reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Mój poród - jak było?

Nie wiem zupelnie jak wy to robicie ,ze macie czas na pogaduszki forumowe :) moj synus skonczyl pierwszy tydzien ,a ja dopiero teraz ( od porodu ) zasiadlam do komputera..... a tak to ledwo mam czas sie porzadnie wysikac.

Czy tylko moj niunio to pelne rece roboty ?


***

Moj porod ..... A wiec bylo tak :

Pietnastego lipca ( czyli w sobote , dokladnie tydzien przed przewidywana data porodu )obudzilam sie o 8 rano z nieprzyjemnym bolem brzucha.
Dzien wczesniej odwiedzilismy azjatycki "all you can eat buffet" , w ktorym naprawde mocno sie objadlam i wygladalo na to ,ze moj zoladek zacznie sie zaraz buntowac.
Wstalam z lozka ,napilam sie czegos cieplego, pokrecilam sie troche po domu ,az w koncu postanowilam sie troche zdrzemnac z nadzieja ,ze przespie ta niestrawnosc.
Pospalam sobie jeszcze trzy godzinki, ale niestety wcale to nie poprawilo mojego samopoczucia.
Przyszlo mi do glowy ,ze moze zbiera mi sie na skurcze porodowe albo cos takiego i mimo, ze czulam ,ze to raczej nie to - zadzwonilam do kolezanki zapytac sie jak wlasciwie sie te skurcze odczuwa.
Myslalam sobie ,ze skurcz porodowy to poprostu skurcz - taki jak np. lapie czasem w lydce , tylko ze bede to czula gdzies w brzuchu.
Zamiast tego mialam wrazenie ,ze albo mnie zaraz mocno przeczysci albo ( tu duzo bardziej trafne porownane dla zenskiej czesci czytajacych ) zbliza sie bolesna miesiaczka plus bol krzyza . W kazdym razie - zadnego sciskania ani nic takiego.

Kolezanka powiedziala , ze bede czula jakby "wszystko mialo mi wylezc krzyzem" ..... Nie bardzo zrozumialam o co jej chodzilo.(???)

Godziny mijaly , bole przychodzily i odchodzily i wcale nie byly regularne wiec nie martwilam sie nimi tylko probowalam to wszystko jakos przeczekac.
Okolo 4 po poludniu zadzwonilam do mojego lekarza. Spytal czy bole sa coraz silniejsze i coraz czestsze ( nie ) czy boli mnie krzyz ( tak )a jak sie dowiedzial ,ze na trzy godziny wszystko calkiem ustalo tak ,ze spokojnie moglam sobie jeszcze pospac to powiedzial , ze to jest najprawdopodobniej " falszywy porod " czyli skurcze Braxtona Hicksa ,ktore tylko przygotowuja cialo do porodu.
Mialam sie zrelaksowac i poczekac jeszcze przynajmniej godzinke. Jesli podczas tej godziny nic by sie nie uspokoilo to moglam sie zaczac szykowac do szpitala.

Bol nie mijal ,a nawet sie troche pogarszal....a ja jak ta dupa ciagle myslalam , ze to nic takiego , ze nie ma co robic zamieszania....i ze jesli pojade do szpitala to napewno zaraz mnie odesla spowrotem.

Juz teraz nie pamietam co wlasciwie sprawilo , ze jednak zadzwonilam po raz drugi do mojego lekarza i zdecydowalam sie na ogledziny w szpitalu.
W coraz wiekszych bolach spakowalam torbe i w jeszcze wiekszych bolach wzielam prysznic i umylam glowe .... Podczas tego krotkiego prysznica skurcze zlapaly mnie az trzy razy. Musialam sie skulic i odczekac az skurcz minie zeby wogole byc w stanie cokolwiek robic , ale i tak spokojnie szykowalam sie do wyjscia.

Chwile pozniej razem z Wojtkiem siedzielismy juz w samochodzie w drodze do oddalonego od nas o 25 minut szpitala.
Skurcze co 5 minut .... coraz mocniejsze , coraz latwiej bylo mi uwierzyc w to , ze porod odbedzie sie jeszcze tego samego dnia.

Okolo 7.30 wieczorem podjechalismy pod drzwi szpitala , wsiadlam na wozek i zostalam zawieziona winda na trzecie pietro do mojego wlasnego pokoju.
Tam odrazu dostalam malo gustowna koszule nocna z rozcieciem na plecach ( na tylku )i zostalam podlaczona do monitora , ktory mierzyl tetno dziecka i intensywnosc skurczy.
Wtedy wlasnie czas zaczal plynac jak szalony - na oslep do przodu.
Przypomnialam pielegniarce ,ze chce miec cesarskie ciecie i pozwolilam sie jej zbadac. A tam niespodzianka : szyjka macicy rozwarta juz na 5 centymetrow ( zaraz przed porodem rozwiera sie na 10cm ) .
Bole silne jak cholera ! Ciezko bylo oddychac. Slyszalam tylko glos Wojtka siedzacego przy moim lozku : " Kaja oddychaj , spokojnie.......spokojnie ....... oddychaj ........powolutku ....oddychaj " ( Teraz wiem ,ze to bylo cudowne ,ze tak sie przejmowal i czuwal przy mnie , ale wtedy w tym strasznym bolu wszystko mnie tylko denerwowalo i wogole nie pozwalalam mu sie dotykac)
Pielegniarka zapytala czy napewno chce miec cc ,bo odwalilam juz polowe najgorszej roboty i ze porod postepuje bardzo szybko.
Powiedziala ,ze tak czy siak dostane epidural ,po ktorym ten najgorszy bol minie i bede jeszcze miala chwile na to,zeby sie na trzezwo zastanowic nad ostateczna decyzja.
Skurcze co dwie minuty byly juz tak przerazajaco bolesne i kompletnie wycienczajace ,ze bylam gotowa zaprzedac dusze diablu za odrobine ulgi.
No i z tego wszystkiego, z bolu i przeladowania emocji zamiast odpowiedziec na pytanie pielegniarki, rozplakalam sie.
Wygladalo na to, ze zaraz zmienie zdanie ,ale najgorsze bylo to, ze zdawalam sobie sprawe ,ze wcale nie myslalam trzezwo.....
Chwile pozniej przyszedl anestezjolog . Dostalam kroplowke oraz serie roznych zastrzykow i malo przyjemnych wkluc w kregoslup ( to brzmi koszmarnie ale bylo NICZYM w porownaniu ze skurczami ).
Po jakims czasie bol zaczal znikac . W dalszym ciagu wszystko czulam ,ale nie az tak intensywnie.

Wtedy wlasnie dojechal moj lekarz. Jak zawsze spokojny , mily i usmiechniety. Powiedzial mi ,ze po moim glosie w telefonie nawet sie nie domyslal, ze faktycznie wszystko dzieje sie juz naprawde.... ze bylam tak "cool" przez telefon i swietnie ukrylam bol .
Dumnie odpowiedzialam ,ze zawsze staram sie byc twardzielem i nie zdarza mi sie panikowac( Ha , w koncu mialam okazje to udowodnic ).

Teraz zbadal mnie moj lekarz i ( ta-daam ! ) znow niespodzianka: rozwarcie na 10cm !!!
Nie bylo juz watplwosci, ze bardzo niedlugo zobaczymy naszego synka.
No i co teraz ??? Robic cc jak juz cialo mi sie przygotowalo na porod ?
Epidural dzialal fantastycznie...w sumie moglam sprobowac urodzic naturalnie.

Byla za dziesiec dziesiata . Spytalismy czy niunio urodzi sie jeszcze dzis, czyli w rocznice naszego slubu. Uslyszelismy ,ze raczej nie bo do polnocy zostaly tylko dwie godziny ,a (szczegolnie u kobiet , ktore rodza po raz pierwszy ) troche to jednak trwa.
Obiecano mi ,ze jesli " mi sie nie spodoba " to szybko wrocimy do planu A czyli cc .
Zglupialam kompletnie...
Wojtek trzymal mnie za reke i mowil " Kaja sprobuj, napewno sobie poradzisz "
Zgodzilam sie , a lekarz poprosil Wojtka zeby trzymal moje bezwladne juz nogi. (!!! zeby trzymal mi nogi i wszystko widzial !!!)
Sekunde pozniej juz pchalam .
Pierwsze pchniecie , drugie , trzecie ....

Chwilka przerwy.
( Lekarz podekscytowany mowi ,ze wszystko szybko pojdzie )

Znow : JEDNO , DRUGIE , TRZECIE .....

Odsapniecie
( Lekarz usmiechnety mowi , ze jeszcze tylko chwila )

Jeszcze raz : JEDNO , DRUGIE ....
( Lekarz wola ,ze jeszcze tylko raz . Nie chce mi sie wierzyc w to co mowi , mysle ze tylko mnie tak fajnie dopinguje )
... TRZECIE ..... i plum : o dziesiatej szesnascie wyskoczyl ze mnie moj wlasny synek i znow sie poplakalam .

 

Załączniki

  • 98ed72b980c4.jpg
    98ed72b980c4.jpg
    7 KB · Wyświetleń: 176
reklama
Ojacie,KajaMaja,aż miałam dreszcze jak czytałam twój opis,fantastycznie to streściłaś,pięknie poprostu!!!!!!!!!!! Czekam na foteczki Nikiego :) bo na tej jednej to nie poprzestawaj,chcemy więcej! Nikolas do ciebie podobny chyba co? Śliczności!
Iza,rzeczywiście sadysta ten lekarz,trzeba mu było kopa sprzedać! Ja miałam w całości szwy rozpuszczalne,ale do tej pory jeszcze są ::) choć fakt,że już zaczęło coś tam znikać...podobno mogą pozostać jeszcze do 2 miesięcy po porodzie...hmmm...zobaczymy!
 
Super opisałaś swój poród Kaju naprawdę aż dostałam gęsiej skórki widzisz jaka z Ciebie dzielna dziewczyna obeszło sie bez cc.
Olu ja też mam te rozpuszczalne szwy ten jeden mnie bardzo ciągnie ale już cieszę się że chociaż mogę trochę siedzieć mam nadzieję że jeszcze parę dni i wszystko wróci prawie do normy :)



 
Kaju czytajac twoj opis czulam sie jakbym byla tam z toba!!! Fajnie to opisalas i ciesze sie ze bylas na tyle dzielna i obeszlo sie bez cesarki!!!
 
KAJU SUPER TO OPISAŁAŚ ! Więc może i ja spróbuje to jakoś opisać .

Dzień wcześniej czyli 22 lipca przyjechała moja rodzinka ,więc korzystając z tego ze mają samochód pojechaliśmy na zakupy do carefora .Złaziliśmy tam gdzieś z 3 i pół godziny i normalnie wisiałam już na tym wózku ze zmęczenia .w czasie drogi powrotnej szwagier powiedział że przewiezie mnie tak że urodzę na nastepny dzień z czego oczywiście zaczęłam się śmiać ale jak wpadliśmy na autostradę to już mi nie było do smiechu :laugh:,ale dojechaliśmy szczęśliwie do domku .Pod wieczór zrobiliśmy sobie grila i posiedzieliśmy do 23.00 .Wszyscy poszli spokojnie spać ,tylko ja oczywiście nie mogłam usnąć i udało się dopiero po 3.00 rano .Obudziłam się o 6.00 z dziwnym uczuciem w dole brzucha i zaczęłam coś przeczuwać i poszłam do toalety a tam oczywiście schodził śluz z krwią ale bez skurczy .Więc spokojnie jeszcze się okąpałam i położyłam i tak leżałam do 7 .00 .Po 7.05 zaczęły się delikatne skurcze ,obudziłam więc Adama i poszłam do łazienki pod zimny prysznic ,poniewaz skurcze zaczęły się nasilać i tak mnie praktycznie zeszło do 8.15 .potem zaczęły sie coraz silniejsze i z większą częstotliwością .Z 15 minut przeskoczyły momentalnie na 10 a potem na 7 ,Adam chodził za mną i masował mi krzyże w przerwie miedzy skurczami .Próbowałam różnych sposobów złagodzenia bólu ale raczej już nic nie odnosiło skutku ,jedynie co to prawie leżałam na komodzie i to odnosiło chwilową ulgę .Gdy skurcze skoczyły do 3 minut mąż zadzwonił na pogotowie ,którzy w momencie się zjawili ,zapakowali mnie do karetki i od razu zbadali rozwarcie ,na szczęście było dopiero na 2 palce . W karetce tak mnie zagadali że prawie nie odczuwałam skurczy ,jedynie czego sie przestraszyłam ,to że nie jedziemy na Kopernika tylko na Siemiradzkiego .Wtedy się wzburzyłam i powiedziałam że tam nie pojadę rodzić bo omało nie straciłam dziecka przez jedną z lekarek ,więc lekarz połączył się jeszcze z jednym szpitalem i pojechaliśmy do szpitala policyjnego na GALLA.Po dojechaniu miałam już rozwarcie na 5 palców a po wjechaniu na górę przeskoczyło na 7 . Potem oczywiście kazały trochę leżeć a po chwili mogłam stać i chodzić i wskoczyło na9. I wtedy zaczęło się piekło. Bóle parte na całego a mały cofnął się do tyłu i wcale nie miał zamiaru wleść w szyjkę .Kochana położna przebiła wcześniej pęcherz i co był party to ściągała małego do kanału a mały i tak miał w nosie wyjście na świat .Tak więc leżałam sobie i parłam i musiałam czekać aż chociaż troszeczkę się przesunie w kanał .W końcu przyszedł lekarz i zaczeli odbierać poród ,stanął nademną i nacisnął mi brzuch a ja głupia wariatka zaczęłam się wydzierać na niego że by wziął swoje łapy .Zaczął się się śmiać i zaczął mi tłumaczyć że musi mi pomóc bo inaczej maluch nie wyjdzie bo jest za wysokoa sama sobie nie poradzę .Zaczął naciskać i w końcu maluch zszedł na dół i doktor mógł odebrać poród ,parę parć i wyszła główka a potem stop ,reszta nie chciała wyjść i znowu 4 parcia ,nacięcie i zaczął wychodzić ale bardzo opornie ,przy okazji strasznie mnie rozrywająć co czuje do dziś :laugh: :laugh:.Maluch wyszedł okręcony pępowiną i przez to że nie mógł się przecisnąć ze złamanym obojczykiem .I tak mój słodki oskarek urodził się po mękach o 11.15 .Nie trwało to wszystko długo ,bo przecież karetka wzięła mnie z domu po 9.00 ale na pewno nigdy w życiu nie zapomnę tego porodu .I chyba dobrze że nastawiłam się na łatwy poród bo nie wiem co by to było a i z imieniem chyba trafiłam w dziesiątkę bo mój synuś to dla mnie prawdziwa nagroda ,czysty OSKAR .Jestem zakochana w nim po uszy i teraz mogę nawet nie spać tylko patrzeć na niego i wszystkim lekarzom oraz położnej jestem wdzięczna bo cały czas była przy mnie i chłodziła mi czoło .MOgę powiedzieć że to wspaniały szpital ijeszcze WSPANIALSI LEKARZE I POŁOŻNE :-* :-*
 
NO to sie niezle nameczyliscie Wiolu z Oskarkiem!!!!ciesze sie ze juz po..i wszystko u was w porzadku!!!Buziaki!!!!!...i odpoczywaj kochana...!!!
 
reklama
oj kochana, to sie nameczyłas!
widzisz jak dobrze przez przypadek trafiłas-obsługa w szpitalu cie zadowoliła i pomogła synkowi przyjsc na swiat a tobie złagodziła bóle, nie ma tego złego co na dobre nie wyjdzie.... wracaj szybciutko do zdrowia i Oskarek niech sie kuruje z tego obojczyka najszybciej!
 
Do góry