Co do wizyt i usg to byłam już dokładnie na 8 usg. Ale nie z powodu chęci tylko przez krwiaka, którego lekarz musi sprawdzać. Teraz biegam na wizyty co 2 tygodnie. Płacę 100 za wszystko z L4 włącznie. W pierwszej ciąży (prowadzonej przez tego samego lekarza) chodziłam co miesiąc, ponieważ nic się nie działo aż do trzydziestegoktóregoś tygodnia. Teraz niestety biegam jak najęta ale narazie wcale nie narzekam, bo maluszka sobie pooglądam. A mój lekarz chyba lubi robić usg, bo nie mam nigdy odczucia, że się gdzieś spieszy, chętnie odpowiada na pytania. Zresztą u mnie usg jest raczej śmieszne (tzn lekarz ma ubaw), bo to ja głównie mówię co widać, nie on :-)
A co do toxo i tych innych. W pierwszej ciąży, a dokładnie chwilę przed zrobiłam badanie na przeciwciała toxo i różyczki. Wszystko było dobrze. O cyto nie wiedziałam nawet. Teraz nie zrobiłam badań chociaż obiecywałam sobie, że zrobię znów i toxo, i cyto, i różyczkę (nie pamiętam żebym przechorowała ją a jeśli byłam szczepiona to szczepionka najlepiej chroni podobno do 10 lat a potem lubi słabnąć jej działanie). Badań nie zrobiłam, ponieważ wcale nie planowaliśmy ciąży teraz a dopiero ok. wakacji przyszłego roku ale jakoś tak wyszło, że któregoś dnia poszliśmy na żywioł z pełną świadomością tego, że może się udać i proszę. :-) Od lekarza dostałam skierowanie na badania ale już nie dotarłam bo trafiłam do szpitala a potem nie wyobrażałam sobie sterczenia z zagrażającym poronieniem w kolejce do pobrania. Zresztą lekarz śmieje się, że powoli to nie mam już po co robić badań. Zrobię kiedyś przy okazji.