Julie ma juz prawie miesiac rozwija sie bardzo dobrze ale za to mama gasnie w oczach.
niby wszedzie pisza ze hormony, ze nowa sytuacja i ze to normalne. chcialo by sie byc super mama ale we wlasnych oczach super mama sie nie jest. dzidzia jak ja nic nie boli to zlote dziecko.
dla mnie to wszystko nowosc i codziennie sie ucze. wiadomo ze nie wszysko sie wie i tu pojawiaja sie dobroczynne dobre rady innych matek. i tu chyba mam problem, bo rady radami ale rady podszyte krytyka to juz nie dobra rada.
od kiedy urodzila sie mala nieustanne doradzanie.
-jest za zimno.
-nie wolno kolysac, nie wozic w wozku. a widze ze usypialas w wozku oooo i juz nie wystarcza samo wozenie juz trzeba tez bujac, a ostrzegałammm.
-tos ty całe jabłko zjadła?
-tylko mi nie pij mietowej herbaty. - ale ja nie pije. - tylko mi nie pij bo stracisz pokarm.
-a herbate z mlekim pijesz? musisz pic zeby miec pokarm.
-i tkie inne.
moze jestem przewrazliwiona, pewnie tak jest ale juz mam szczerze dosyc.
njabardziej rozbrajajace jest ze na koniec zawsze slysze - ja wiem ze tego nie lubisz jak ci radze ale musze.
jak tak sie ciagl slyszy doradzanie bez ani jednej pochwaly to sie mysli ze robi sie wszytko zle i nic nie nie chce bo i po co. masz w ramonach istotke na ktora tak dlugo sie czekało a nie potrafi sie człowiek cieszyc tylko si mysli kiedy nastepna inspekcja
a ja choc raz chcialabym zamiast dobrej rady usłyszeć: siwietnie ci idzie, swietnie wyglądasz.
ostatnio do meza powiedzialam ze ma zakaz zapraszania niktorych osob a ja zaczne sie zamykac i nie wpuszczac nikogom poki nie poczuje sie lepiej i hormony przestana mi wariowac i bede miec cierpliwosc i sile zeby zaczac si bronic przed dobrymi radcami bo jak na razie to siade i sobie popłacze.
a na koniec uzalania sie tekst jakijs piosenki:
siedzimy, czekamy, bedzie dobrze.
chyba sie musiałam wyzalic;-)