czytam Was regularnie, ale nie potrafię się wbić.. teraz się odzywam bo potrzebuję Waszej porady, albo chociaż napisania 'jak jest u Was'.
Jak widać po suwaczkach, mam 11mc córkę i urodzę (jeśli donoszę) pod koniec sierpnia synka. Teraz mam opiekunkę na pół etatu bo ciąża jest ciążą zagrożoną może nie, ale z komplikacjami (skurcze takie przedporodowe, małe rozwarcie- które ponoć może być u wieloródki, te sprawy..) - w każdym razie mam się oszczędzać(czyt. nic nie robić
). No i mam dylemat.
Nie wiem jaką opcję wybrać.
1. Opiekunka do porodu, potem sobie dam jakoś radę(naprawdę można z 2 małych szkrabów?) sama. I będę siedziała po porodzie jeszcze 1,5 roku potem dwójkę oddam do zaufanego 'przedszkola'(przyjmują od 1,5 roku)
2. Opiekunka zostaje, po macierzyńskim wracam do pracy(chcę wrócić)...
Kwestia jest taka, że boję się z jednej strony że serce mi pęknie zostawiając takie maluchy z opiekunką, z drugiej że sama nie podołam, z trzeciej, że rok będę bez wypłaty(chociaż jak na macierzyńskim nie będzie opiekunki to zaoszczędzę na kolejne pół roku
), ale czy dam potem dwójkę do tego prywatnego przedszkola, czy zapłacę opiekunce to jest 'jeden pies'. No i ta opiekunka działa mi ostatnio na nerwy (nie wiem czy to hormony, czy po prostu nie podpasowała mi, mimo że Li ją b. lubi).
Olaboga, jak Wy macie? Od początku jesteście z 2 i dajecie radę? Czy macie pomoc? Czy któreś śmiga do żłobka/klubu malucha?
Cooo mam robiććć