gabiaz
Fanka BB :)
Hej kobitki mnie mdłości nadal męczą ale już nie całodobowo jak wcześniej tylko tak co drugi dzień, więc jest super
A co do szkodliwości USG coś mi tam świta, że te fale wysyłane przez współczesne "maszynki" nie należą do szkodliwych. Gdyby tak było to ciężko by nam było wykonywać niektóre rzeczy, które generalnie teraz się robi pod kontrolą usg. Jestem wetką więc trochę mam pojęcia co piszę. Ale tak dla pewności odnalazłam dla Was kilka słówek;-)
Badając pacjentki (jako ginekolog-położnik zwykle spotykam się z tą
piękniejszą częścią naszego społeczeństwa) bardzo często słyszę
pytania o szkodliwość ultradźwięków. Na ten temat można napisać
kilka grubych książek, krócej zaś rzecz można określić następująco:
Znane są tzw. biologiczne efekty działania ultradźwięków, które w
trakcie eksperymentów są w stanie spowodować działanie teratogenne,
zahamowanie wzrostu płodów (mysich), obumieranie komórek czy
organizmów jednokomórkowych, jednak dotyczy to ultradźwięków o
bardzo dużej mocy, mocy której nie stosuje się w medycynie
diagnostycznej tzn. w aparatach, którymi wykonuje się badanie
pacjentów.
Ultrasonografy diagnostyczne nie wysyłają ultradźwięków w sposób
ciągły lecz robią to pulsacyjnie, w sposób istotny zmniejszając i
tak już niewielką dawkę ultradźwięków.
Płód jest w sposób szczególny chroniony przed działaniem
ultradźwięków poprzez swoje duże oddalenie od głowicy aparatu
emitującego fale ultradźwiękowe.
Autorowi znane jest jedno, ale za to poważne działanie szkodliwe a
mianowicie, wykonując badania od 15 lat nabawiłem się trwałej
kontuzji prawego barku, ponieważ jestem praworęczny i głowicę
aparatu trzymam zawsze w prawej dłoni. Nienaturalna i kilkanaście
razy dziennie powtarzana pozycja mojej ręki w konsekwencji
doprowadziła do rozwinięcia się u mnie "choroby zawodowej"
ultrasonografistów czyli tzw. zespołu bolesnego barku. Innej
szkodliwości ultrasonografii nie znam, oczywiście z wyłączeniem
zupełnie wyjątkowej sytuacji, kiedy to często bardzo ciężki aparat
może spaść komuś na głowę, co jest możliwe ale raczej tylko
teoretycznie.
Tak więc nie stresujcie się, że któraś ma zbyt często robione usg. Ja i tak mam swoją teorię na temat niektórych ludzkich lekarzy. I uważam, że na NFZ nie daja tak często skierowań, bo to idzie z ich kasy. Ale bywają wspaniali lekarze, którzy robią to co kochają i robią to z pełnym oddaniem (nie ważne czy państwowo czy prv.) i oby ich było jak najwięcej. Ja miałam szczęście trafić na kilku takich I Wam też tego życzę z całego serducha, a nawet z 2 serc;-)
A co do szkodliwości USG coś mi tam świta, że te fale wysyłane przez współczesne "maszynki" nie należą do szkodliwych. Gdyby tak było to ciężko by nam było wykonywać niektóre rzeczy, które generalnie teraz się robi pod kontrolą usg. Jestem wetką więc trochę mam pojęcia co piszę. Ale tak dla pewności odnalazłam dla Was kilka słówek;-)
Badając pacjentki (jako ginekolog-położnik zwykle spotykam się z tą
piękniejszą częścią naszego społeczeństwa) bardzo często słyszę
pytania o szkodliwość ultradźwięków. Na ten temat można napisać
kilka grubych książek, krócej zaś rzecz można określić następująco:
Znane są tzw. biologiczne efekty działania ultradźwięków, które w
trakcie eksperymentów są w stanie spowodować działanie teratogenne,
zahamowanie wzrostu płodów (mysich), obumieranie komórek czy
organizmów jednokomórkowych, jednak dotyczy to ultradźwięków o
bardzo dużej mocy, mocy której nie stosuje się w medycynie
diagnostycznej tzn. w aparatach, którymi wykonuje się badanie
pacjentów.
Ultrasonografy diagnostyczne nie wysyłają ultradźwięków w sposób
ciągły lecz robią to pulsacyjnie, w sposób istotny zmniejszając i
tak już niewielką dawkę ultradźwięków.
Płód jest w sposób szczególny chroniony przed działaniem
ultradźwięków poprzez swoje duże oddalenie od głowicy aparatu
emitującego fale ultradźwiękowe.
Autorowi znane jest jedno, ale za to poważne działanie szkodliwe a
mianowicie, wykonując badania od 15 lat nabawiłem się trwałej
kontuzji prawego barku, ponieważ jestem praworęczny i głowicę
aparatu trzymam zawsze w prawej dłoni. Nienaturalna i kilkanaście
razy dziennie powtarzana pozycja mojej ręki w konsekwencji
doprowadziła do rozwinięcia się u mnie "choroby zawodowej"
ultrasonografistów czyli tzw. zespołu bolesnego barku. Innej
szkodliwości ultrasonografii nie znam, oczywiście z wyłączeniem
zupełnie wyjątkowej sytuacji, kiedy to często bardzo ciężki aparat
może spaść komuś na głowę, co jest możliwe ale raczej tylko
teoretycznie.
Tak więc nie stresujcie się, że któraś ma zbyt często robione usg. Ja i tak mam swoją teorię na temat niektórych ludzkich lekarzy. I uważam, że na NFZ nie daja tak często skierowań, bo to idzie z ich kasy. Ale bywają wspaniali lekarze, którzy robią to co kochają i robią to z pełnym oddaniem (nie ważne czy państwowo czy prv.) i oby ich było jak najwięcej. Ja miałam szczęście trafić na kilku takich I Wam też tego życzę z całego serducha, a nawet z 2 serc;-)