aga221122 u nas też jest ciasno i nie ma miejsca na wiercenie, ale można przywyknąć. Najwięcej miejsca zajmuje oczywiście Natalia, która się przysuwa do nas, nieważne jak daleko byśmy się odsuwali, by jej nie przygnieść. Śpi z nogą na moim brzuchu, albo ręką na mojej twarzy. Ostatnio zaczęła się bardziej wiercić i już drugi raz budząc się w środku nocy, ze strachem odkryłam, że ona śpi odwrócona o 180 stopni -czyli głowę ma w miejscu gdzie wcześniej miała nogi. Wiążą się z tym pewnie niebezpieczeństwa, dlatego to duży minus sypiania z dzieckiem w jednym łóżku. Można jej zrobić krzywdę nieświadomie.
Z drugiej strony niemal każdej nocy Natalia ma takie momenty, że budzi się i długo nie może zasnąć, wierci się, trzeba ją lulać, gdyby spała w łóżeczku, zanim ja obudziłabym się, pewnie byłaby już na tyle rozbudzona, że trudniej byłoby ją okiełznać. Były takie momenty, że np. przez dwa tygodnie twardo przeprowadzałam misję przenoszenia jej do łóżeczka, ale było to dla mnie bardzo wyczerpujące. Budziła się częściej, niż śpiąc z nami, a usypianie trwało długo. Zdaję sobie sprawę, że to moja niekonsekwencja jest głównym winowajcą. Na swoje usprawiedliwienie mam fakt, że zapoczątkowaliśmy nawyk spania we wspólnym łóżku, ponieważ w pierwszych miesiącach życia Natalia bardzo dużo ulewała i krztusiła się, a lekarz mówił -trzeba pilnować, innej rady nie ma -więc woleliśmy mieć ją bliżej, w razie gdyby coś się działo.
Natalia wyjątkowo źle znosi czas, kiedy siedzę przed komputerem [czego nie czynie nader często] Zachowuje się wtedy gorzej, jest marudna, przychodzi do mnie, próbując wymusić, bym wstała z krzesła, nie satysfakcjonuje ją rozwiązanie z siedzeniem mi na kolanach, zaczyna się wyginać tymi sposobami, które mają dzieci manifestujące focha. Przy okazji -od zawsze napawało mnie zdumieniem to, jak szybko, jakby instynktownie maluchy poznają sposoby, by utrudnić rodzicowi podniesienie ich chwytem pod pachy
Ich sztuczka na robienie się bezwładnymi, z unoszeniem rąk włącznie jest skuteczna, utrudnia utrzymanie.
Mała próbuje też zmanipulować mnie zabawą, z wybijaniem się do tyłu nie bacząc na groźne tego konsekwencje. Im bardziej gwałtowna moja reakcja, tym bardziej ją to bawi. Czy wasze dzieci też odnajdują sporadyczną radość, w stukaniu głową o ścianę ? Czytałam, że to normalne i ma coś wspólnego z odkryciem przez malca, że ma poczucie rytmu, ale nie pozwalam jej na to, bo ileż ta głowinka poza tym musi znieść kolizji to bóg jeden wie.
I jeszcze jedno - Natalia uwielbia wszelkiego rodzaju sznurki i wąskie zakończenia czapek, wiązania -oczywiście jak tylko może zaczyna je cyckać. Nie przypominam sobie, żeby znała jakiegoś malucha któryby podobnie upodobał sobie sznurki