Nickie - przerywasz wychowawczy, bo chciałaś już wrócić do pracy? Masz już zorganizowaną opiekę dla Dzieci?
Jeśli emocje pozytywne, to cieszę się razem z Tobą, a jeśli negatywne, to łączę się i w tym nastroju.
W każdym razie życzę Ci bezbolesnego rozstania z Twoimi Bąblami i szybkiego zaaklimatyzowania się po przerwie (ile czasu byłaś w domku?) w Twojej firmie.
Trzymam kciuki.
Bufka przerywam wychowawczy, bo to może być jedyna szansa, aby wrócić do mojej pracy. Najchętniej byłabym z Aśką aż pójdzie do przedszkola, ale niestety finanse na to nie pozwalają. Zależy mi na tej właśnie pracy, bo po pierwsze jest blisko. Mieszkam w małym mieście pod Warszawą i szukanie nowej pracy wiązałoby się najprawdopodobniej z dojazdami do stolicy = nie byłoby mnie w domu po 12 godzin. Na to się nie godzę.
A tak wracam na sześć godzin dziennie, więc o 14 będę już w domu. Kacper nawet nie będzie wiedział, że mnie nie ma w domu, bo będzie w przedszkolu, a Asia na razie zostanie z tatusiem, a potem pewnie z moją mamą.
Po drugie lubię tą pracę i jak na nowodworskie warunki całkiem nieźle tam zarabiam, więc zależy mi, aby ją utrzymać.
Historia moich ciąż i bycia w domku przedstawia się tak:
- jak byłam z Kacprem w ciąży, to na zwolnieniu byłam od siódmego miesiąca, czyli od chwili jak okazało się, że mam cukrzycę ciążową. Potem wszystkie płatne urlopy + miesiąc wychowawczego. Ogółem w domu byłam 13 miesięcy.
- wróciłam do pracy na pięć miesięcy
- w ciąży z Aśką na zwolnieniu byłam już od drugiego miesiąca, bo plamiłam i miałam nakaz leżenia. No i w ten sposób wylądowałam znowu w domku tym razem aż do tej chwili czyli prawie dwa lata (7 miesięcy ciąży i 13 miesięcy spędzone z Asią - bezcenne
).
Moje myśli są różne. Raz się cieszę, że będą nareszcie jakieś stałe finanse. Z drugiej strony boję się, że skoro wracam trochę przez siłę, to szef będzie szukał sposobu, aby mnie zwolnić. Choć wydaje mi się, że jemu też zależy, abym wróciła, tylko ma komplet ludzi i tak logicznie nie wie, gdzie ma mnie posadzić.
Mam mnóstwo różnych obaw związanych z powrotem do pracy m.in. fakt, że Asia miałaby zostawać z moją mamą. Moje relacje z mamą są nijakie i wiem, że nasze częste kontakty będą wiązały się z kłótniami. Ale wiem też, że ona kocha Aśkę i nigdy nie pozwoli jej skrzywdzić. Nie stać mnie na płacenie cioci, aby z nią została, tak jak było to z Kacprem.
Przepraszam, że tak to rozłożyłam wszystko na części pierwsze, ale mnie naszło i przynudzam.
Liza zdrówka dla Hani. U nas odpukać na razie spokój. Pewnie jak to napiszę, to zaraz mi się rozłożą...Cóż....
A i macie czasem przeczucia? Taką niespodziewaną myśl, która się pojawia, a potem okazuje się prorocza. Moja znajoma była w ciąży. Ani to dobra znajoma, ani nie mamy kontaktu. Ale tak wczoraj około południa mówię do męża: ciekawe czy Marta urodziła. Coś mam takie dziwne przeczucie... O godzinie 19-tej dzwoni szczęśliwy tatuś, że dzidzia się urodziła, a poród zaczął się wtedy, kiedy mnie naszła myśl. Sama byłam w szoku. Szkoda, że w totka nie mam takich przeczuć. Choć nie, czasem mam i idę specjalnie puścić dwa zakłady i zawsze wtedy mam trójkę. Cóż mój mąż mówi, że czarownica jestem.