kociata
Mamy lipcowe'08
Roni, nie sa... Moj Maxio tez nie byl aniolkiem. Non stop cos trzeba bylo przy nim robic, non stop. Zjesc spokojnie nie moglismy, bo sie darl w nieboglosy, mimo, ze dopiero jadl, przewiniety byl i obok nas sobie lezal. Dobrze, ze z tego wyrosl. Teraz sie pieknie sam potrafi czyms zajac wiadomo, ze czasem mu sie znudzi i zaczepia, ale juz nie wymaga tej ciaglej uwagi. Mam nadzieje, ze Victoria bedzie spokojniejsza... jako niemowlaczek. Wiem, ze tak latwo pocieszac, ale to przejdzie w koncu... oby cierpliwosci starczylo i czasami to najlepiej "zamknac uszy" na te krzyki jak jest pewne, ze z dzidzia wszystko oki.