reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Mój poród

No to jest bardzo nieprzyjemne. Pytałam bo przeczytałam w gazecie ze powinni zakladac po znieczuleniu. Widze ze nie bylam sama
 
reklama
No to kojej na mnie.
Wszystko zaczęło się 11-04 o 12 w południe obudziłam się z nieregularnymi skurczami co 10min po godzinie stały się regularne, więc zadzwoniłam po męża aby przyjechał z pracy bo sie zaczęlo.
Skurcze były niezbyt bolesne więc w spokoju dopakowalam torbę wziełam prysznic i czekałam na męża. Do szpitala zajechaliśmy o 17,30 ze skurczami co 5 min. Tam ktg które w momenie skurczu wskazywało mniejsze niż normalnie skurcze, potem badanie lekarza i stwierdzenie że rozwarcie na 4cm i że już po terminie a na dodatek pierwszy termin był na początek marca to mnie przyjmują na porodówkę.Papierkowe formalnosci nie trwały długo, zresztą pani Doktor oraz położna to załatwiły bardzo sprawnie, potem się przebrałam i na salę porodową. Bardzo miła pani położna najpierw jeszcze jedno ktg zrobiła ale po interwencji męża że w momencie skurczu wskazuje mniej odłączyła i stwierdziła ze to nie ma sensu bo skurczy nie widać na wykresie więc nie ma co się męczyć i doradziła skakanie na piłce wyjasniając jak się na niej poruszac w trakcie skurczy i jak między skurczami żeby przyspieszyć poród.
Niestety potem musiała nastąpić zmiana personelu bo był koniec dyżuru i przyszły dwie kolejne położne jedna bardzo sympatyczna i delikatna - młoda - Beata a druga stara niesympatyczna i bardzo nie delikatna.
Wtrakcie porodu brałam dwa razy prysznic po mniej więcej 30min jeden skakałam na piłce i spacerowałam. Cały czas zapierałam się że nie chcę znieczulenia co wprawiło w zadowolenie i pewne zdziwienie personel szpitala, jednak tak po pólnocy byłam juz tak zmęczona i wyczerpana że podano mi małą dawkę dolarganu.
Bardzo powoli robilo się rozwarcie wiec dostałam też jakiś srodek na przyspieszenie, główka tez bardzo powoli schodziła do szyjki macicy.
Gdy skurcze stały się bardziej bolesne i następowały razem z partymi przygotowano łóżko do porodu i zaczęłam rodzic. O 3,15 pojawiła się na świecie Dorotka, którą dostałam od razu na brzuch z poleceniem przytulenia jej do siebie. Potem zabrali ją do badan , a dumny tatus poszedła razem z nią i nagrywał na kamere. Ja urodziłam jeszcze łożysko i nastąpilo zszywanie naciętego krocza. Nacięcie czułam ale nie bylo bolesne za to szycie mimo znieczulenia i delikatności lekarki która je zszywała troche bolało,ale wtedy juz miałam męza i dzidzię przy sobie więc to było mniej wazne.
Po zszyciu dostałam Dorotkę do nakarmienia i powiem wam że robiłam to na siedząco.
Po dwóch godzinach zostałam umyta i pojechaliśmy na odział poporodowy. Tatuś zrobil jeszcze pare ujęć kamerą i pojechał do domu, a my zostalismy same(z dwiema dziewczynami na sali które juz tam były wczesniej).

Poród odbywał się w obecności męża za co bardzo mu dziekuje bo był nieocenioną pomocą i wsparciem. Miałam porównanie bo na tej samej sali rodziła jeszcze jedna dziewczyna i była sama i widzialam jak patrzyła na nas kidy mnie przytulał, trzymał za rękę, wspierał w kazdym momencie, a nawet rozśmieszał co sprawiało troche ból ale za razem rozładowywało atmosferę. Poza tym całkiem inaczej była traktowana przez personel za wyjątkiem tej miłej polożnej która była dla niej równie czua i delikatna a może nawet bardziej. Polecam wszystkim którzy nie mieli porodu rodzinnego bo to prawdziwa pomoc, nie umiem obrac w słowa tego co wtedy czułam i co czuje nadal, cięzko znależć słowa jakimi można by podziękować mężowi za tą miłość jaką mi wtedy okazał.

Dodam jeszcze że mój poród odbierała ta miła polożna z czego jestem bardzo zadowolona (tamta chyba zwątpila po wzroku męża jak przeprowadzała badanie które było bardzo niedelikatne i bolesne). Pęcheż płodowy też miałam przebijany bo sam nie chciał pęknąć a doktorka powiedziała że to powinno przyspieszyc poród.

Chyba już starczy opowieści bo strasznie sie rozpisałam, ale ja mogłabym w nieskończoność opowiadać o tym przezyciu i jak ktoś kazałby mi w tej chwili rodzić jeszcze raz to dla takiego szczęścia zrobiłabym to bez wachania. Każdy nie mógł się nadziwić ze ja po porodzie i naciętym kroczu od razu siedziałam samodzielnie bez żadnych kólek na łóżku.
 
No to Bacia podziwiam - zaraz po porodzie z nacinanym kroczem - siedzieć - jak na pewno nie dałabym rady, bolało jak cholera... :(

P.S. To sale do porodu nie są wszędzie pojedyncze? Ja rodziłam normalnie w państwowym szpitalu i były tylko pojedyncze. Hmmm...myślałam, że poród jest trraktowany jako bardzo intymne wydarzenie, które chce się przeżywać samemu lub z bliskimi...
 
bacia siedzialas??? o kurczaki ja przez tydzien nie sziedzialam wszystko robilam na stojaka albo na lezaka nawet jadlam tak bo za cholere usisc nie moglam nawet na boku

catherinka u nas w szpitalu na porodowce sa 4 sale przedzielone tylko scianka dzialowa-sa oddzielone ale nie takie pokoje
 
catherinka pisze:
P.S. To sale do porodu nie są wszędzie pojedyncze? Ja rodziłam normalnie w państwowym szpitalu i były tylko pojedyncze. Hmmm...myślałam, że poród jest trraktowany jako bardzo intymne wydarzenie, które chce się przeżywać samemu lub z bliskimi...

łóżka sa oddzielone parawanem a raczej taka jakby kotara i nie widzi sie co sie dzieje przy drugiej osobie - no chyba ze sie wyjdzie na drugi koniec pokoju.
Jak tamta kobieta rodziła to nas nie było byliśmy na korytarzu akurat dopiero na koniec weszlismy do pokoju bo juz nie mogłam dłużej chodzic musiałam na chwile usiąść i jak potem zobaczyłam malenstwo tamtej kobiety to też juz chciałam miec swoje przy sobie.
 
możliwe połozna która przyjmowała mój poród stwierdziła ze chciałaby aby jej tak przebiegał, a w tym co robiła była tak delikatna i czuła ze naprawde nie mam co narzekac a za nic nie placilam
 
reklama
Do góry