapobiec temu.
Od kilku dni leze na kanapie i placze. Nie mam ochoty na nic. Córka spędza cale dnie przed telewizorem, bo mam tak okropną migrenę, że nie mogę wstać z łóżka i przejść z pomieszczenia do pomieszczenia.
Każdy w rodzinie pytał sie nas, kiedy kolejne dziecko przecież to nie może być tak, że jedynak. Ja mówiłam otwarcie, że moja córka bedzie jedynaczką, bo ja sie na matkę nie nadaje. Dam wszysyko od siebie, aby była najlepszym czlowiekiem, nie dam jej odczuć, że mocno jej nie chcialam. Kolejne dziecko nie wzbudzi we mnie silnego insynktu macierzyńskiego.
W tym moemcnie czuje sie jeszcze gorzej niż w momencie, w którym dowiedziam się o pierwszej ciąży. Teraz wiem, jak to wygląda, ile było wyrzeczeń, jak wyglada ciało po porodzie, karmienie i szara, smutna codzienność.
Z każdym, z którym rozmawiam zgania to na hormony ciążowe. Owszem na pewno biorą w tym udzial. Ale myślę, że moja świadomość co mnie czeka przytłacza mnie do takie stopnia, że powiedzialam wczoraj partnerowi, że ja nie chcę tego dziecka.
Będę znowu w tym wszystkim sama....