Posiłek zawsze był dostosowywany do tego kiedy mąż i ojciec wróci z pracy, kończą o takiej samej porze. Wogole mąż zawsze wymagał tego że chciał mieć gorący obiad jak wraca z pracy po całym dniu. Jeśli miał wrócić później a dał znać to np mięso, czy nawet ziemniaki gotowało się mu osobno np dawał znać 20-30 minut przed powrotem. W weekend zawsze jeśli szedł do pracy to nawet gotując razem zawsze był pytany o której wróci żeby właśnie pod niego ugotować obiad by on miał ciepłe. Teraz jakoś zmienił nastawienie bo np w pracy coś przekąsi i nie jest głodny, albo tego czy tamtego nie lubi( zresztą zawsze jak wiedziałam że czegoś nie lubi to tak czy inaczej miał osobny obiad). Jeśli będziemy sami gotować to ja najzwyczajniej w świecie nie będę dla siebie osobno gotować, bo np mój mąż zupy nie zje tylko mięso, dla mnie jeść codziennie mięso to katorga. Jedynym rozwiązaniem jest ugotowanie dla siebie garnka zupy na kilka dni, bo inaczej szkoda czasu...mąż np dwa dni z rzędu nie zje tego samego...Poza tym ja też pracuje na różne godziny więc też nie będę jeść obiadu o 11 czy 12. Prosty przykład powiedział kiedyś że nie lubi mięsa w sosie czy tam gulaszu, więc ze względu na niego po prostu przestaliśmy gotować takie obiady
Niedawno specjalnie zostawiłam mu mięso, na mielone przygotowane do zrobienia, obrane ziemniaki itd nadmiernie że sam sobie zażyczył taki obiad, po czym mięso poszło dla psa bo się mu zmieniło i powiedział że nie będzie jadł...to jest ogromnie trudny temat. Mąż ma taki dominujący charakter i chciałby aby wszyscy "tańczyli jak on zagra"
Więc to nie jest do końca tak że to on się ma dostosować, bo to raczej staraliśmy się dostosować te obiady pod niego, żeby zjadł ciepłe ,świeże i to na co ma ochotę .