Hej, obudziłam się i znowu mam schizy, czarne myśli i nie mogę spać. Piersi jak wczoraj bardzo mocno wrażliwe, w nocy ustąpiły. A jak ustąpiły to od razu myśl, że coś nie tak. Wczoraj poprosiłam swoją dok, żeby jednak mnie przyjęła wcześniej niż 11.08. Miałam plamienia brązowe i chce sprawdzić czy wszystko ok. Dziś sprawdzi terminy i się odezwie do mnie.
To straszne, jak ciągle wraca ta myśl że się straci. Staram się oszczędzać, nie przemeczac ale nie na wszystko mam wpływ. Wczoraj znalazłam stare USG żeby sobie przypomnieć, co dokładnie było wtedy nie tak, ale jak tylko je zobaczyłam od razu wiedziałam. 2 niecałym 6tc pęcherzyk żółtkowy był ogromny, ponad 1cm, 2 razy większy od zarodka. Wyglądał jak bańka mydlana. Mam nadzieję że tym razem z moją fasolką jest wszystko ok i brak boli piersi nie oznacza nic złego. Czytałam na necie i okazuje się że tak naprawdę nie ma żadnych oznak po za krwawieniem i skurczami, że się poronilo. Myślałam wcześniej że nagle zaprzestanie odczuwania objawów jest równoznaczne z utrata, ale jest masa dziewczyn które tej teorii zaprzeczają. I to daje nadzieje. Piersi nie bolą, ale dla odmiany wróciły lekkie mdłości. Zobaczymy na kiedy lekarka mi wyznaczy wizytę. Boje sie, ale skoro z fasolką było wcześniej ok, nic niepokojącego tym razem nie zauważyłam, to może jest w porządku. Chciałam z wizytą poczekać do 11.08 ale moje demony mi nie pozwolą, muszę się upewnić że wszystko ok. Spokój ducha chyba ważniejszy.