reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Nasze majowe dzieciątka ( poród, szpital, pobyt w domku)

reklama
i mam nie splukiwac znaczy sie tego oilatum?dziwnie tak , a jak splucze to pewnie tez zmyje sie ta warstwa ochronna tak?
 
Nie Tamarunia nie spłukuj. Ja tak myję Agnieszkę od urodzenia ma cudowną gładką, mieciutką skórkę :)
 
Tak więc 30.05. pojechaliśmy do szpitala, bo pojawiły się regularne skurcze. Po całej papierkowej przeprawie na izbie przyjęć, zbadała mnie położna i lekarz. Podłączono mi KTG. Chyba z całego stresu skurcze mi przeszły. Rozwarcie niby na 3 palce. Zrobiono mi lewatywę, przebrałam się w koszulę i pojechaliśmy na porodówkę.
Na sali porodowej znowu podłączono mnie do KTG i tak przeleżałam kilka godzin. W między czasie badano mnie kilka razy. A że akcja porodowa nie postępowała Tomka wysłano do domu a ja trafiłam na patologię. Podano mi zastrzyk z buscolizyny i dostałam 2 czopki scopolanu na zmiękczenie szyjki. Na oddziale zaczęło się mierzenie temperatury, osłuchiwanie „trąbką” i dla odmiany KTG. W nocy ponownie trafiłam na salę porodową, ale tylko na obserwację, bo mieli zastrzeżenia co do tętna dzieciaczka. Raz spadało do 90 a później rosło nawet do 170. Po dwóch godzinach obserwacji wróciłam na salę. Koleżanki myślały już, że urodzę.
A rano 31.05. znowu lewatywka i jeszcze raz na salę porodową i test oksytocynowy. Podłączono mnie do KTG (jak ja tego nie cierpiałam), podano oksytocynę w kroplówce i obserwacja. Skurcze były a jakże tylko, że ja ich nie czułam, tzn. maszyna wykazywała skurcz a ja nic, uśmiechałam się do Tomka. Większego rozwarcia jak nie było tak nie było. Dlatego lekarze postanowili zbadać wody płodowe. Po przebiciu pęcherza płodowego wody wyleciały i usłyszałam hasło „MUSZTARDA”. No i wtedy poszło już szybko. Lekarz powiedział, że w tym przypadku najlepiej będzie przeprowadzić cesarskie cięcie. Ja nie miałam nic przeciwko. Po kilku minutach trafiłam na salę operacyjną, podano mi znieczulenie zewnątrzoponowe (3 razy się wkłuwali). Później zamknęłam na chwilkę oczy, a gdy je otworzyłam usłyszałam „No mama ucałuj synka”. Łzy mi same leciały jak grochy. Ucałowałam synka i pierwsze słowa jakie wypowiedziałam to: „On jest rudy?!”. Okazało się, że włosy miał jeszcze w mazi płodowej i dlatego było takie wrażenie. Synka zabrano do mierzenia, ważenia i ubierania (to wtedy Tomek zrobił pierwsze zdjęcie Wiktorka), a mnie zaczęto zszywać. Mogłam sobie porozmawiać z lekarzami i wszystko oglądać w odbiciu w lampie. Jedynym głupim uczuciem to było oglądanie własnych nóg, takich bezwładnych jak nie moich. Po zszyciu przewieziono mnie na salę poporodową. Podłączono do machiny do obserwacji, podłączono kroplówkę i leżałam czekając na powrót czucia w dolnej części ciała. Na początku czułam mrowienie w udach, potem w kolanach a na końcu w stopach. No i nareszcie przywieziono mi synka. Wtedy cały ból odszedł. Jakbym w ogóle nie przeszła obserwacji. Tylko szkoda, że obie ręce miałam podłączone, bo nie bardzo wiedziałam jak go trzymać a na dodatek nogi też jeszcze nie były sprawne. Położna próbowała przystawić Wiktorka do mojej piersi i wtedy właśnie okazało się, że nie mam brodawek. Malutki był ze mną do 23-ciej potem go zabrano na noc a ja poszłam do łazienki się wykąpać.
Noc zleciała szybciutko, a rano po całej serii kroplówek przeszłam na oddział położniczy. Wiktorka miałam cały czas przy sobie i bardzo dobrze, bo miałam motywację do wzięcia się w garść. Na początku nie bardzo sobie radziłam z przewijaniem i ubieraniem (najgorszy był pierwszy raz), ale później szło mi coraz lepiej. Kąpielą zajmowały się położne (i całe szczęście).
Najgorzej było z karmieniem. Wiktorek nie bardzo chciał się przystawiać. Stosowałam wszystkie poznane w szkole rodzenia metody, ale nie dawałam rady. Położne miały pomóc, ale nie miały czasu. A do tego okazało się, że nie mam pokarmu. Wszyscy uspokajali, że tak bywa po cc i mam być cierpliwa. Dostałam herbatkę laktacyjną do picia. Troszkę pomogła, bo na 2 dobę pojawiła się siara. Ściągałam te kilka kropel do kieliszka i podawałam maluszkowi a dokarmiałam sztucznym Bebiko HA. Jednego dnia (sobota) miałam kryzys. Cały dzień płakałam, bo Wiktorek był niespokojny. Przepłakał całą noc i cały dzień, opadałam z sił. Dopiero niedziela była fantastyczna, bo tego dnia po 4 dobach wyszliśmy do domku. Wiktorek był grzeczniutki, prawie cały czas spał (nawet jeść specjalnie nie chciał). Ja też odżyłam wśród najbliższych.

 
Martulka nic tylko pozazdroscic...

a ja chyba niemoge czytac takich rzeczy bo odrazu wpadam w rozpacz na mysl o wlasnym porodzie...
 
reklama
lilith ja tez nie lubie czytac opisow porodow i jakos dziwnie mi sie robi jak widze rodzenie dzieci na filmach brrr, duzo nie pamietam, wlasciwie tylko, ze doznalam mega ogromnej dawki emocji i nie moge sobie wyobrazic powtorki.....raz ze bolalo bardziej niz myslalam, a dwa to nic nie jest takim przezyciem
czasem chcialabym w ogole nie pamietac porodu. a czasem mam ochote o tym pogadac

wciaz jestem pod wrazeniem ze urodzilam dziecko, ze wy wszystkie tez to przezylyscie, a do tego nasze mamy i miliardy innych kobiet, a potem zyjemy sobie spokojnie, ogladamy tv i rozne takie pierdoly, masakra...
 
Do góry