reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Mieszkanie z rodzicami

Z większością się zgodzę, ale zobacz co jest napisane w pierwszym poście z tymi porami jedzenia. Mąż je raz obiad o 15, raz o 18, najadł się na śniadanie i nie chciał jeść z nimi, po czym o 16 już kłótnia, że nie będzie jadł odgrzewanego. No sorry, ale to brzmi jak 5-latek a nie dorosły mężczyzna. Mąż się powinien dostosować do tego jak je żona z dziećmi, a nie dzieci pod dorosłego faceta, bo on raz je tak, raz smak. Domyślam się, że dzieci mają rutynę dnia i tego najlepiej się trzymać. A nawet jak nie jest głodny i nie chce jeść co jest zrozumiałe to niech nie robi awantur o odgrzewane, bo to jest konsekwencja jego czynów. Po prostu on się zachowuje jak chłopczyk, a nie dorosły dojrzały emocjonalnie facet.
Ja myślę, ze on to robi dlatego, że pora posiłku jest porą rodziców Aurorki. Bo sama powiedziala potem, że dzieci mają obiad w placówkach, a jej samej dla siebie się gotować nie chce. Myślę, ze tu jest ogromny wpływ rodziców. Szkoda, ze dorosły facet nie potrafi inaczej sie temu przeciwstawić niż zachowaniami rodem z "buntu 2latka", ale to już inny problem.
 
reklama
Ja myślę, ze on to robi dlatego, że pora posiłku jest porą rodziców Aurorki. Bo sama powiedziala potem, że dzieci mają obiad w placówkach, a jej samej dla siebie się gotować nie chce. Myślę, ze tu jest ogromny wpływ rodziców. Szkoda, ze dorosły facet nie potrafi inaczej sie temu przeciwstawić niż zachowaniami rodem z "buntu 2latka", ale to już inny problem.
Posiłek zawsze był dostosowywany do tego kiedy mąż i ojciec wróci z pracy, kończą o takiej samej porze. Wogole mąż zawsze wymagał tego że chciał mieć gorący obiad jak wraca z pracy po całym dniu. Jeśli miał wrócić później a dał znać to np mięso, czy nawet ziemniaki gotowało się mu osobno np dawał znać 20-30 minut przed powrotem. W weekend zawsze jeśli szedł do pracy to nawet gotując razem zawsze był pytany o której wróci żeby właśnie pod niego ugotować obiad by on miał ciepłe. Teraz jakoś zmienił nastawienie bo np w pracy coś przekąsi i nie jest głodny, albo tego czy tamtego nie lubi( zresztą zawsze jak wiedziałam że czegoś nie lubi to tak czy inaczej miał osobny obiad). Jeśli będziemy sami gotować to ja najzwyczajniej w świecie nie będę dla siebie osobno gotować, bo np mój mąż zupy nie zje tylko mięso, dla mnie jeść codziennie mięso to katorga. Jedynym rozwiązaniem jest ugotowanie dla siebie garnka zupy na kilka dni, bo inaczej szkoda czasu...mąż np dwa dni z rzędu nie zje tego samego...Poza tym ja też pracuje na różne godziny więc też nie będę jeść obiadu o 11 czy 12. Prosty przykład powiedział kiedyś że nie lubi mięsa w sosie czy tam gulaszu, więc ze względu na niego po prostu przestaliśmy gotować takie obiady
Niedawno specjalnie zostawiłam mu mięso, na mielone przygotowane do zrobienia, obrane ziemniaki itd nadmiernie że sam sobie zażyczył taki obiad, po czym mięso poszło dla psa bo się mu zmieniło i powiedział że nie będzie jadł...to jest ogromnie trudny temat. Mąż ma taki dominujący charakter i chciałby aby wszyscy "tańczyli jak on zagra"
Więc to nie jest do końca tak że to on się ma dostosować, bo to raczej staraliśmy się dostosować te obiady pod niego, żeby zjadł ciepłe ,świeże i to na co ma ochotę .
 
Posiłek zawsze był dostosowywany do tego kiedy mąż i ojciec wróci z pracy, kończą o takiej samej porze. Wogole mąż zawsze wymagał tego że chciał mieć gorący obiad jak wraca z pracy po całym dniu. Jeśli miał wrócić później a dał znać to np mięso, czy nawet ziemniaki gotowało się mu osobno np dawał znać 20-30 minut przed powrotem. W weekend zawsze jeśli szedł do pracy to nawet gotując razem zawsze był pytany o której wróci żeby właśnie pod niego ugotować obiad by on miał ciepłe. Teraz jakoś zmienił nastawienie bo np w pracy coś przekąsi i nie jest głodny, albo tego czy tamtego nie lubi( zresztą zawsze jak wiedziałam że czegoś nie lubi to tak czy inaczej miał osobny obiad). Jeśli będziemy sami gotować to ja najzwyczajniej w świecie nie będę dla siebie osobno gotować, bo np mój mąż zupy nie zje tylko mięso, dla mnie jeść codziennie mięso to katorga. Jedynym rozwiązaniem jest ugotowanie dla siebie garnka zupy na kilka dni, bo inaczej szkoda czasu...mąż np dwa dni z rzędu nie zje tego samego...Poza tym ja też pracuje na różne godziny więc też nie będę jeść obiadu o 11 czy 12. Prosty przykład powiedział kiedyś że nie lubi mięsa w sosie czy tam gulaszu, więc ze względu na niego po prostu przestaliśmy gotować takie obiady
Niedawno specjalnie zostawiłam mu mięso, na mielone przygotowane do zrobienia, obrane ziemniaki itd nadmiernie że sam sobie zażyczył taki obiad, po czym mięso poszło dla psa bo się mu zmieniło i powiedział że nie będzie jadł...to jest ogromnie trudny temat. Mąż ma taki dominujący charakter i chciałby aby wszyscy "tańczyli jak on zagra"
Więc to nie jest do końca tak że to on się ma dostosować, bo to raczej staraliśmy się dostosować te obiady pod niego, żeby zjadł ciepłe ,świeże i to na co ma ochotę .
To niech się idzie restaurować gdzie indziej jak mu nie pasuje.
 
Posiłek zawsze był dostosowywany do tego kiedy mąż i ojciec wróci z pracy, kończą o takiej samej porze. Wogole mąż zawsze wymagał tego że chciał mieć gorący obiad jak wraca z pracy po całym dniu. Jeśli miał wrócić później a dał znać to np mięso, czy nawet ziemniaki gotowało się mu osobno np dawał znać 20-30 minut przed powrotem. W weekend zawsze jeśli szedł do pracy to nawet gotując razem zawsze był pytany o której wróci żeby właśnie pod niego ugotować obiad by on miał ciepłe. Teraz jakoś zmienił nastawienie bo np w pracy coś przekąsi i nie jest głodny, albo tego czy tamtego nie lubi( zresztą zawsze jak wiedziałam że czegoś nie lubi to tak czy inaczej miał osobny obiad). Jeśli będziemy sami gotować to ja najzwyczajniej w świecie nie będę dla siebie osobno gotować, bo np mój mąż zupy nie zje tylko mięso, dla mnie jeść codziennie mięso to katorga. Jedynym rozwiązaniem jest ugotowanie dla siebie garnka zupy na kilka dni, bo inaczej szkoda czasu...mąż np dwa dni z rzędu nie zje tego samego...Poza tym ja też pracuje na różne godziny więc też nie będę jeść obiadu o 11 czy 12. Prosty przykład powiedział kiedyś że nie lubi mięsa w sosie czy tam gulaszu, więc ze względu na niego po prostu przestaliśmy gotować takie obiady
Niedawno specjalnie zostawiłam mu mięso, na mielone przygotowane do zrobienia, obrane ziemniaki itd nadmiernie że sam sobie zażyczył taki obiad, po czym mięso poszło dla psa bo się mu zmieniło i powiedział że nie będzie jadł...to jest ogromnie trudny temat. Mąż ma taki dominujący charakter i chciałby aby wszyscy "tańczyli jak on zagra"
Więc to nie jest do końca tak że to on się ma dostosować, bo to raczej staraliśmy się dostosować te obiady pod niego, żeby zjadł ciepłe ,świeże i to na co ma ochotę .
Dziwi mnie że tak koło niego skaczesz
 
Poza tym mi się wydaje to logiczne, że wszyscy domownicy starają się jeść mniej więcej o tej samej porze posiłki, bo jest po prostu wygodniej itd.

Jak byłam mała to mieszkaliśmy z dziadkami i oczywistym było, że Oni robią obiad na nasz powrót ze szkoły (koło 14.00) i jemy razem, a mama (nie mieszkałam z tatą już wtedy) odgrzewała to sobie po powrocie z pracy o 17-18.

Dla mnie tu mężowi oprócz terapii AA brakuje chyba po prostu psychologa i przepracowania dzieciństwa itd.
 
A ja jestem tego samego zdania, co @aniaslu
Jedzenie to tylko pretekst. Problem tkwi, gdzieś indziej.
Bardzo możliwe, że jest to poczucie "niedowartościowania". Bo może mąż też ciężko pracuje i się stara, a ciągle słyszy narzekania. I cały czas nie czuje się jak u siebie?

@MalaMi1992 W jakim wieku macie dzieci? Może pora jednak wyprowadzić się. Rozumiem, że ty nie pracujesz?
 
A ja jestem tego samego zdania, co @aniaslu
Jedzenie to tylko pretekst. Problem tkwi, gdzieś indziej.
Bardzo możliwe, że jest to poczucie "niedowartościowania". Bo może mąż też ciężko pracuje i się stara, a ciągle słyszy narzekania. I cały czas nie czuje się jak u siebie?

@MalaMi1992 W jakim wieku macie dzieci? Może pora jednak wyprowadzić się. Rozumiem, że ty nie pracujesz?

Napisała, że pracuje na zmiany

Edit. No i już widzę jak za 1500zł miesięcznie z trójką dzieci kupią/wynajmą coś wraz z rachunkami i jedzeniem
 
A ja jestem tego samego zdania, co @aniaslu
Jedzenie to tylko pretekst. Problem tkwi, gdzieś indziej.
Bardzo możliwe, że jest to poczucie "niedowartościowania". Bo może mąż też ciężko pracuje i się stara, a ciągle słyszy narzekania. I cały czas nie czuje się jak u siebie?

@MalaMi1992 W jakim wieku macie dzieci? Może pora jednak wyprowadzić się. Rozumiem, że ty nie pracujesz?
Dzieci mają 8,6 i roczek. Pracuje na różne zmiany + weekandy też.
Mojemu mężowi nikt złego słowa nie powie, wręcz przeciwnie nie raz usłyszał że jest traktowany jak syn. Nigdy też nie było mowy żeby np było powiedziane że dom będzie dla mnie tylko zawsze od początku że to wszystko jest dla nas.
 
Posiłek zawsze był dostosowywany do tego kiedy mąż i ojciec wróci z pracy, kończą o takiej samej porze. Wogole mąż zawsze wymagał tego że chciał mieć gorący obiad jak wraca z pracy po całym dniu. Jeśli miał wrócić później a dał znać to np mięso, czy nawet ziemniaki gotowało się mu osobno np dawał znać 20-30 minut przed powrotem. W weekend zawsze jeśli szedł do pracy to nawet gotując razem zawsze był pytany o której wróci żeby właśnie pod niego ugotować obiad by on miał ciepłe. Teraz jakoś zmienił nastawienie bo np w pracy coś przekąsi i nie jest głodny, albo tego czy tamtego nie lubi( zresztą zawsze jak wiedziałam że czegoś nie lubi to tak czy inaczej miał osobny obiad). Jeśli będziemy sami gotować to ja najzwyczajniej w świecie nie będę dla siebie osobno gotować, bo np mój mąż zupy nie zje tylko mięso, dla mnie jeść codziennie mięso to katorga. Jedynym rozwiązaniem jest ugotowanie dla siebie garnka zupy na kilka dni, bo inaczej szkoda czasu...mąż np dwa dni z rzędu nie zje tego samego...Poza tym ja też pracuje na różne godziny więc też nie będę jeść obiadu o 11 czy 12. Prosty przykład powiedział kiedyś że nie lubi mięsa w sosie czy tam gulaszu, więc ze względu na niego po prostu przestaliśmy gotować takie obiady
Niedawno specjalnie zostawiłam mu mięso, na mielone przygotowane do zrobienia, obrane ziemniaki itd nadmiernie że sam sobie zażyczył taki obiad, po czym mięso poszło dla psa bo się mu zmieniło i powiedział że nie będzie jadł...to jest ogromnie trudny temat. Mąż ma taki dominujący charakter i chciałby aby wszyscy "tańczyli jak on zagra"
Więc to nie jest do końca tak że to on się ma dostosować, bo to raczej staraliśmy się dostosować te obiady pod niego, żeby zjadł ciepłe ,świeże i to na co ma ochotę .

Ja po prostu nie wierzę w to co czytam. Gość ma mieć podstawione świeże pod nos, specjalnie dla niego gotowane, nie zje z drugiego dnia, a jednocześnie obydwoje pracujecie.
Jaki jest podział obowiązków domowych u was?

Ja zawsze jestem za terapia par i uwazam, że psychoterapia to jest wspaniała rzecz, ale prawda jest taka, że jest to bańka. Większość ludzi nie stać na terapię albo nie chce się zmienic.
Autorko szczera rozmowa z mężem, bo po prostu nie możesz być taka nieszczęśliwa. Ustalcie kompromisy, zasady, później idźcie do rodziców i z nimi pogadajcie. A jak się nie chce zmienić mąż no to sorry, ale po prostu trzeba skończyć ten związek, nie możesz być nieszczęśliwa całe życie przez niego, bo on ,,ma dominujący charakter". Kurde to jak ma dominujący charakter to może warto go zmienić, bo żyjemy w społeczeństwie z innymi ludzmi i wystarczy odrobina empatii, żeby się dogadać, a nie kłócić o bzdety typu odgrzewane ziemniaki.
 
reklama
Oj jakby mi mąż powiedział, że nie zje 2 dni pod rząd tego samego to by od następnego dnia sam sobie gotował. Tego nie lubi, tamtego nie zje... zachowuje się jak zbuntowany 2 latek. Gotowanie odzielnie bo Pan i władca wraca później? Chyba żart...
Duży jest, nie chce jeść obiadów to nie musi. Może żyć na kanapkach.
Pomijam już fakt, że nie rozumiem jak można tak żyć, że 2 osoby pracują, a obowiązki domowe ma jedna z nich...
1500zł za 5 osób to dla niego za dużo? Płać 1200zł (może rodzice przeboleją), ale pod warunkiem, że mąż się będzie sam stołował. Ciekawe jak długo pociągnie.
Albo chłop ma faktycznie problem z czymś co nie jest tu opisane, albo to rozpasane duże dziecko.
Ps. Też nie lubię mięsa w sosie... ale jem od czasu do czasu. Życie. Po prostu biorę mięso z sosu, nie polewam sobie dodatkowo ziemniaków sosem jak reszta domowników.
 
Do góry