Dziewczyny, nie mam się komu wygadać więc pomyślałam, że tu chociaż mogę.
Ostatnio czuję się kiepsko, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Jestem ciągle zmęczona, nie mam na nic ochoty, mdli mnie od rana do nocy i wymiotuje kilka razy dziennie. W dodatku nachodzą mnie depresyjne myśli, po których tylko chce mi się płakać. Na chwilę obecną mieszkam z rodzicami, ojciec dziecka jest w innym mieście.
Miałam nadzieję, na wsparcie mojej matki, bo przecież kto jak nie ona mnie zrozumie?
No i chyba się przeliczyłam. Jak miewałam lepsze dni, bez mdłości to słyszałam, że mam tyle nie jeść, bo przytyję, będę gruba i będę płakała. Jak mam dzień, że nie mam siły z łóżka wstać to słyszę, że jestem leniwa i udaję, mam się wziąć w garść, bo nie mogę przeleżeć całej ciąży.
A jak mam dzień jak dzisiaj, że mam mdłości okropne i wychodzę z łazienki zmęczona wymiotami, to usłyszałam, że mam przestać się snuć po domu jak stara baba, bo nic mi nie jest, ciążą to nie choroba, a ona nie będzie mnie obsługiwała. I ciągle na mnie krzyczy jak bym miała 5 lat i jakbym robiła komuś na złość, że się źle czuję. Ona ciążę przechodziła łagodnie, ale jak jej coś tłumaczę, że np jest gorąco i łapię zadyszkę, to patrzy na mnie z politowaniem i śmieje się, że opowiadam głupoty i to dlatego, że nie ćwiczę i nic nie robię.
Ach, rozpisałam się, ale jest mi na prawdę przykro i chciałam to z siebie wyrzucić