A jest w ogóle generalnie możliwe coś takiego (generalnie, nie ze u Hachette), że tam się zagnieżdża zagnieżdża, costam się przykleiło i idzie już hcg do krwi powoli, ale napotyka na problem z tym, żeby się tak całkiem w miejscówce rozgościć i uznaje, że spada z tego lokalu, bo wieje nudą i kanapa niewygodna, a jakiś tam wynik beta pokazuje? W sensie czy trzeba takiego całkowitego zagnieżdżenia, żeby poszło do krwi, czy trochę jak z kleszczem: zdąży już uzrec, ale można łatwo odczepić póki się nie wessał porządnie?