reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nasze szpitalne i porodówkowe opowieści :-D

mnie sie wydawalo ze jestem malo odporna na ból, ale jak czytam wasze opisy, to wydaje mi się że albo lepiej go znoszę...albo nie było tak źle?? chociaż nie wydaje mi się, jak sobie przypomnę te skurcze, wbijającą się główkę, która miałam wrażenie, rozsadzi mi kręgosłup i pipke....
... tym razem psychicznie pomógł mi fakt, że modliłam się o skurcze...weidziałam że muszą być, inaczej nie urodzę i będę się długo na tej porodówce męczyć, jak sie pojawily to podali mi fenoterol!! wiecf potem jak wszystko wrocilo 'do normy' to chcialam częste, bolące byleby były!! na szczęście akcja skurczowa u mnie nie trwała dlugo, pare skurczy jakis zastrzyk, potem zobojętniałam chociaz bolało...potem te parte!!
baby o ile po pierwszym i drugim porodzie mówiłam że spoko, ze moge jeszcze raz (albo i pięć - tak bylo po pierwszym:-D ) tak teraz mówię: nie chcę ciąży, nie chcę porodu, nie chcę połogu!! mimo ze pierwszy porod byl najgorszy z moich trzech, to ten trzeci i w ogole cala ciaza trzecia i porod jakos mnie wykonczyly psychicznie...no ale trójka to chyba w sam raz nie?:)
 
reklama
Ja zawsze chcialam miec trojke, ale po tym porodzie chyba 'na sile' chce jeszcze jedno i styka. Jak dla mnie porod to traumatyczne przezycie... chyba tylko dla ludzi o mocnych nerwach... Zawsze myslalam, ze jestem odporna na bol, nawet chcialam rodzic bez znieczulenia... ale ten bol przeszedl moje najsmielsze oczekiwania. Bylo okropnie! A o znieczulenie blagalam!
 
Ja chcialam 3dzieci ale chyba dwa mi starcza nie ze wzgledu na bol po cc ok da sie przezyc tylko nie wiem czy psychicznie dalabym rade
 
ja zawsze chciałam dwójkę dzieci, a co będzie to życie pokaże, 2 na pewno będzie :-) ale za 2 lata tak myślę, wcześniej raczej nie, chyba, że samo wyjdzie :-p
 
To ja powiem tak- rodzić mogę, połóg zniosę ale już nigdy nie chcę być w ciąży !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
 
a ja mówię basta. Z bardzo wielu względów: finansowo, mieszkaniowo nie damy rady z trójką. A poza tym ja chyba jestem za wygodna....przeraża mnie to siedzenie w domu, uwiązanie z małym, zależnością jego ode mnie, potem całym tym poświęceniem zwiazanym z opieką i wychowaniem....
 
koot niekoniecznie tak musi byc. ja po kazdym wracalam do pracy, teraz tez pewnie wroce:) ale mamy pomoc rodzicow, dwojka w pkolu, no i dajemy rade tez finansowo z nianią itd.

ale troje i basta:)
ciąży nie zniosę, porodu i połogu też nie, i tego wszystkiego w ogole!

ale uwielbiam takie noworodki malutkie. no i of course jestem b.szczesliwa ze mam Weronisię. nawet jakby była Bartoszkiem to też byłabym happy:)
wiem że dwójka dzieci fajna jest. w takim przedziale wiekowym zblizonym do siebie, zeby mieli kontakt. naprawde z dwojka bylo latwiej niz z jednym.
jak na razie trzeciego nie zauwazamy:) tzn. jeszcze jest mala, je spi itd wiec luz. co bedzie potem, zobaczymy... na pewno bedzie ciezko....:-( ale jak pójdzie do pkola to juz LUZIK:-D
więc jeszcze tylko 3 lata hahahah
 
Zasiadam więc wygodnie i popiszę :).

A więc : 23 kwietnia zgłosiłam się na IP. na kontrolę ktg, z racji że po terminie,tak kazał mi mój gin. więc byłam zrobili,potem zbadała mnie lekarka, dość bardzo po chamsku w ogóle była oschła,powiedziała że po tym badaniu mogę zakrwawić więc ok . jakieś tam mini rozwarcie już było i wróciłam do domu, Pod wieczór dziwnie zaczęłam się trochę czuć jakby wzmożone zmęczenie,w ogóle byłam obolała ''tam'' po tym badaniu i już dość mocno krwawiłam ale się nie przejmowałam bo skoro tak miało być to ok.
Położyłam się spać, o 5 nad raanem 24 kwietnia,obudził mnie dość mocny ból krzyża i brzucha,skurcze tak jakby, pochodziłam po mieszkaniu ,zaczęło mnie jakby rozrywać od środka, dostałam dreszczy więc postanowiłam zmierzyć temp.no i była podwyższona,ale myślę sobie może już cos się zaczyna więc pewnie to to od tego, dalej krwawiłam jak przy okresie już w pewnym momencie . po 3 godzinach budzę męża że nie daję rady z bólu że coś się dzieje,matka jego kazała natychmiast jechać do szpitala,przyjechalismy, była inna doktor milsza o wiele, powiedziała że krwawić mogę po badaniu,a temp,może swiadczyć o rozpoczynającej się akcji porodowej,że z rozwarciem moim od dnia poprzedniego jest postęp nie duży ale jest i że prawdopodobnie w ten dzień lub w nocy zaczne rodzić i kazała aktywnie spedzić dzień więc się ucieszyłam, do teściów potem pojechaliśmy tam cały dzień ból pleców skurcze,ale sie wyciszało,.ale temperaturę dalej miałam podwyższoną.
Na następny dzień,25 kwietnia, poniedziałek,chciałam sama zostać w domu sobie bo Hubert już był odwieziony do moich rodziców, a zaproszeni byliśmy na obiad do teściów,więc mąż chciał mnie zawieźć bo sam musiał jechać do pracy ale odmówiłam,powiedziałam że sama chcę pobyć że dobrze się czuję,bo faktycznie tak było.No i pojechał,chodź zdaniem teściowej bardzo głupio zrobiłam bo w takim stanie strach zostać samej ale nic.
Po jakimś czasie zaczęłam mieć dreszcze strasznie mną telepało zmierzyłam znowu temp,no i powyżej już 38,sie zaniepokoiłam bo rosła a mną trzesło jak nie wiem ,więc zadzwoniłam do męża że znowu źle mi no i jego ojciec po mnie przyjechał i zabrał do nich,po kilku godzinach postanowiłam znowu po raz trzeci z rzędu pojechał na IP. bo juz uważałam że to nie są żarty z tą temp.bałam się o małą,było to już ok 21,był młody lekarz, powiedziałam wszystko ,zbadał, zaniepokoiła go moja temperatura zmierzył tętno mi i też go zaniepokoiło bo było 122,ale powiedziałam że ja nerwowa że to może od tego ale twierdził że raczej nie,pobrał wymaz, zrobił usg, stwierdził wielowodzie cokolwiek to znaczy ,bo nie wiem, i zapytał czy jestem gotowa na pozostanie w szpitalu powiedziałam że tak bo się z tym liczyłam, zapytałam tylko co to oznacza i czy dziecko jest zdrowe,powiedział że dziecko ma się dobrze, ale te wody mogą świadczyć o czymś złym,bałam się strasznie. Był bardzo miły i delikatny porządny w końcu lekarz , no i poszłam na patologię, tam w gabinecie zabiegowym mnie zbadał znowu tzn,stan czystości wód i powiedział z uśmieszkiem że mogę po tym badaniu szybciej urodzić,wątpiłam,
założyli wenflon pobrali krew i moczyk, i kazali się połozyć do sali. tam po niedługim czasie przyszła położna powiedziała że mam wysokie crp.że dają mi antybiotyk,przyjechała z aparaturą do ktg i mnie kontrolowano . byłam cały czas w strachu o dziecko bo powiedziała że jakąś infekcje mam, nie wiadomo skąd . ok 24 postanowiłam się już przespać ale nie zmrózyłam oka bo od tej 24 zaczęły się skurcze dośc regularne co ok 2,3 minuty, kręciłam się całą noc,aż do 4 nad ranem jak poczułam że coś mnie ''tam'' pukło jakby i poczułam jak mi coś wypływać,zadzwoniłam po położną powiedziałam że chyba mnie wody odchodzą zabrala mnie do zabiegowego jak wstałam tylko to zaczęło kapać dość mocno,razem z krwią, nie mogła zbadać mnie tylko od razu kazała zabrać manele i na porodówkę.Tam mnie męczyły sobie skurczę,miałam pobraną jeszcze raz krew, podany antybiotyk , po męża zadzwoniłam ok 6 rano,.
Przyszedł lekarz jakiś inny kazał się położyć na fotelu miał w ręku jakiś przyrząd nie wiem chyba to były jakieś nożyce takie dłuugie,przestraszyłam się bo był poważny nic nie mówił, badanie bolesne jak jasna cholera, raptem jak chlusnęły wody to szok ale tak się lało ze mnie jakby z wiader przynajmniej z dwóch się pytam to tyle wód bylo we mnie ?położna tylko głową kiwnęła ,a sprzątająca biedaczka se poradzić nie mogła tyle tego na podłodze było,mąż za drzwiami biedny czekał.
powiedzieli potem że przyspieszaja poród z powodu mojej infekcji,po chwili przyszła położna inna ( która została już do końca ze mną ) powiedział że muszą podać oxy.masakra płakałam,bo tak jej nie chciałam,bo tak przecierz po tym boli ,ale jak ma pomóc to co ja mogłam,co chwila tętno mierzyli co parę minut dosłownie,ale na szczęście niunia miała się cały czas dobrze.
pierwsza dawka oxy czuję że coraz silniejsze skkórcze,mąż mnie masował,ja na piłce ,jakoś lepiej znosiłam w tej pozycji ból, weszła połozna zwiększyć dawkę,koszmar,ja w strachu,i jszcze większy ból,i tak przychodziła co częściej nić 30 min i zwiększała dawkę, ja się pytam czemu tak,ona że aby szybciej urodzić,potem kazała iść pod przysznic,czułam że nie dam rady wytrzymać,bo zwiększała i zwiększała dawkę z 0;5 do 6 ml czy czego tam . pod przysznicem mąż mi polewał brzuch nie mogłam usiedzieć wyłam nie dawałam rady ten mnie pocieszał biedny, wszedzie pełno mojej krwi na kaflach masakra, mdliło mnie,w pewnym momencie mówię mu że przeć mnie zaczyna pomału pobiegł do położnej a ta że to b.dobrz przyszła i kazała przyjść do badania, wstałam szybko kazałam się mężowi uwijać z tym wieszakiem z tą oxy nie zdążył skurcz...nie wiedziałam jaką pozycje przybrać kucnęłam myślałąm że mnie porozrywa na strzępy ,przeszedł,szybko do sali, badanie wiadomo jakie przyjemne było, miałam 3,5 rozwarcie,cieszyła sie mówiła że przysznic pomógł,że jeszcze trochę,zaczęły się parte ale takie początkowe masakra gorzej niż źle,wydawałam aż dźwięki i słysze na korytarzu że dobrze że zaczynam poiwrać już ,,, kazała się położyć naboku koszmar ból nie z tej ziemi kazała poprzeć juz trochę,nie miałam siły ,jeszcze za wcześnie,normalnie nie umiałąm przeć jakoś mi nie wychodziło,oxy dawka już te całe 6 tych jednostek czy ml. ponoć największa dawka na godzinę nie wiem . powiedziała że będzie po tej następna sieę załamałam,czułam,byłam pewna że nie dam rady już byłam tak potwornie zmęczona że szok, kolejne badanie ,popieranie główka się cofa,ona do mnie musi pani sie nauczyć przeć bo tak to będzie długo trwało, wyszła, kazała dalej na boku leżeć,wyłam,resztkami sił znosiłam ten rozrywający ból,czułam jak ta główka tam się wślizguje.kilka takich partych i czułam jak się przesówa mąż mówi juz widać główkę postaraj się,przyszła znowu połozna zbadała nie musze pisać kolejny raz jak mocno potem mówi zrobiłam pełne rozwarcie ,przyszła za moment znowu przemy instruowała mnie nie udawało mi się ,nagle nie wiem co zrobiła ale zakuło zaszczypało nie ziemsko i trzyma tam rękę ..przyj ,dalej jeszcze raz, powietrza nie umiałam wymieniać,ta już krzyczy przyj, nabierz powietrza ,mąż nogi trzyma,''mocno przyj'' mąż; już główka wychodzi jeszcze trochę.resztkami sił jakie miałam poparłam bo nagle poczułam że umiem położna też bardzo dobrze jeszcze raz ,słysze główka wyszła potem już nic nie poczułam tylko zobaczyłam jak małą wyciągnęła, rozryczałam się nie mogłam uwierzyć jak ja zobaczyłam,wyłam jak dzika na całą salę ,położyła mi ją na brzuchu jakież to słodkie,mąż w płacz,łozysko cale wyszło ,szyjka cała,nacięta tylko zostałam, cieszyłam się naszym skarbem jakaż ona sliczna,w tym momencie co mnie szyla,bolał też ale to pikuś... potem obadać małą,pobrali krewkę jej czy się nie zaraziła,poleżałam potem na obserwacji, zanrali małą -pediatra na obserwacje do oddział noworodków,miała podłączone tętno tam, powiedziała że jak wyniki będą dobre i nic się dziać nie bedzie to mi ją dadzą ale na drugi dzień.
więc jeden dzień przeleżałam sama,martwiąc się ,byłam słaba więc nie wtałam aby się umyś byłam wykonczona,bo nie spałam przecież ,potem poszłam do malutkiej zobaczyć ją,poszłam.... położna mnie zawiozła na wózku bo nie byłam w stanie wstać tak mnie słabo było,.
Dostałam małą na drugi dzień bo wyniki były dobre,ale zaczęli podawać jej antybiotyk .ja miałam infekcje wewnątrzmaciczna i nie wiadomo skąd ona,ja mysle że wszystko się zaczęło od pierwszego badania przez tamta babę, ale nie kazali mi wiązać tego ze sobą jednak ja wiem i tak swoje ale nic, polepszało mi się temp spadała crp też.

Ucieszyłam się jak mi ją w końcu przywieźli ,.i tak posiedzieliśmy 6 dni, kolejne wyniki małej też byly dobre z uszka tylko wychodowali z posiewu jakieś pojedyncze pałeczki e-coli,przez moja infekcje ale nic na to nie mówili.przed wypisem zrobili jej jeszcze badania raz i wszystko w porządku, No i wypisali nas 2 maja,

Poczytałam trochę o tym zakażeniu i się przeraziłam czym to grozi ,nie wiem boję się czy dalej nic się nie będzie dziać,czy nic się u małej nie uszkodziło,gdyby nie ten lekarz co mnie na patologię przyjął to nie wiem jakby się skończyło,jakbym anty nie dostałą nie wiem strach pomyśleć.

Patrzę tak na nią teraz i nie mogę uwierzyć w ten malutki cudek,że ona moja,że to córcia tak upragniona moja i męża, codziennie patrzę na nią i płaczę, ze szczęścia,ze strachu , boję się strasznie o nią,,tak bardzo ją kocham ,tak mocno że aż obawiam się że mocniej niż Huberta. ale na prawdę, nie potrafię opisać mojego uczucia do niej ,bo jest ono tak ogromne. Kocham ją nad życie .oczywiście Huberta też.


* KONIEC *
 
reklama
emi pięknie opisane. dzielna jestes:*
sto lat dla huberta bo 8 lat temu on przyszedł na świat:)
 
Do góry