CZeść dziewczyny
Ja nowa ale tez marcowa i podglądam Was już od czasu ciąży.
Krótko o nas. Wojtek urodził się 17 marca o 11.30, poród naturalny. Ważył 2750 gr . W szpitalu zleciał do 2660 gr. Nie był duży - więc juz w szpitalu kazali dużo karmić piersią -jak tylko będzie chciał a nawet jak nie będzie chciał to budzić i dawać cyca.
Poczatki były makabryczne, poranione cyce, ropa, krew i cała reszta.Czyli chyba standard. Ale mały ssał bardzo ładnie. Gdy już nie dawałam rady z bólu i chciałam odstawić przyszła na wizytę domową pielęgniarka środowiskowa i poradziła kapturki. No i przeszłam na kapturki. Z piersiami się polepszyło ale ja pamiętając ten okropny ból sprzed kapturków, przeciągałam moment karmienia bez. To znaczy czasem karmiłam w ciągu dnia bez kapturków a w nocy z kapturami. Efekt taki , że mały w nocy ssał ślicznie i po 15-20 minutach zasypiał jak aniołek, budził się co 2,3 godziny na następne karmienia , a w dzień sajgon. Płacze, wrzaski, wierzganie przy cycku , prężenie się itp. Im dłużej był na kapturkach tym bardziej nie chciał i chyba nie umiał ssac gołego cycka. W końcu ulegałam i wkładałam kapturek także do dziennego karmienia.
Wczoraj za poradą doradcy laktacyjnego, chcąc małego oduczyć tych cholernych kapturów- obcięłam końcówke i karmiłam bez końcówki. Efekt taki, ze noc nie przespana, bo małemu sie chyba taki obcięty kapturek nie podobał a ja znowu mam poranione cyce i o kolejnym karmieniu myślę z trwogą. ( podobno kapturki trzeba było jakoś przypiłować )
Znowu więc wrócę do karmienia w całych kapturkach bo musze podleczyć cycki. Dziewczyny- czytałam , że niektóre z Was też karmiły w kapturkach- jak udało Wam się oduczyć dzieci tego? Ja już nie daje rady.
A może wogóle przestać się tym przejmować i karmić cały czas z kapturkami?
Wolałabym jednak bez bo to w sumie na dłuższą metę wygodniejsze.
POzdrawiam cieplutko
Kaskada