reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Mieszkanie z rodzicami

Oj jakby mi mąż powiedział, że nie zje 2 dni pod rząd tego samego to by od następnego dnia sam sobie gotował. Tego nie lubi, tamtego nie zje... zachowuje się jak zbuntowany 2 latek. Gotowanie odzielnie bo Pan i władca wraca później? Chyba żart...
Duży jest, nie chce jeść obiadów to nie musi. Może żyć na kanapkach.
Pomijam już fakt, że nie rozumiem jak można tak żyć, że 2 osoby pracują, a obowiązki domowe ma jedna z nich...
1500zł za 5 osób to dla niego za dużo? Płać 1200zł (może rodzice przeboleją), ale pod warunkiem, że mąż się będzie sam stołował. Ciekawe jak długo pociągnie.
Albo chłop ma faktycznie problem z czymś co nie jest tu opisane, albo to rozpasane duże dziecko.
Ps. Też nie lubię mięsa w sosie... ale jem od czasu do czasu. Życie. Po prostu biorę mięso z sosu, nie polewam sobie dodatkowo ziemniaków sosem jak reszta domowników.
Myślę że to jest kwestia też tego że przeprowadził się do mnie, udało się mu wyrwać z patologii, poprawiły się mu bardzo warunki bytowe. Nigdy nic nie miał, nic nie dostał od rodziny. Swoją ciężka praca doszedł do tego że zdobył uprawnienia spawacza itd. jest tutaj bardzo cenionym fachowcem co za tym idzie jest w stanie wziąć fuchę i szybko zarobić fajny pieniądz. Niczego nam nie brakuje, dzieci też mają wszystko na co możemy sobie pozwolić. Mąż zawsze powtarza że robi to po to byśmy my mieli, że chce by dzieci miały to czego on nigdy nie miał. W wielu sytuacjach jednak widać u niego ta "traumę" z dziecinstwa. W wieku 17 lat matka go zostawiła samego sobie, otarł się o bezdomność, później oczywiście alkohol. Na szczęście ocknął się i walczy by być trzezwy. Myślę że to że kiedyś nie miał nic a teraz ma dużo to też ma wpływ na jego zachowanie ..
 
reklama
Ja po prostu nie wierzę w to co czytam. Gość ma mieć podstawione świeże pod nos, specjalnie dla niego gotowane, nie zje z drugiego dnia, a jednocześnie obydwoje pracujecie.
Jaki jest podział obowiązków domowych u was?

Ja zawsze jestem za terapia par i uwazam, że psychoterapia to jest wspaniała rzecz, ale prawda jest taka, że jest to bańka. Większość ludzi nie stać na terapię albo nie chce się zmienic.
Autorko szczera rozmowa z mężem, bo po prostu nie możesz być taka nieszczęśliwa. Ustalcie kompromisy, zasady, później idźcie do rodziców i z nimi pogadajcie. A jak się nie chce zmienić mąż no to sorry, ale po prostu trzeba skończyć ten związek, nie możesz być nieszczęśliwa całe życie przez niego, bo on ,,ma dominujący charakter". Kurde to jak ma dominujący charakter to może warto go zmienić, bo żyjemy w społeczeństwie z innymi ludzmi i wystarczy odrobina empatii, żeby się dogadać, a nie kłócić o bzdety typu odgrzewane ziemniaki.
Zgadzam się i nie zgadzam, tzn. zgadzam się, że samo chodzenie na psychoterapię czy jakiekolwiek zajęcia nie przyniesie efektów, jeśli nie wprowadza się umiejętności w życie lub traktuje się spotkania z psychoterapeutą, jedynie jako miejsce, gdzie można się "wygadać", ale to już zależy od dojrzałości obydwu stron, jak tym pokierować. Nie zgadzam się ze sformułowaniem, że to bańka, albo nie zrozumiałam, co dla ciebie oznacza to sformułowanie.

I jednocześnie zdecydowanie się zgadzam, że tłumaczenie czyichś raniących wypowiedzi i doszukiwanie się w nich ukrytych powodów może prowadzić do spirali zachowań, w której jedna strona stale przekracza granice, a druga je usprawiedliwia. To tworzy mechanizm błędnego koła – osoba raniąca nie ponosi konsekwencji swoich słów, a osoba raniona uczy się, że jej uczucia są mniej ważne niż „powody” agresora.

W efekcie obie strony wchodzą w cykl przemocy emocjonalnej, gdzie krytyka, obwinianie i usprawiedliwienia stają się normą. Im dłużej trwa ten schemat, tym trudniej go przerwać. Dlatego lepiej działać szybko – zamiast tłumaczyć i „rozumieć” raniące zachowania, warto od razu postawić granicę. To zapobiega eskalacji i pozwala przerwać cykl, zanim stanie się normą.
 
No ale wciąż nie ma własnego domu, tylko żyje u Twoich rodziców. Nie jest to dla niego problem?
 
Myślę że to jest kwestia też tego że przeprowadził się do mnie, udało się mu wyrwać z patologii, poprawiły się mu bardzo warunki bytowe. Nigdy nic nie miał, nic nie dostał od rodziny. Swoją ciężka praca doszedł do tego że zdobył uprawnienia spawacza itd. jest tutaj bardzo cenionym fachowcem co za tym idzie jest w stanie wziąć fuchę i szybko zarobić fajny pieniądz. Niczego nam nie brakuje, dzieci też mają wszystko na co możemy sobie pozwolić. Mąż zawsze powtarza że robi to po to byśmy my mieli, że chce by dzieci miały to czego on nigdy nie miał. W wielu sytuacjach jednak widać u niego ta "traumę" z dziecinstwa. W wieku 17 lat matka go zostawiła samego sobie, otarł się o bezdomność, później oczywiście alkohol. Na szczęście ocknął się i walczy by być trzezwy. Myślę że to że kiedyś nie miał nic a teraz ma dużo to też ma wpływ na jego zachowanie ..
No to musi iść pilnie na terapię dla AA i przepracować traumę z dzieciństwa, nie ważne ile ma lat ta trauma będzie w Nim siedziała dopóty się z nią nie upora.
 
Myślę że to jest kwestia też tego że przeprowadził się do mnie, udało się mu wyrwać z patologii, poprawiły się mu bardzo warunki bytowe. Nigdy nic nie miał, nic nie dostał od rodziny. Swoją ciężka praca doszedł do tego że zdobył uprawnienia spawacza itd. jest tutaj bardzo cenionym fachowcem co za tym idzie jest w stanie wziąć fuchę i szybko zarobić fajny pieniądz. Niczego nam nie brakuje, dzieci też mają wszystko na co możemy sobie pozwolić. Mąż zawsze powtarza że robi to po to byśmy my mieli, że chce by dzieci miały to czego on nigdy nie miał. W wielu sytuacjach jednak widać u niego ta "traumę" z dziecinstwa. W wieku 17 lat matka go zostawiła samego sobie, otarł się o bezdomność, później oczywiście alkohol. Na szczęście ocknął się i walczy by być trzezwy. Myślę że to że kiedyś nie miał nic a teraz ma dużo to też ma wpływ na jego zachowanie ..
Nie.
Współczuję mu, ale już od dawna jest dorosłym człowiekiem i powinien panować nad swoim zachowaniem. A nad swoimi traumami trzeba pracować. Wierzę, że są lepsze i gorsze dni... Ale czy on widzi problem w swoim zachowaniu? Nie sądzę..
To, że zarabia fajny pieniądz ma tłumaczyć jego fochy? Błagam...
Robi to, żeby Wam było lepiej, i co? Jest lepiej?
Kłócicie się o kilka stów, mieszkacie na kupie.
 
Ale czego tak właściwie oczekujesz? Dla mnie to wygląda jak kolejna historia nieszczęśliwej rodziny, gdzie żona usługuje mężowi i jest pod jego dyktando, a pan i władca nawet nie pomyśli, że to może w nim leży problem. Wy będziecie się dalej kłócić i znając życie nic się nie zmieni, będzie tylko gorzej. Ty do końca życia będziesz nieszczęśliwa, a dzieci naoglądają się takiego "pięknego" małżeństwa i wyrosną na kolejne pokolenie bez dobrego wzorca.
 
Zgadzam się i nie zgadzam, tzn. zgadzam się, że samo chodzenie na psychoterapię czy jakiekolwiek zajęcia nie przyniesie efektów, jeśli nie wprowadza się umiejętności w życie lub traktuje się spotkania z psychoterapeutą, jedynie jako miejsce, gdzie można się "wygadać", ale to już zależy od dojrzałości obydwu stron, jak tym pokierować. Nie zgadzam się ze sformułowaniem, że to bańka, albo nie zrozumiałam, co dla ciebie oznacza to sformułowanie.

I jednocześnie zdecydowanie się zgadzam, że tłumaczenie czyichś raniących wypowiedzi i doszukiwanie się w nich ukrytych powodów może prowadzić do spirali zachowań, w której jedna strona stale przekracza granice, a druga je usprawiedliwia. To tworzy mechanizm błędnego koła – osoba raniąca nie ponosi konsekwencji swoich słów, a osoba raniona uczy się, że jej uczucia są mniej ważne niż „powody” agresora.

W efekcie obie strony wchodzą w cykl przemocy emocjonalnej, gdzie krytyka, obwinianie i usprawiedliwienia stają się normą. Im dłużej trwa ten schemat, tym trudniej go przerwać. Dlatego lepiej działać szybko – zamiast tłumaczyć i „rozumieć” raniące zachowania, warto od razu postawić granicę. To zapobiega eskalacji i pozwala przerwać cykl, zanim stanie się normą.
Może rzeczywiscie niedokładnie napisalam, juz wyjasniam :) Bańka dla mnie, bo żyje w dużym mieście z dostępem do psychoterapeutów, mam wykształcenie wyższe, dobry zawód, sama przeszłam psychoterapie i mam feministyczne poglądy na zycie i moją banke na social mediach, bo obserwuje to co mnie interesuje. I podejrzewam, ze duza czesc z was tutaj ma podobnie.
A później spotykam moją rodzinę na wsi, którzy do najbliższego psychologa ma 50 km, bus jeździ 2 x na dobe, ledwo skonczyli podstawowke, maja 3 albo 4 dzieci i podział obowiazkow sprzed 30 lat czyli on pracuje, wraca z pracy i odpoczywa, a ona pracuje, gotuje, sprzata, odbiera dzieci i jest nieszczesliwa. Jak takiej osobie dajemy rady typu ,,idzcie na terapie" to jest to rada typu ,,poleć w kosmos". Oni z tej rady po prostu nie skorzystaja, bo tak jak pisalas zalezy to od dojrzalosci, od tego czy ktos chce sie zmienic, jakie ma wzorce wyniesione z domu i wielu wielu innych czynnikow. I ja sie tez nie dziwie, ze taka osoba po prostu nie ma jak skorzystac z pomocy specjalistow. Wiem, jest terapia online, ale tu też dochodzi wątek finansowy i czasowy plus nasze przekonania.
Fajnie by było jakby w szkołach nas uczyli podstaw komunikacji i mówienia o swoich emocjach i moze kiedys to wejdzie w zycie, ale na razie problemy zwiazkowe maja ludzie, ktorzy wychowywali sie w latach 90tych, 80tych, 00' i w dużej czesci sa to osoby niedojrzale emocjonalnie, ktore powielaja dawne schematy i jezeli im jest tak wygodnie to dlaczego maja cos zmieniac i wychodzic ze swojej strefy komfortu.
 
Ale czego tak właściwie oczekujesz? Dla mnie to wygląda jak kolejna historia nieszczęśliwej rodziny, gdzie żona usługuje mężowi i jest pod jego dyktando, a pan i władca nawet nie pomyśli, że to może w nim leży problem. Wy będziecie się dalej kłócić i znając życie nic się nie zmieni, będzie tylko gorzej. Ty do końca życia będziesz nieszczęśliwa, a dzieci naoglądają się takiego "pięknego" małżeństwa i wyrosną na kolejne pokolenie bez dobrego wzorca.

Ale mają nowe, modne zabawki, ktorych On nie miał 🤡
 
Nie chce niepotrzebnie podburzać, ale jeśli mąż ma wieczne pretensje, wydziela 1500 zł i jeszcze mówi że to dużo (a ponoć zarabia fajny pieniądz jak pisałaś), to nie pomyślałaś, że ta karuzela konfliktu może być związana z jakąś kobietą? 🤔
Ja wiem, że to brzmi może trochę szalenie ale jednak mężczyźni często i gęsto lubią szukać pocieszenia w innym miejscu, a jednym z wskaźników jest wojna o pieniądze i głupie zaczepki.
Nie zauważyłaś zmiany w rutynie męża?
 
reklama
Myślę że to jest kwestia też tego że przeprowadził się do mnie, udało się mu wyrwać z patologii, poprawiły się mu bardzo warunki bytowe. Nigdy nic nie miał, nic nie dostał od rodziny. Swoją ciężka praca doszedł do tego że zdobył uprawnienia spawacza itd. jest tutaj bardzo cenionym fachowcem co za tym idzie jest w stanie wziąć fuchę i szybko zarobić fajny pieniądz. Niczego nam nie brakuje, dzieci też mają wszystko na co możemy sobie pozwolić. Mąż zawsze powtarza że robi to po to byśmy my mieli, że chce by dzieci miały to czego on nigdy nie miał. W wielu sytuacjach jednak widać u niego ta "traumę" z dziecinstwa. W wieku 17 lat matka go zostawiła samego sobie, otarł się o bezdomność, później oczywiście alkohol. Na szczęście ocknął się i walczy by być trzezwy. Myślę że to że kiedyś nie miał nic a teraz ma dużo to też ma wpływ na jego zachowanie ..
Jaki fajny pieniądz jak macie żyć za 1500 zł i sie burzy że dodatkowo jedzenie dla niego to za drogo? To na co idą pieniądze?
 
Do góry