Już wróciłam...tzn godzine temu ale oczywiście musialam masę telefonów zrobić bo każdy sie dobijał jak byłam na IP.
Tak więc...najpierw opiszę to o czym nie chciałam zapeszać wczoraj hihi....
w srodę wieczorem zaczęły sie skurcze, brzuch twardniał i bolał...jakoś przespałam środową nocke - jednak od rana w czwartek przez cały dzień aż do dzis do 5nad ranem miałam skurcze - mocne ale nie regularne, brzuch cały dzień twardy, pachwiny bolały, chodzić było ciężko...
dzis wiec pojechaliśmy na IP... podłączyli mnie pod KTG i...jak na złość ani skurczyku - tętno dziecka wzorowe... jak tylko zdjęli mi przyrząd do KTG to oczywiście 2 lekkie skurcze - no myślę sobie "Miki Ty złośniku"
ale nic to....
przyszła pani doktor...zbadała mnie "dowcipnie".... i co?..... i z uśmiechem na twarzy mi mówi... Jak tak dalej będzie to Pani w lecie urodzi
szyjka długa, zamknięta, główka wysoko - nie wiem jakim cudem wysoko skoro ja ledwo łażę bo mi na pachwiny uciska... no ale lekarzem nie jestem się nie znam
wszystko prysło.... bo ja myślałam że to już jak przez te 2 dni takie bóle miałam a tu nic...
jeden plus jest taki że w tym szpitalu nie czekaja dłużej niż 7dni po terminie - więc pod koniec następnego tygodnia pewnie czeka mnie wywoływanie... i boję sie jak cholera bo pewnie masakrycznie dużo mi tej oxy podadzą bo skoro na ostatniej wizycie u gina (16lutego) szyjka była długa i zamknięta... i do tej pory nic się nie skróciła - to za pewne się już nie skróci. BĘDĘ CIERPIEĆ!!! no ale mam tydzień aby się nastawić psychicznie
teraz mam sie co 2 dni zgłaszać na ktg i liczyć ruchy dziecka...
a jeśli chodzi o zwolnienie - w szpitalu mi nie wypisali bo nie prowadzą takich praktyk jak to Pani doktor powiedziała...poszłam więc do mojej przychodni a tam - że internista nie ma prawa wypisać a gin ...jeśli zapytam czy mnie przyjmie to może wypisze...ale sobie darowałam bo na pewno by mnie nie przyjął - zwłaszcza ze to nie mój lekarz prowadzacy i skoro jak mojego już kilka razy nie było i chciałam u innego załatwić to się nie zgadzali wiec niby czemu teraz by sie zgodził?...tak więc olałąm tą sprawę bo nie mam nerwów do nich...i wzięłam do poniedziałku urlop w pracy
Chcesz rodzić na żelaznej?? Ja też, ale żeby sę tam dostać... Tydzień temu jak byliśmy na IP, to nie było szans na żadne miejsce, nawet pomimo iż jestem ich pacjentką.
Ja licze na farta, że uda mi się tam rodzić
jak byłam dziś na tej IP to dziewczyna z akcja porodową przyjechała - odesłali ją ze Starynkiewicza.
tak więc jak cos to pewnie wszystkie do Praskiego odsyłają
- lae uśmiałąm sie z tej dziewczyny a raczej z jej męża - bardziej przezywał niż ona - ona się uśmiechałą, spokojnie rozmawiała z pielęgniarką a on naskakiwał ciągle i był zdenerwowany bo się tam żadnej nie spieszyło żeby tą dziewczynę zbadać
Skurcze nadal mam ale nie regularne, ale czuję, że to tuż tuż, może jutro?
powodzenia...ja tam "Pier*ole nie rodzę" hahaha