Wtrącę się do rozmowy o fotelikach.
Trochę czasu spędziłam studiując ten temat przed urodzeniem Szymonka. Otóż, żeby fotelik mógł być przetestowany, producent musi wyłożyć na to ogromną sumę (często siedmiocyfrową - zależy od testu). Tak więc wielu firm np. polskich nie stać na taki wydatek, zwłaszcza jeśli za tą kwotę mogą wprowadzić jakąś nową technologię...
Często zdarza się, że firmy prowadzące testy podają w danych statystykach nazwy produktów, które wcale nie były testowane, wpisując notę 0. Bardzie solidne informują, że testu nie było.
Nie tak dawno była afera z fotelikami firmy chicco. Gdy firma przeniosła produkcję do Chin - jakość tak bardzo spadła, że nawet producent się tego nie spodziewał i poddał produkty ponownym testom, które wypadły fatalnie.
Wnioski:
- Jeśli fotelik ma świetną ocenę w teście, to na pewno jest jej wart.
- Ważne jest także to gdzie foteliki są produkowane (Europa czy Azja)
- Jeśli fotelik nie był testowany, wcale nie musi być gorszy od testowanego.
- Kupując fotelik używanych, choćby najlepszej firmy, musimy mieć PEWNOŚĆ, że nie uczestniczył w kolizji.
Jeszcze jedno: jeśli po kolizji fotelik został uszkodzony ale dziecku nic się nie stało, nie świadczy to o tym, że był kiepski, tylko, o tym, że przejął na siebie całą energię i ochronił malucha!!!
To tak jak kask rowerowy - przy poważniejszym wypadki powinien się rozpaść ale uchronić głowę.