No dobra – więc z wizytą było tak:
Ogólnie sobie porozmawiałyśmy o dolegliwościach i innych sprawach. Tokso mam powtórzyć za niedługo (bo poprzednio wyszło, że nie chorowałam). Pytałam o cytrynkę do glukozy – Gin mówiła, że nawet w ciągu tych 2 godzin siedzenia i czekania można pić czystą wodę, jeść cytrynę, albo pić wodę z cytryną. Ważne, żeby siedzieć i nie spalać zbędnie energii. Może nie będzie tak źle
Sprawdziliśmy podwozie – szyjka 41 mm (prawdopodobnie dłuższa, bo nie mieściła się w kadrze USG i stanęło na tym ile można było wymierzyć z obrazu). Ładnie zamknięta, żadnych dodatków (typu mięśniaki). Ale coś tam zaczyna się dziać – więc dołączam do „dowcipnych lekomanek”. Dostałam Nystatynę.
No i wreszcie (nie mogłam sie juz doczekać) przeniosła swoje zainteresowanie na Mikołaja. Jaki cały jest długi to już w sumie nie mierzyłyśmy, ale jest DUŻY. Waży 652 g. Jedne parametry były zgodne z OM, inne ciut większe. Ogólnie stanęło, że jest tydzień starszy.
Czaszka, twarz, mózgowie – prawidłowe (robiła jakiś pomiar i wykluczyła wodogłowie). Kręgosłup cały, symetryczny. Brzuszek pełen wszystkiego, co powinno być (żołądek, jelitka, pęcherz, nerki) – wszystko prawidłowe. Nóżki, rączki, paluszki – wszystko w komplecie. Mikołaj dostał przydomek „Wielka Stopa” – ma 4,28 cm.
Był bardzo ruchliwy, więc praktycznie do tego momentu mogliśmy zobaczyć wszystko. Ale trzeba było jeszcze sprawdzić serduszko. No i się zaczęło. Położenie, wielkość, rytm, ilość jam – oki. Prawa komora i wyjście pokazał od razu. Lewa komora troszkę większa i… gdzie to wyjście naczyń? Szukała i szukała i nie mogła dojrzeć. Co już myślała, że uchwyci – to Mikołaj się poruszył i znów szukanie. Trwało to i trwało – mnie zaczęło już trochę stresować, że tak długo to trwa, twarz gin w wielkim skupieniu. W końcu przerwała i stwierdziła, że zrobimy przerwę. Przyjmie jedną osobę i znów spróbujemy. Powiedział, że chodzi o te wyjście i przegrodę międzykomorową. Zrobiło mi się ciepło (Aro nie do końca wiedział, o co chodzi – szczęściarz w tym momencie). Wyszliśmy. Ja zaczęłam kursować po całej poczekalni, żeby ukołysać Mikołaja. I znów weszliśmy. Tym razem Mikołaj już bardziej współpracował i po kilku minutach w końcu gin dojrzała wszystko. Chyba widziała, że się stresowałam, więc zaczęła trochę się bawić – okazało się, że robi też 3D i 4D, ale zdecydowanie woli tradycyjny podgląd. Napatrzyliśmy się na naszego Mikołaja. Jego męskości nie dało się nie zauważyć.
No i na koniec dostaliśmy jedną smutną wiadomość – następne podglądanie Mikołaja dopiero po świętach, 9 kwietnia (jak ja to wytrzymam?):-(
A na koniec - wielka stopa i męskość: