Nie mogę odpowiadać za innych, ale odpowiem o sobie. Ja po prostu chcę mieć rękę na pulsie i wiedzieć, że wszystko jest w porządku. Moją pierwszą ciążę straciłam w 11 tygodniu. Miałam wtedy jedno USG w 5 tc (potwierdzające), na którym był pęcherzyk ciążowy i żółtkowy. Potem kolejne USG miało być w 11 tc potwierdzające, że wszystko jest ok, następnie prenatalne. Niestety 2 dni przed USG silny ból i krwotok. Nie wiadomo dlaczego tak się stało, w tamtej ciąży nie miałam żadnych badań poza pojedyncza glukoza i jednym badaniem beta hcg i wirusowymi. Następnie poroniłam jeszcze 2 ciąże w 5 tc. Aktualnie jestem w mojej 4 ciąży. To ile razy różni lekarze szukający powodów takiego stanu rzeczy rozkładali ręce, to aż nie chce mi się wspominać. Każdy mówił: „szkoda że nie badała się Pani częściej, coś więcej byśmy dzisiaj wiedzieli”. Przeszłam oczywiście pogłębioną diagnostykę (mutacje związane z krzepliwością, trombofilie, kariotypy itd). Nawet znaleziono u mnie Endometriozę w 1 stadium. Dla mnie fakt, że chodzę na wizyty co 7-8 dni ma dwie główne przyczyny. Pierwsza: śpię spokojniej. Druga: jakby coś nie daj się stało, to przynajmniej będę mieć jakieś odpowiedzi. Nie jest to tania „impreza”, bo za konsultację z USG zostawiam 560 zł, ale jest to zdecydowanie warte mojego spokoju