reklama
K
KingaP
Gość
agao pisze:po dzisiejszej wizycie jakoś psycho mi się podniosło i mogę iść rodzić nawet z nacinaniem krocza chłopina moja duża 3300-3400
ciekawe jak długo będę happy ????????????
tak długo, jak długo Olek będzie mieszkał z Wami :laugh: :laugh: :laugh:
benita_29
Marcowa mama 2006
Witam wszystkich ponownie!
Opowiem tez o moim porodzie,aczkolwiek to byl porod-niespodzianka do ktorego wcale nie bylam przygotowana.Caly czas sie nastawialam ze bede rodzic drogami natury,martwilam sie jak go zniose i czekalam na jakies obiawy rozpoczynajacego sie porodu,a tu nagle sala operacyjna i za 15 minut maluch juz byl po drugiej strony brzuszka.Ale moze sa dziewczyny ktore zdecyduja sie albo tez beda usialy rodzic cesarka,dlatego dolacze tu pare slow o moim porodzie.
Wiec wszystko zaczelo sie w niedziele,19.02,gdy sie obudzialam jeszcze o 6,30 .Czulam sie bardzo niedobrze,mialam mdlosci,zwymiotowalam i mialam biegunke.Bolal mnie tez troche brzuch,a w nocy tez czulam uda i krzyz.Pomyslalam ze to juz moze sie cos zaczyna,bo czytalam ze czesto jak sie porod zaczyna to mozna obserwowac takich obiaw jak wymioty,mdlosci i biegunke.W dodatku te bole miesiaczkowe i bole w udach i krzyzu,ktorych juz dawno nie mialam.Zdecydowalam poczekac i zobaczyc co dalej.Kolo 9 zaczelam podnosic temperature-mialam 37.2.W poludnie temperatury juz mialam 37.6,wiec wzielam sobie Paracetamol i zadzwonialm do poloznej-powiedzialam mi ze to juz moze byc poczatek porodu,ze niech za 1,5 godziny do niej zadzwonie i zobaczymy co z goraczka.A temperatura sie obnizyla na jakas godzinke znowu do 37,2,po czym znowu poszla w gore.Byla juz godz. 16,wiec ja znowu dzwonie do poloznej-ona powiedziala ze juz lepiej niech przyjade do szpitala,to niec ze biegunka ustapila i przestalam wymiotowac.Za to dziecko zaczelo sie strasznie krecic- w sumie przez caly dzien nie mialo nawet godzinki odpoczynku,prawie caly czas dawalo o sobie znac.Wykampalam sie,maz naladowal szpitalna torba do samochodu i jeszcze zarwowalismy ze sobie wstydu narobimy jak nas zobacza z bagazem i ze to pewnie falszywy alarm i juz za godzine,dwie bedziemy spowrotem w domu...
Na izbie odrazu mnie podlaczyli do ktg,no i zapic byl bardzo marny-tetno Majeczki przez caly czas bylo powyzej 170,czasami nawet dochodzil do 190.Zbadal mnie lekarz,zadne rozwarcie,szykja nadal 1,5 cm,nowe badania krwi,posiew z pochwy,USG...No i zostalam przyjeta na porodowke w trybie pilnym.Tak naprawde wogole nie wiedzialam co sie dzieje i dlaczego na porodowke.Podlaczyli mi kroplowki bo bylam obezwodniona.Po pierwszej ktoplowce tetno dziecka zaczelo sie powoli obnizac,ale juz za pare minut znowu poszlo w gore.Po jakims czasie lekaz w koncu raczykl mi powiedziec co sie dzieje.Powiedzial ze jest podejrzenie o zakarzenia wewnatrzmacicznego (ktore i tak sie nie potwierdzilo,bo za pare dni przyszly wyniki z posiewy krwi i posiewu z pochwy,ktore byly czyste).Powiedzial tez ze nie ma czasu czekac na wyniki badan,bo przy takim tetnie dziecka moze sie to zle skonczyc i bedzie "szkoda dziecka",no i mi zaproponowal cesarke jako jedyne wyjscie gdyz nie bylo zadnych warunkow do indukcji porodu naturalnego.W tym momencie zaczelam sie juz strasznie bac bo dalam sobie sprawe ze dzieje sie cos powaznego w dodatku tak szybko sie to dzialo,ze nie mialam czasu sie opamietac.Dobrze ze nie bylam sama i Bartek mnie caly czas uspakajal.Ja juz calam drazam,bo sie balam o dziecku,balam sie operacji i czy wszystko bedzie dobrze.Po rozmowie z lekarzem,jakies 20 minut pozniej bylam juz na sali operacyjnej,cala w drgawkach.Znieczulenia wogole nie poczulam.W sumie kiedy komar ugryzie,wiecej boli.15 minut pozniej uslyszalam placz swojej coreczki-to byl najslodszy glos,najmilszy dzwiek,ktorego kiedykowiek w swoim zyciu uslyszalam.Dostalam Majeczke odrazu na piersiach,ale nie moglam ja nawet przytulic bo w jedna reke mialam podlaczona kroplowke a w druga aparat do mierzenia RR.Ale usta mialam na szczescie wolne,wiec ja nacalowalam,a ona sie patrzyla tymi czarnymi oczkami,taka cieplutka i mieciutka...Urodzila sie o 22,15,ale ja dostalam dopiero o 24,poniewaz po znieczuleniu mialam straszne drgawki,ktorych nie moglam opanowac(jeszcze mam po nich zakwasy )
Na odziale polozniczym bylam przez pare dni.w ktorych przezywalam zmartwienia czy Maja jest zdrowa,czy zoltaczka ustapi szybko,no i najwieksze- ze zaczela tracicna wadze bardzo duzo,bo nie mialam pokarmu.Na szczescie jeszcze tego samego dnia zaczelam odciagac laktatorem pokarmu i na nasteponego dnia zaczelam j karmic,a ona zaczela tyc po trochu.Teraz pokarm sam wycieka z piersi,a Maja bez przerwy kiedy nie spi to wisi mi na cycku ;D ;D .
Po cesarce nie jest zbyt wygodnie-rana boli,nie mozesz stac z lozka(a juz 7 godzin po opercju polozna kazala mi wsac i maszerowac pod prysznic)W dodatku caly czas sie krecic wokol dzieciatka- trzeba przewijac,kolysac,nakarmic. Ale zdaje sobie sprawe ze ze wzgledu fizycznego moj porod byl dosc atraumatyczny w porownianiu z porodem drogami natury,aczkolwiek stresu ktorego przezylam czy dziecko mi sie urodzi zdrowe nie zycze nikomu
Na koncu moge powiedziec tylko,ze kazdy bol,kazde nasze zmatwienie i wysilek sie oplaca jaknajbardziej i ze naprawde wszystko sie zapomina i przestajesz zwracac na to uwage,gdyz masz przy sobie kogos dla kogo jestes najwazniejszy i ty dla niego rowniez.
Tak ze glowa do gory,dziewczyny,i do przodu!!!
Pozdrawiam!
Opowiem tez o moim porodzie,aczkolwiek to byl porod-niespodzianka do ktorego wcale nie bylam przygotowana.Caly czas sie nastawialam ze bede rodzic drogami natury,martwilam sie jak go zniose i czekalam na jakies obiawy rozpoczynajacego sie porodu,a tu nagle sala operacyjna i za 15 minut maluch juz byl po drugiej strony brzuszka.Ale moze sa dziewczyny ktore zdecyduja sie albo tez beda usialy rodzic cesarka,dlatego dolacze tu pare slow o moim porodzie.
Wiec wszystko zaczelo sie w niedziele,19.02,gdy sie obudzialam jeszcze o 6,30 .Czulam sie bardzo niedobrze,mialam mdlosci,zwymiotowalam i mialam biegunke.Bolal mnie tez troche brzuch,a w nocy tez czulam uda i krzyz.Pomyslalam ze to juz moze sie cos zaczyna,bo czytalam ze czesto jak sie porod zaczyna to mozna obserwowac takich obiaw jak wymioty,mdlosci i biegunke.W dodatku te bole miesiaczkowe i bole w udach i krzyzu,ktorych juz dawno nie mialam.Zdecydowalam poczekac i zobaczyc co dalej.Kolo 9 zaczelam podnosic temperature-mialam 37.2.W poludnie temperatury juz mialam 37.6,wiec wzielam sobie Paracetamol i zadzwonialm do poloznej-powiedzialam mi ze to juz moze byc poczatek porodu,ze niech za 1,5 godziny do niej zadzwonie i zobaczymy co z goraczka.A temperatura sie obnizyla na jakas godzinke znowu do 37,2,po czym znowu poszla w gore.Byla juz godz. 16,wiec ja znowu dzwonie do poloznej-ona powiedziala ze juz lepiej niech przyjade do szpitala,to niec ze biegunka ustapila i przestalam wymiotowac.Za to dziecko zaczelo sie strasznie krecic- w sumie przez caly dzien nie mialo nawet godzinki odpoczynku,prawie caly czas dawalo o sobie znac.Wykampalam sie,maz naladowal szpitalna torba do samochodu i jeszcze zarwowalismy ze sobie wstydu narobimy jak nas zobacza z bagazem i ze to pewnie falszywy alarm i juz za godzine,dwie bedziemy spowrotem w domu...
Na izbie odrazu mnie podlaczyli do ktg,no i zapic byl bardzo marny-tetno Majeczki przez caly czas bylo powyzej 170,czasami nawet dochodzil do 190.Zbadal mnie lekarz,zadne rozwarcie,szykja nadal 1,5 cm,nowe badania krwi,posiew z pochwy,USG...No i zostalam przyjeta na porodowke w trybie pilnym.Tak naprawde wogole nie wiedzialam co sie dzieje i dlaczego na porodowke.Podlaczyli mi kroplowki bo bylam obezwodniona.Po pierwszej ktoplowce tetno dziecka zaczelo sie powoli obnizac,ale juz za pare minut znowu poszlo w gore.Po jakims czasie lekaz w koncu raczykl mi powiedziec co sie dzieje.Powiedzial ze jest podejrzenie o zakarzenia wewnatrzmacicznego (ktore i tak sie nie potwierdzilo,bo za pare dni przyszly wyniki z posiewy krwi i posiewu z pochwy,ktore byly czyste).Powiedzial tez ze nie ma czasu czekac na wyniki badan,bo przy takim tetnie dziecka moze sie to zle skonczyc i bedzie "szkoda dziecka",no i mi zaproponowal cesarke jako jedyne wyjscie gdyz nie bylo zadnych warunkow do indukcji porodu naturalnego.W tym momencie zaczelam sie juz strasznie bac bo dalam sobie sprawe ze dzieje sie cos powaznego w dodatku tak szybko sie to dzialo,ze nie mialam czasu sie opamietac.Dobrze ze nie bylam sama i Bartek mnie caly czas uspakajal.Ja juz calam drazam,bo sie balam o dziecku,balam sie operacji i czy wszystko bedzie dobrze.Po rozmowie z lekarzem,jakies 20 minut pozniej bylam juz na sali operacyjnej,cala w drgawkach.Znieczulenia wogole nie poczulam.W sumie kiedy komar ugryzie,wiecej boli.15 minut pozniej uslyszalam placz swojej coreczki-to byl najslodszy glos,najmilszy dzwiek,ktorego kiedykowiek w swoim zyciu uslyszalam.Dostalam Majeczke odrazu na piersiach,ale nie moglam ja nawet przytulic bo w jedna reke mialam podlaczona kroplowke a w druga aparat do mierzenia RR.Ale usta mialam na szczescie wolne,wiec ja nacalowalam,a ona sie patrzyla tymi czarnymi oczkami,taka cieplutka i mieciutka...Urodzila sie o 22,15,ale ja dostalam dopiero o 24,poniewaz po znieczuleniu mialam straszne drgawki,ktorych nie moglam opanowac(jeszcze mam po nich zakwasy )
Na odziale polozniczym bylam przez pare dni.w ktorych przezywalam zmartwienia czy Maja jest zdrowa,czy zoltaczka ustapi szybko,no i najwieksze- ze zaczela tracicna wadze bardzo duzo,bo nie mialam pokarmu.Na szczescie jeszcze tego samego dnia zaczelam odciagac laktatorem pokarmu i na nasteponego dnia zaczelam j karmic,a ona zaczela tyc po trochu.Teraz pokarm sam wycieka z piersi,a Maja bez przerwy kiedy nie spi to wisi mi na cycku ;D ;D .
Po cesarce nie jest zbyt wygodnie-rana boli,nie mozesz stac z lozka(a juz 7 godzin po opercju polozna kazala mi wsac i maszerowac pod prysznic)W dodatku caly czas sie krecic wokol dzieciatka- trzeba przewijac,kolysac,nakarmic. Ale zdaje sobie sprawe ze ze wzgledu fizycznego moj porod byl dosc atraumatyczny w porownianiu z porodem drogami natury,aczkolwiek stresu ktorego przezylam czy dziecko mi sie urodzi zdrowe nie zycze nikomu
Na koncu moge powiedziec tylko,ze kazdy bol,kazde nasze zmatwienie i wysilek sie oplaca jaknajbardziej i ze naprawde wszystko sie zapomina i przestajesz zwracac na to uwage,gdyz masz przy sobie kogos dla kogo jestes najwazniejszy i ty dla niego rowniez.
Tak ze glowa do gory,dziewczyny,i do przodu!!!
Pozdrawiam!
catherinka
Marzec'06 i Lipiec'09
Nie, ja nie mogę czytać tego typu opisów... Bo zawsze przy momencie kiedy opisujecie, że dostałyście dzieciątko, zobaczyłyście je - pojawiają się łzy .... Ale z drugiej strony, czytając coś takiego, coraz mniej mnie obchodzi jak bardzo będzie mnie bolało... Najważniejsze, żeby dzieciątko było jak najszybciej ze mną i żeby wszystko było w porządku! :-)
Jeszcze raz gratulacje Benita!
Jeszcze raz gratulacje Benita!
Osinka
Marcowa Mama Agatki 2006
fionka, w/g terminu został nam jeszcze miesiąc!
opis porodu super, mnie moga nawet ćwiartować by tylko Agacior był zdrowy!!!
opis porodu super, mnie moga nawet ćwiartować by tylko Agacior był zdrowy!!!
pytia
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 13 Lipiec 2005
- Postów
- 4 681
Całe szczęście, Benita, że wszystko sie dobrze skończyło! Wspaniale, że Majeczce dopisuje apetyt i przybiera na wadze. Wiem, co to jest za stres, jak dziecko nie je, a waga spada... Teraz jesteście już na prostce! Dużo sił na każdy dzień życzę! Pozdrawiam serdecznie.
reklama
osinka pisze:fionka, w/g terminu został nam jeszcze miesiąc!
opis porodu super, mnie moga nawet ćwiartować by tylko Agacior był zdrowy!!!
właśnie to zauważyłam, ciekawe czy dotrwamy ;D
Podobne tematy
Podziel się: