no to ja tez opisze...mam okazje do wspominania :-) :-) :-) w zasadzie caly czas bylam na chodzie, do samego porodu nie mialam zadnych skurczy i boli, myslalam ze nigdy nie urodze i tak jak u Was pojawilo sie zniecierpliwuenie polaczone z ekscytacja co powodowalo ze na niczym nie moglam sie skupic, gdy mnial termin (25.02) mialam regularnie robione ktg wszystko bylo ok, skurczy zero!! no i w koncu 11 dnia po terminie stawilam sie w szpitalu im Raszei na patologie, przebadali mnie na wszelkie mozliwe sposoby, rozwarcie na 2,5 cm, dzidzia niziutko i nic, nadal brak nawet najmniejszych skurczy, ustalono mi termin wywolania na sobote dokladnie w dwa tygodnie po terminie...w ten sposob, dosc przyyjemny nawet, bo lekarze, polozne i pielegniarki super!! dziewczyny w sali tez, sprdzilam dwa dni na patologii, bylam tylko zalamana ze najprawdopodobniej beda
wywolywac. Tymczasem 10.03 o pierwszej w nocy dostalam smsa od Jacka i sie przebudzilam, wtedy poczulam pierwsze skurcze, okresowe , silniejsze, zaczelam kontrolowac i okazalo sie ze regularne co 10 min, ale stwierdzilam ze skoro jestem w szpitalu to nic mi nie grozi i zdecydowalam ze spie dalej :-)
i tak przespalam noc, ale gdy przyszla mnie o 6 osluchac pielegniarka dokladnie gdy przylozyla mi ten przyrzad do brzucha poczulam ciepelko..odeszly mi wody
spokojnie poszlam do lazienki i wiedzialam juz ze sie zaczelo bo niezle sie ze mnie lalo, czasami przestawalo jak Agatka blokowala odplyw
skurcze jednak nadal byly lagodne, czekalam dwie godziny na badanie, w tym czasie dzwonilam po Jacka wysylalam smsy, Jackowi powiedzialam zeby sie nie spieszyl bo to potrwa, w tym czasie skurcze zaczely sie nasilac, ale bylam spokojna i szczesliwa, gdy przyszla pani doktor okazalo sie ze rozwarcie na 7,5 cm, pieknie!! krzyknela - na porodowke :-) no i migiem na wozek i mnie zawiezli, tam czekalam gdzies 15 min az przygotuja mi sale, ciagle sie nasilalo ale nadal luz, zacelam ponaglac Jacka ze chyba bedzie szybciej, w koncu o 8.30 trafilam na sale, masa ludzi sie krecila widzialam ze byly studentki, ale mnie to wcale nie obchodzilo nie czulam skrepowania, lewatywy nie bylo, ogolilam sie sama, oczywiscie zalatwianie formalnosci, w koncu pojawil sie Jacek doslownie w ostatniej chwili, 0 8.45 zaczely sie skurcze parte, bolalo jak jasna cholera, darlam sie ze chyba mnie na patologii slyszeli , rodzilam bez znieczulenia, o 9.00Agatka byla na swiecie, wszyscy mnie dopingowali, Jacek zraszal woda bo mialam wrazenie ze zaraz odjade, naciecie zbieglo sie z tym ze Agatka zaraz potem wystawila glowke i myslalam ze oni mnie tak tna i zaczelam krzyczec na nich co mi robieice?? hehe Jacek przecial pepowine, a Agatka wyladowala na moim brzuchu pamietam ze zdziwiona bylam jaka ona ladna i ogladalam jej pazurki sliczne, urodzenie lozyska i szycie to juz byla formalnosc, podali mi ketonal i nic nie czulam bylam nawet lekko oglupiona, po porodzie wszystkie praktykantki ktore tam byly gratulowaly mi i pytaly czy pomoc, polozna tez byla swietna, moj doktor tylko wpadal zeby ocenic sytuacje, byl akurat na dyzurze, ale bylo ok wiec uciekal do innego porodu.. moj pobyt byl ok, bylysmy dwie doby bo tyle bylo porodow ze wypuscili nas wczesniej, ostatnio czesto wracam do tego dnia, byl to najwspanialszy dzien mojego zycia i Jacek mi tak pomogl, tak mi ulzylo jak sie pojawil, caly czas o nim myslalam jak go nie bylo..tak wiec porod byl expresowy pierwsza faza porody 8 i pol godziny relaksu
druga faza porodu 30 min z czego 15 bylo bolesne i Agatka byla z nami :-) :-) :-)