zatroskana mama
Początkująca w BB
- Dołączył(a)
- 7 Październik 2009
- Postów
- 16
Ja tez rodzilam w Wojewodzkim, 19.11 przyszla na swiat piekna Julianna :-)
W sumie w szpitalu spedzlam tydzien, w tym 6 dni nie widzialam meza I przyznam, ze to najbardziej mnie rozbilo, meza tez. Bo wlasciwie, to gorzej niz w wiezieniu, ani wyjsc nawet na schody, zeby pochodzic i pomoc wywolac porod (a korytarze sa male i duszne), ani nawet rodzic razem nie bylo mozna. Trafilam chyba na beznadziejna zmiane na porodowce, bo gdyby nie lekarz i super anestezjolog, ktory ze mna siedzial i podtrzymywal mnie na duchu, to bym chyba urodzila sama. Jak sie daralam za glosno, to baby zamykaly drzwi. Jak powiedzialam, ze prosze o ZZO (bylam na obowiazkowym sotkaniu z anestezjologiem), to powiedziano mi, ze lista obecnosci sie gdzies zgubila, i w ogole, anestezjolog jest zajety. Zaczelam ostatkami sil krzyczec i plakac i przyszedl ordynator - okazalo sie, ze zloty czlowiek. Na pewno takich sytuacji, i gadek poloznych w stylu: "to nie wersal, trzeba bylo isc do prywatenj kliniki", by nie bylo, gdyby byl maz.
Maz przez tydzien krecil sie wokol szpitala, wypytywal lekarzy i polozne, co i jak. Troche paranoja - bo mial kontakt z calym personelem,a mnie nawet zza szybki nie mogl zobaczyc, corki tez nie.
Ale jesli chodzi o personel na patologii ciazy i w wiekszosci na noworodkowym, to bardzo fajnie. A lekarze super! Polecam!
W sumie w szpitalu spedzlam tydzien, w tym 6 dni nie widzialam meza I przyznam, ze to najbardziej mnie rozbilo, meza tez. Bo wlasciwie, to gorzej niz w wiezieniu, ani wyjsc nawet na schody, zeby pochodzic i pomoc wywolac porod (a korytarze sa male i duszne), ani nawet rodzic razem nie bylo mozna. Trafilam chyba na beznadziejna zmiane na porodowce, bo gdyby nie lekarz i super anestezjolog, ktory ze mna siedzial i podtrzymywal mnie na duchu, to bym chyba urodzila sama. Jak sie daralam za glosno, to baby zamykaly drzwi. Jak powiedzialam, ze prosze o ZZO (bylam na obowiazkowym sotkaniu z anestezjologiem), to powiedziano mi, ze lista obecnosci sie gdzies zgubila, i w ogole, anestezjolog jest zajety. Zaczelam ostatkami sil krzyczec i plakac i przyszedl ordynator - okazalo sie, ze zloty czlowiek. Na pewno takich sytuacji, i gadek poloznych w stylu: "to nie wersal, trzeba bylo isc do prywatenj kliniki", by nie bylo, gdyby byl maz.
Maz przez tydzien krecil sie wokol szpitala, wypytywal lekarzy i polozne, co i jak. Troche paranoja - bo mial kontakt z calym personelem,a mnie nawet zza szybki nie mogl zobaczyc, corki tez nie.
Ale jesli chodzi o personel na patologii ciazy i w wiekszosci na noworodkowym, to bardzo fajnie. A lekarze super! Polecam!