Wyobraźcie sobie, ze siedzę w tej kolejce na kilkanaście osób i jestem za kobietą z synem, taki na oko z 15 lat, ewidentnie autystyczny. Grzecznie cicho siedzi, odtwarza sobie tylko jakieś kotki i inne dźwięki zwierząt z telefonu. Ale im dluzej siedzimy tym bardziej widać, ze już zaczyna się denerwować, wstaje, siada, wstaje, macha rękami itd. Mama próbuje go uspokoić ale to przecież nie jest coś, co łatwo można opanować. I rozumiecie, ze w tej kolejce na kilkanaście osób NIKT nie zaproponował im, żeby weszli pierwsi? Każdy tylko głowę odwraca i ukradkiem się przygląda co to za „dziwactwo”. Nie mam wiary w ludzi…