reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

NaSzE PoRoDy :))


Moj porod wygladal tak

w noc kiedy byla pelnai (to chyba bylo 7 sierpnia) obudzily mnie skurcze...nawet bolesne...bylo ich chyba ze 3 i tyle.
rano sobie normalnie chodzilam co 3 lub 4 godz jakis skurcz, ale nie myslalm ze to moze byc poczatek tak wasnie na takich skurczach przelecial mi 08.08...nic szczegolnego. w nocy skurcze pojawialy sie czesciej i nie bylo to przyjemne. 09.08....caly dzien nieregularnych skurczy az do momentu kiedy byly co 5 min...postanowialm zapisywac co ile mam i kolezanka pozniej z sali zawiadomila polozna ze zle sie czuje...zabrali mnie na badania i okazalo sie ze nie mam zadnego rozwarcia i na pewno dzis nie urodze. po badaniu skurcze troche odpuscily...byly co 12 i 9 min 9pocieszalo mnie to, bo robily sie coraz bardziej intensywne). moj maz siedzial przy mnie i zapisywal co ile sa. zabrano mnie na usg i lekarz powiedzial ze Mala jest juz bardzo nisko...powiedzial mu ze mam skurcze...zapytal sie co ile, mowie mu ze wczesnie co 5 min a teraz co 12 i 9...zapytal sie czy bylam badana, powiedzialam ze tak ze nie bylo rozwarcia. pocieszyl mnie i powiedzial ze ma dzis dyzur i jakby co to mam sie zglosic. niestety o 19 pojawial sie wredna polozna, maz mowi ze mam skurcze co 5 min, a o na na to ze jakbym miala co 3 to trzeba sie martwic i ze przeciez mialm dzis badanie ktore nic nie wykazalo. wkurzylam sie. tesciowa wybrala sie na porodowke bo ja lezalam nizej na patologii i po 10 min pojawial sie lekarz, zabral mnie na badanie i okazalo sie ze rozwarcie jest na 4 palce ( a mialam przeciez dzis nie rodzic). zabrano mnie na porodowle o godz 20 sobie lazilam i czekalam. poglaczyli mnie do ktg, czekalam na te skurcze. polozna mowi mi jak mam oddychac kiedy sa skurcze i ze jak bede czula nacis to mam nie przec...to bardzo trudne jaks ie chce. przychodzi moj lekarz, sprawdza...rozwarcie na 7 i zaczynamy sie przygotowywac. podana kroplowka nie wiem czy dzialam czy nie ale chyba cos dala bo pewne rzeczy mamietam jakby przez mgle. nasprpuje godzina kiedy polozna mowi mi co mam robic i jak oddychac. mowia zebym parla wiec to robie i po chwili wychodzi moje malenstwo. nie bylo zle i az tak strasznie i zeczywiscie o bolu sie zapomina

po porodzie
wyczerpana ale szczesliwa...prawie nic nie spalam bo przygladalam sie malenstwu...dlalam tez cyca a mala spala przez dluzszy czas

z jednej strony ciesze sie ze bylam wtedy w szpitalu, bo po pelni bylo tyle kobiet rodzacych ze szok....porod odbieral mi lekarz u ktorego bylam na ostatnim badaniu i to on mnie przeciez skierowal do szpitala...polozna tez byla super
 
reklama
asmodis czy wiesz coś więcej na temat wpływu faz księżyca (konkretnie pełni) na porody? mam termin własnie tuż po pełni, pozdrawiam z listopadówek
 
No kochane wszystkie byłyscie dzielne!!!! jak to sierpniówy niestraszne im porody ;) dzieki za wasze opisy zawsze to człowiek bardziej zorientowany w temacie.. pozdrawiam
 
::) ::) Leyna!..jeśli mówisz żę miałaś poród łatwy i przyjemny..to silna babka z ciebie!GRATULUJĘ!!!a tak na marginesie w Krakowie parę godzin później rodziłąm JA... :p
Silunia....lekki demontaż zdjęć..ale i tak widać żę rodziłaś chyba zaraz po wyjściu od fryzjera i kosmetyczki...... ;D ;D
 
A to opis mojego porodu:

Od czwartku 11.08 byłam w szpitalu, poprzez porodówkę i ginekologię, trafiłam w końcu na patologię ciąży. Nastawiłam się na "kiblowanie" tam co najmniej do terminu porodu (17.08) albo i dłuzej, więc w niedzielę 13.08 spokojnie wygniatałam swoim cielskiem łóżko szpitalne, z pełnym żołądkiem po obiedzie, pogryzając jeżyki i czytając Harry Potter'a. O 15 przyszła położna kontrolować, jak to zwykła czynić co 3 godziny, tętno płodu. Przyłożyła mi aparacik do brzucha, a tam zamiast szybkiego pukpukpukpuk, strasznie wolne puk...puk...puk.... Położnej oczy osiągnęły wielkość spodków, wyleciała z sali, ja w szoku, bo nie wiedziałam o co chodzi, zadzwoniłam do P., że cos nie tak jest i zanim zdażyłam mu powiedziec co, to położna była z powrotem z wózkiem i kazała mi na nim siadać natychmiast. Z szybkością błyskawicy zawiozła mnie na porodówkę, mnie po drodze aż słabo się zrobiło. Na porodówce położyli mnie na łóżku, podłączyli KTG, a tam tętno płodu max.110, a czasami spadało do 60 :o :o :o Lekarz dyżurujący natychmiast podjął decyzję o cięciu, nawet nie wiem kiedy założyli mi wenflon i cewnik (moje dwie zmory największe ;)) i juz jechałam na salę operacyjną. NIe dochodziło do mnie za bardzo co sie dzieje, tylko ciągle myśl mi krązyła po głowie, żeby tylko dziecko przeżyło... :( :( :( I druga myśl, zpełnie nie wiem skąd, że mi lewatywy nie zrobili... ::) Na sali połozyli mnie na stole, pani anestezjolog wytłumaczyła mi w ciągu 15 sek., że zrobi mi zzo i jak to będzie wyglądało. Prawie nie poczułam wkłucia, potem szybko mnie poprzykrywali na tym stole zielonymi prześcieradłami i zanim zdążyłam pomyśleć, że to już się dzieje, zaczęli mnie ciąć. Najgorsze z tego wszystkiego, że wtedy jeszcze zzo nie zacząło całkowicie działać, więc czułam jak mnie rozcinają, wkładają jakieś żelastwo i rozciągają mi skórę i macicę :mad: :mad: :mad: Wrzasnęłam, że boli, lekarz powiedzial, ze zaraz zobaczę moje dziecko, nacisnął mi na szczyt brzucha i za chwilę poczułam jak mi mała z brzucha wyciągają. Usłyszałam" Zielone wody. Owinięta pępowiną.Trzy razy. Bardzo cienka pępowina ", i za chwilę "Ma pani córkę."i zobaczyłam dupkę Małej nad sobą, i usłyszałam jej płacz (strasznie głosny). Przyszła na świat o 15.15. Szybko ją zabrali do sali obok, a mnie tam dalej "obrabiali" na stole, ale juz nic nie czułam. Za chwilę przyszła pani pediatra i powiedziała, że mam zdrową śliczną córeczkę. Aż sie spłakałam ze szczęścia. Za chwilę ją przywiezli już w łóżeczku i ustawili koło mojej głowy, a ona cicho popłakiwała i patrzyła tymi swoimi małymi ślepkami. Zostałam zszyta (11 szwów, ale robota pierwsza klasa, nie powinno niedługo prawie nic być widać), przełożyli mnie na łóżko i odwieźli mnie i małą na położnoctwo aseptyczne, gdzie spędziłam prawie 6 dni. Po pierwszym kryzysowym dniu pt" Pierd..., nie wstaję, tak mnie wszystko boli", jednak wstałam i zaczęłam się zajmować małą z pomocą oczywiście cudownych położnych, wszystkich bez wyjątku, które należy jak nic ozłocić za cierpliwość wyrozumiałość i chęć niesienia pomocy. Naprawdę, nie spodziewałam sie, że będzie tak fantastycznie, aż się wychodzić do domu nie chciało.

I tak juz od tygodnia jestem mamą ;), pomimo zmeczenia i niewyspania, energia mnie rozsadza i jak tylko mała zasypia w dzień, ja szalęję w chałupie ;) Jedynie mam niespodziewane huśtawki nastroju i biedny P. musi znosić moje "fumy i fochy". Rana lekko ciągnie, bo jeszcze mam szwy do jutra, brzuch jeszcze sporawy (jak w 5 miesiacu ciazy), troszenke jeszcze plamię, cycki przeciekają lub mala na nich wisi (dostałam meganawału pokarmu w 2. dobie po porodzie, ale miła pani położna mi pomogła go przejsc, teraz mam cycki jak dolly parton ;)). Ale najwazniejsze, szczegolnie dla P., ze pipka w stanie nienaruszonym i za 2 tygodnie, bedziemy mogli już troszke pobaraszkowac ;)

to zdjecie Mai kilkanaście minut po porodzie
obraz003it0.jpg


a to z dzisiejszego spacerku, odpoczynek przy pizzerii (P. świnia zarł pizze, a mnie slinka ciekła :p :() maja w wozku ;)
obraz015ym4.jpg

 
Dominique nie zazdroszczę tej cesarki. Ale najważniejsze, że w porę udało się wychwycić moment spadku tętna u Majeczki i szybko interweniować. No i super, że mała zdrowiutka się urodziła :)

A z tymi zielonymi wodami płodowymi... coś kurcze jest nie tak, bo większość dziewczyn teraz tak rodzi...

A ja jeszcze nie byłam z młodym na spacerze... Na razie od soboty go "wietrzę" na balkonie, co by się przyzwyczajał do "świeżego" powietrza ;) Jutro wyjdziemy pierwszy raz, do pani doktor na ważenie.
 
Za chwile poczytam o Was, ale najpierw opisze moj porodzik (porodzik - bo przy innych to byl naprawde porodzik :) )

Jak wiecie w srode w zeszlym tyg. bylam na KTG i nie wyszlo nic.
W czwartek do poludnia zaczal odchodzic mi czop koloru brunatnego i zadzwonilam do anestezjologa (wlasciciela) kliniki. Kazal natychmiast przyjezdzac - a ja mu na to, ze bede za 2 godz. bo musze sie wykapac ;)
W klinice bylam po 13. Podlaczyli mnie pod KTG i tak sobie lezalam ok. 20 min. Pielegniarka poszla pokazac zapis pani doktor. Czekalam w rejestracji na decyzje co dalej jakies 5 minut i sie okazalo, ze przyjmuja mnie do porodu :) Zalatwienie formalnosci trwalo 2 min. - dalam tylko karte chipowa, karte ciazy i podalam kogo informowac :)
Poszlam na gore z pielegniarka, dostalam koszulke i moj 'apartmanecik' - luksus normalnie - mialam swoja lazienke (jak w hotelu), kosmetyki sobie na polce porozkladalam, podpaski, podklady itd. lezaly na polce i moglam po porodzie uzywac ile chcialam. Przyszla pani doktror (kobieta-aniol), zbadala mnie na moim lozeczku i powiedziala, ze rozwarcie jest na luzne 2 palce, szyjka calkiem skrocona i ze pojdzie bardzo szybko. Znowu KTG - skurcze idealnie regularne. Pielegniarka podlaczyla mi oksytocyne i tak sobie siedzialam, lezalam i chodzila po pokoju gadajac przez telefon i piszac smsy. Po godzinie rozwarcie bylo juz 3 cm, bole takie delikatne jak przy okresie. Wiec dalej gadalam i pisalam smsy - z przyjaciolka przegadalam prawie godzine i zaczely sie skurcze troche bolesniejsze i bardzo regularne (tez ok.godzinki), wiec przyszla po mnie lekarka i wziela do znieczulenia, wiec poszlysmy sobie na porodowke. Aha, przed podaniem ZZO przebila mi jeszcze pecherz. Dostalam ZZO - wklucie zupelnie bezbolesne, uczucie goraca i lekkie swedzenie skory, ale bolu zero w jednej sekundzie. Czulam tylko moment twardniecia brzucha, ale bezbolesny, tak jak w ciazy. I wrocilam sobie na nogach do mojego pokoju :) Czekalam jeszcze z godzine - bylo ok. 18:00 i gadalam przez tel. z siostra, - przyszla pani doktor i powiedziala ze smiechem ze dokoncze za chwile, bo idziemy za 10 min. rodzic. Przyszla po mnie 10 po i znowu na nogach poszlam na porodwke. Polozylam sie na lozku porodowym, pani doktor siadla w nogach, a pielegniarka stanela za glowa. Byla 18:15. Lekarka powiedziala mi, ze jak poczuje, ze chce mi sie kupe, to mam ja robic :) No i tak 2 razy poczulam, w sumie wzielam 4 wdechy, przy ostatnim zostalam nacieta (2 cm) i mala byla na swiecie. W miedzyczasie anestezjolog opowiadal o babce, ktora chce sobie usunac blizne po nacieciu, bo jej w sexie przeszkadza, wiec bylo duzo smiechu :) Wygladala jak maly kotek :) Moje pierwsze slowa to: "Ale ona malenka", a potem "Jak tak ma wygladac porod to ja moge rodzic co rok" :) :) :) Wszyscy sie smiali. Mala zajely sie lekarki - neonatolog i pediatra. Dostala 10 punktow. A ja po drugiej dawce znieczulenie czekalam za zszycie - jakies 15-20 minut zartujac sobie z lekarka i anestezjologiem, ktory czy nie chcialabym syna, bo wiecej chlopcow sie tego dnia urodzilo i mozna podmienic ;D ;D ;D Pozniej przewiezli mnie do pokoju, podlaczyli do mierzenia cinienia, przywiezli mala i tak 3 gdziny sobie lezalysmy i sie poznawalysmy. Na noc mala wzieli, ja poszlam pod prysznic i do lozeczka :) Nie spalam cala noc z podeksytowania.
Dla mnie porod byl bajkowy!!! Dalej brak mi slow! Nie spodziewalam sie, ze tak moze wygladac porod, pobyt i opieka. Wszyscy mili, usmiechnieci, co chwile ktos przychodzil i sie pytal jak sie czuje. Mala mi brali w ciagu dnia pare razy jak chcialam pospac albo poczytac gazetke. Naprawde super! Dla mnie wlasnie to jest "rodzic po ludzku". A calosc lacznie z badaniami przed porodem wyszla mnie 250 zl!!!!
Wszystkim zycze takich porodow!

Biore sie za czytanie Waszych wspomnien.
 
reklama
Sandra pozazdroscic takiego porodu... i takiej opieki ..niestety wszystko jeszcze przedemną..mam nadzieje ,ze w tej klinice w ktorej Ja mamm rodzic zajmą sie mną tak jak Tobą bo na dzien dzisiejszy ten luksus mnie kosztował 900zł :mad: pozdrawiam
 
Do góry