RenataT skoro notarialnie dom jest Twój to stryj może sobie pogwizdać jedynie i nic mu do tego. To, że ktoś mu kiedyś obiecał to żaden argument. Mi też mama obiecywała, że będę wysoka i szczupła i nic z tego nie wyszło...
Pozwolę sobie wtrącić kilka słów w temacie. Niestety też nie mam szczęścia do współlokatorów. Mieszkam w 3 miejscu i w każdym było "coś". W akademiku mieszkałam z dziewczyną, dla której zmywanie to był kosmos, więc maleńki blat kuchenny w pokoju zawsze był zastawiony talerzami, szklankami oczywiście nie umytymi. Na domiar złego nie nakładała jedzenia na talerz w kuchni (wspólnej dla połowy pietra, czyli jakieś 20 osób), tylko gorące gary i patelnie znosiła do pokoju, a że smażyła na jakimś paskudnym tłuszczu wszystkie ubrania śmierdziały przepalonym tłuszczem cuchnącym rybami. Generalnie miała problem ze sprzątaniem. Raz wróciłam po dłuższej nieobecności do pokoju, a z talerzy (nawet moich
) spoglądało na mnie nowe życie i dalej spokojnie pracowało nad wynalezieniem koła...
Druga współlokatorka nie miała problemów ze sprzątaniem, ale miała zwyczaj zajmowania wszystkich półek i skrawków wolnej powierzchni wszelkiej maści buteleczkami, pudełeczkami i tam już nie sprzątała. I zmywanie też było jej piętą achillesową. Raz robiła kaszkę w moim garnku i "zapomniała" go doszorować. Efekt? Gar wylądował w koszu
Teraz mieszkam w prawdziwym mieszkaniu studenckim - imprezy co 2 dzień i hektolitry piwa. A najgorsze jest to, że oni w ogóle nie sprzątają po sobie. No dobrze, może troszkę, ale i tak przynajmniej raz dziennie mam pełną komorę brudnych naczyń - zupełnie jakby tu mieszkało 8 osób. W łazience też syf straszliwy, więc zanim wezmę prysznic muszę sobie kabinę umyć, bo im chyba nic nie przeszkadza. Jedynym pocieszeniem jest to, że spędzę tu jeszcze 3 dni i koniec bycia sprzątaczką za darmo.