Maxin powiem tak:
Oczywiście na ulicy, w metrze wszyscy "can I give u a hand" i to jest super. Stoisz ze spacerówką nad schodami, mężczyźni podchodzą i pytają. Rzeczywiście trzeba o tym powiedzieć i zresztą to jest bardzo fajne... ale...
Już w metrze nie ustąpią Ci miejsca (szczególnie kobiety) i niewyobrażalne dla mnie jest to, że jeśli dziecko płacze, krzyczy lub głośno sie śmieje, to ich wzrok jest tak znaczący w stylu "could you!" okropność...
Dwukrotnie zdarzyło mi sie, ze zostaliśmy wyproszeni z restauracji, bo faceci mieli jaja, żeby podejsc do Ciebie i powiedziec ze im przeszkadzasz. (Przepraszam, ale w Polsce sie to nie zdaża)
Antos ząbkował i nie powiem - byl poprostu nieznośny, zle zniósł nowe miejsce, otoczenie, nowe twarze i ten okropny hałas duzo płakał i marudził...
Jesli usłyszałam tekst, "don't worry, it's just a baby" to napewno był to chińczyk, lub inny obcokrajowiec. Anglik podchodził i poprostu walił na beszczela.. "could you" z tym tonem nieznoszącym sprzeciwu...
To bylo straszne musze przyznac ze ktoregos razu sie spłakałam bo i Antos dawał czadu i jeszcze oni mi dopiekli...
Fakt, ze Kasia mieszka na Canaryworth (juz nie pamietam jak sie to pisze) tam jest sam biznes - moze to tylko Ci wielcy biznesmeni tacy są okropni...
choc musze przyznac ze kiedys poszłyśmy na zeberka na Polandstreet przy Oxford i tam bylo w knajpie bylo sporo dzieci z rodzicami, ale tylko moje, chciało walic lyzką w talerz, pukac, stukać, chodzic,kłasc sie.... Ich dzieci przez 3 godziny siedziały przy stole i zupełnie sie nie ruszały - no nie mogłam w to uwierzyć...
Potem zapytałam kolezanke Kasi jak one to robią... to mi powiedziała, ze dzieci w ciagu dnia mają tzw. "quiet time" co oznacza ze dziecku przez 2 h nie mozna przeszkadzac rodzicom. Maja zajac sie sobą... czy znacie w Polsce takie dzieci..
normalnie zimny chów...
a moze to nasze takie rozwydrzone??? !!
Choc jesli musisz mijac na ulicy lezacych pijanych ludzi kolo pubu- to juz sama nie wiem czyje te wychowanie lepsze... a mowia ze w Polsce piją...
choc nie widzialm zeby pod pubem policja masowo zgarniała pijanych lezacych na ulicy. szok...
no dobra to tyle wywodów... doszło jeszcze kilka dodatkowych czynników. Trafiłam na okropny deszcz padało z regularnościa na lało.. Antoś pod ta folią w wozku dostawał szału.. jak teraz widzi folie to nawet nie chce podejsc do wozka.
bylo zimo, ale tamte dzieci nie mają nawet skarpetek nie wspominajac o butach.. czapki nie zobaczysz... my matki polki jakoś chyba jestesmy nadopiekuncze..
Potem dolozyli mi jeszcze na lotnisku.. ale to juz inna historia... i liter w alfabecie by zbrakło zeby to opisać..
to tyle z moich doswiadczeń.. narazie mam doscyc wypraw... a do Anglii szczegolnie.. choc mialam na jesien leciec do szkocji, bo zaprosila mnie kuzyna zona...
Oczywiście na ulicy, w metrze wszyscy "can I give u a hand" i to jest super. Stoisz ze spacerówką nad schodami, mężczyźni podchodzą i pytają. Rzeczywiście trzeba o tym powiedzieć i zresztą to jest bardzo fajne... ale...
Już w metrze nie ustąpią Ci miejsca (szczególnie kobiety) i niewyobrażalne dla mnie jest to, że jeśli dziecko płacze, krzyczy lub głośno sie śmieje, to ich wzrok jest tak znaczący w stylu "could you!" okropność...
Dwukrotnie zdarzyło mi sie, ze zostaliśmy wyproszeni z restauracji, bo faceci mieli jaja, żeby podejsc do Ciebie i powiedziec ze im przeszkadzasz. (Przepraszam, ale w Polsce sie to nie zdaża)
Antos ząbkował i nie powiem - byl poprostu nieznośny, zle zniósł nowe miejsce, otoczenie, nowe twarze i ten okropny hałas duzo płakał i marudził...
Jesli usłyszałam tekst, "don't worry, it's just a baby" to napewno był to chińczyk, lub inny obcokrajowiec. Anglik podchodził i poprostu walił na beszczela.. "could you" z tym tonem nieznoszącym sprzeciwu...
To bylo straszne musze przyznac ze ktoregos razu sie spłakałam bo i Antos dawał czadu i jeszcze oni mi dopiekli...
Fakt, ze Kasia mieszka na Canaryworth (juz nie pamietam jak sie to pisze) tam jest sam biznes - moze to tylko Ci wielcy biznesmeni tacy są okropni...
choc musze przyznac ze kiedys poszłyśmy na zeberka na Polandstreet przy Oxford i tam bylo w knajpie bylo sporo dzieci z rodzicami, ale tylko moje, chciało walic lyzką w talerz, pukac, stukać, chodzic,kłasc sie.... Ich dzieci przez 3 godziny siedziały przy stole i zupełnie sie nie ruszały - no nie mogłam w to uwierzyć...
Potem zapytałam kolezanke Kasi jak one to robią... to mi powiedziała, ze dzieci w ciagu dnia mają tzw. "quiet time" co oznacza ze dziecku przez 2 h nie mozna przeszkadzac rodzicom. Maja zajac sie sobą... czy znacie w Polsce takie dzieci..
normalnie zimny chów...
a moze to nasze takie rozwydrzone??? !!
Choc jesli musisz mijac na ulicy lezacych pijanych ludzi kolo pubu- to juz sama nie wiem czyje te wychowanie lepsze... a mowia ze w Polsce piją...
choc nie widzialm zeby pod pubem policja masowo zgarniała pijanych lezacych na ulicy. szok...
no dobra to tyle wywodów... doszło jeszcze kilka dodatkowych czynników. Trafiłam na okropny deszcz padało z regularnościa na lało.. Antoś pod ta folią w wozku dostawał szału.. jak teraz widzi folie to nawet nie chce podejsc do wozka.
bylo zimo, ale tamte dzieci nie mają nawet skarpetek nie wspominajac o butach.. czapki nie zobaczysz... my matki polki jakoś chyba jestesmy nadopiekuncze..
Potem dolozyli mi jeszcze na lotnisku.. ale to juz inna historia... i liter w alfabecie by zbrakło zeby to opisać..
to tyle z moich doswiadczeń.. narazie mam doscyc wypraw... a do Anglii szczegolnie.. choc mialam na jesien leciec do szkocji, bo zaprosila mnie kuzyna zona...