Cześć, ja dziś ledwo żyję, więc niestety nie dam rady odnieść się do poszczególnych postów. Większość przeczytałam na raty w pracy. Dzisiaj jakaś masakra. Nie dość, że znowu nocka średnia, to jeszcze złapało mnie jakieś przeziębienie i mam masakryczny katar plus delikatny ból gardła. Przetrwać 8 godzin w pracy to było wyzwanie, a później u kosmetyczki to prawie zasnęłam.
Dzisiaj byłam jeszcze na wizycie u gina z luxmedu, bo miałam przyjść na kontrolę (on nie wie, że będę chodzić gdzieś indziej). No i wizyta była taka, że mi się przypomniało dlaczego w pierwszej ciąży luxmed mnie wkurzał. W zasadzie badanie na fotelu, usg praktycznie nie było, tylko przyłożył sprzęt do mohego brzucha, żeby sprawdzić czy serduszko bije. I tyle, koniec. Przy takim badaniu to nie ma opcji zauważyc krwiaka, o którym mi wczoraj inny gin powiedział. No i przy okazji ten ginekolog się trochę rozczarował, bo myślał, że będziemy się dzisiaj umawiać na prenatalne, bo on robi prywatnie, a ja mu powiedziałam, że będę mieć na nfz. I tak dopytywał, a gdzie, a jak mi się to udało zrobić, skoro nie mam 35 lat. I tak ogólnie się zastanawiam, czy jest sens to ciągnąć i chodzić na dwa fronty, czy też odpuścić ten luxmed (zwłaszcza, że wizyty często wyglądają tak jak dzisiaj) i chodzić tylko prywatnie do lekarza, na którym mi zależy, i z którego po pierwszej wizycie jestem bardzo zadowolona - zarówno z przebiegu wizyty, jak i podejścia do pacjenta. Tylko tych badań z pakietu w luxmedzie mi szkoda...Tak więc jeszcze myślę.