Witajcie. Wróciliśmy o 18 do domu
aaa w koncu normalnie sie wykapie, bo tam w szpitalu ciagle brudna byłam
nawet po prysznicu
. W poniedziałek zanosiło sie ze wrócimy do domu, bo Kacpra migiem z operacyjnej przwieźli do zabiegówki, ale za to tam trzymali go ponad godzine. W ogóle nie wiedziałam co sie dzieje bo nikt mi nic nie powiedział tylko dosłownie wybiegali z tej zabiegówki i wbiegali a mnie myslałam ze szlag jasny trafi...
Okazało sie potem ze wstrzykneli mu za duzo tego wypełniacza i pozatykało moczowód musieli to szybko odsysać. Potem długie godziny niewiedzy. Bo nikt nie był mi w stanie powiedzieć co mu zrobili. Wiedziałam tylko ze zostaje w szpitalu bo go zacewnikowali. No i po jakims czasie lekarka łaskawie powiedziała ze go oszczyknęła i wyjasniła sytuacje z tym bieganiem. Na oddziale było 2 starszych chłopców tzn jeden w wieku Kacpra a drugi o rok starszy. Ten w wieku Kacpra to dosłownie szatan...
Nawet moja kuzynka stwierdziła ze takiego dziecka to nie widziała a obecnie ma praktyki w przedszkolu. To co on wyprawiał to jest dosłownie szok, bił każde dziecko łacznie z Kacprem, a ta moja ciapa mu oczywiscie nie oddała w sumie dla tego bo mu nie kazałam ale sie na niego obraził porzadnie i zadnego autka mu nie dał a z takim innym chłopcem sie swietnie dogadywali. Mataka tamtego chłopaka chwali sie ze jest z blizniaków ten Michałek i ma 2 starszego rodzenstwa, współczuje jej bo to dziecko ja tak prało ze dosłownie az nie miło
. a ona zero reakcji na wszystko mu pozwalała nawet bic inne dzieci, raz nie zareagowałam ale za drugim razem juz mu zwróciłam uwage ale gdzie tam jakby mógł to by i mnie odwinął
. No i wyszło na to ze Kacper sie bawił z 3 letniem Patryczkiem, ani razu sie nie pobili, tylko dzis tak do siebie biegli sie przytulić że sie zdezyli i tamten udeżył głowa w sciane a Kacper wył bo tamten płakał. W ogóle to obaj sie przytualali i pocieszali po tym upadku
no masakra jakaś
.
Dzis mieliśmy usg no i wyszło ok, wypełnienie jest ok i nie ma juz dzieki temu zastoju w moczowodzie
. no ale to nie koniec czeka nas mnustwo kontroli i ponowne badania a jak sie nic nie poprawi z refluxem to kolejne ostczykiwania
.
A i jeszcze przed całym zabiegiem dali małemu syrop na uspokojenie
, wszystkie dzieciaki posusypiały tylko nie mój syn i jego kolega z sali
. Ci dwaj dawali takiego czadu ze i ja i matka tamtego dosłownie ryczałysmy ze smiechu a z nami pielegniarki
. Mały po tym syropku po kilku minutach zagapił sie w pewien punkt potem pomału odwraca głowe ma takie metne oczy, az w koncu popatrzył na mnie i stwierdzi " o mama! cieść!" i jak zaczął sie smiać tak nie mógł skonczyć
, a z nim ten drugi chłopiec no szok
.
Nadrobie was jutro bo dziś nie mam sił